Łączna liczba wyświetleń

sobota, 15 grudnia 2012

"I'm not a bad guy!"


                                                                 ***

- To… to dla mnie?! To wszystko dla mnie?! – krzyczała radośnie Alex, rozglądając się dookoła. 
Przyjaciele triumfując przybijali sobie  piątki i wymieniali porozumiewawcze spojrzenia.
- Tak, kochana. W końcu dziś są twoje urodziny – uśmiechnęła się Raini.
- Hhhej, Alex – Ross niepewnie podszedł do dziewczyny.
- No hej. Miło, że przyszedłeś. W ogóle świetnie, że wszyscy tu jesteśmy – zaśmiała się nastolatka.
- To może przejdziemy do prezentów? Dam głowę, że już nie możesz wytrzymać, żeby się dowiedzieć, co dostałaś – wyszczerzył zęby Calum.   
- To chyba twój pierwszy dobry pomysł, rudzielcu. Robisz postępy – docięła mu Raini.
 - Dobra dobra, nie gadajmy tyle, solenizantka czeka na prezenty – niecierpliwiła się Laura.
Wszyscy ustawili się w kolejce do Alex, trzymając w rękach upominki.
- Kochanie, życzę ci wszystkiego, co najlepsze – uśmiechnęła się Rydel wręczając nastolatce sporych rozmiarów prezent.
Alex ciekawie zajrzała do torby – Oh! Jakie piękne!
Rydel kupiła jej parę eleganckich, czarnych szpilek z delikatnymi kryształkami, przenośne mini radio, parę różowo-niebieskich słuchawek  oraz ogromną paczkę  z cukierkami.
- Rydel, jesteś wspaniała, nie wiem, co powiedzieć! – wołała Alex z oczarowaniem przyglądając się prezentom.
Po blondynce przyszedł czas na resztę rodzeństwa Rossa, scenarzystów i zaprzyjaźnionych pracowników Star Work Company.  Dostała od nich m.in. fioletową bluzę z napisem „Hug giver”, maskotkę króliczka, dwie książki, płytę R5 ze świątecznym wydaniem, gruby album zapełniony ich wspólnymi zdjęciami i  tonę słodyczy.
Na samym końcu kolejki stał Ross.
- Proszę. Chciałem cię bardzo przeprosić, że…znów zachowałem się jak idiota – powiedział blondyn, wręczając dziewczynie żółtą torbę.
- Oh, nic się nie…zaraz – Alex przysunęła do twarzy torbę i zmarszczyła nos – co tak… osobliwie pachnie?
- O czym ty mówisz? – stropił się Ross.  
- Powąchaj – przysunęła torbę tuż pod jego nos.
- Uh! Zupełnie jak….o nieeeee. PIXIE! Ty podła  małpo!!  Gdzie ona jest?!
- Czemu się tak drzesz? – spytała zdezorientowana Raini.
- Pixie obsikała mój prezent!
- Hola hola, przesadzasz. To grzeczny piesek, nigdy by czegoś takiego nie zrobiła – dodała Laura, kręcąc głową.
Ross bez słowa podał brunetce żółtą torbę.
- Fuuuuj! Zabierz to ode mnie!  - zawołała ze wstrętem, poczuwszy niemiłą woń.  
- A nie wierzyłaś!  - prawił jej wyrzuty blondyn.
- Ale dlaczego to zrobiła? – zastanawiał się Calum – Robi tak tylko, kiedy się bardzo stresuje, albo…
- Kiedy nie zostaje wyprowadzona na spacer – dokończyła Raini. Wszyscy momentalnie spojrzeli się na Rossa.
- No o co wam chodzi? – zapytał ze dziwieniem.
- Dzisiaj była twoja kolej wyprowadzania Pixie, dobrze o tym wiesz. – zauważyła Laura, krzyżując ręce.
- Aha, czyli to wszystko moja wina? Przecież nie zrobiłem tego specjalnie, po prostu wyleciało mi z głowy!
- Spokojnie, ludzie, przecież nic się nie stało. To tylko małe nieporozumienie. Nie kłóćmy się. – próbowała załagodzić spór Alex.
- W sumie to nie musi być wina Rossa, przecież Pixie nie jest, bez obrazy oczywiście, na tyle mądra, żeby wleźć akurat do jego prezentu i na niego nasikać – wtrącił się Rocky.
- Skoro to nie Ross zawinił, to kto? – zastanawiała się Raini.
- Ej, a właściwie gdzie jest Charlie? – spytała się Alex, rozglądając się po pomieszczeniu.
 Przeszła parę kroków, stając pod makietą Sonic Boom. W tym momencie spadła na nią olbrzymia płachta z napisem „ Wszystkiego najlepszego, Alex!”. Była na tyle ciężka, że zwaliła dziewczynę z nóg.
- Boże, pomóżcie jej! – wrzasnęła Laura, rzucając się w stronę przyjaciółki. Po chwili z pomocą Rikera i Rockiego Alex stanęła na nogi.
- No jak? Możesz chodzić?  - spytała Rydel przyglądając się badawczo nastolatce.
Alex wyprostowała się, spróbowała zrobić parę kroków, ale nogi się pod nią ugięły  i znów wylądowała na podłodze.
- Ałaaaaa – syknęła z bólu, łapiąc się za stopę – chyba zwichnęłam kostkę.
- Proszę, przyniosłem trochę lodu. Przyłóż sobie – odezwał się ni stąd, ni zowąd Charlie.
- A co ty tu robisz? Gdzie się podziewałeś? – krzyknęła Laura.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Byłem tu z wami przez cały czas.
- Nie przypominam sobie, żebyś składał mi życzenia – stwierdziła Alex, przykładając sobie lód do obolałej stopy.  
 - O, czyli już wręczaliście prezenty solenizantce? Niestety, nie było mnie przy tym. Słyszałem, że kupiono za mało napojów, więc pomyślałem, że dokupię parę butelek w supermarkecie. Niestety, był już zamknięty, więc nic nie załatwiłem – skłamał gładko Charlie.   
 - Hmm zastanawia się, kto tak nieumiejętnie przymocował tę płachtę – Rocky z uwagą przyglądał się rozdartemu banerowi.
- Ross chyba ma dziś zły dzień   - odparła ironicznie Raini – bo to on miał zająć się napisem.
- Przysięgam, że przymocowałem go, jak należy!  - wołał Ross oburzony faktem, że przyjaciółka posądza go coś tak nieodpowiedzialnego.
- Może chociaż tort jest cały, co? – pytała Laura – Miałeś go przywieźć swoim samochodem.
-  Oczywiście, że jest cały. Jechałem bardzo ostrożnie. A jeśli mi nie wierzysz, możemy to  sprawdzić. Chodźmy do spiżarni.
Wszyscy zebrani, łącznie z Alex, wspartą na ramionach Ratliffa i Rikera, udali się do wskazanego przez Rossa miejsca. Na stole stał wysoki karton, w którym znajdowało się pyszne ciasto czekoladowo-truskawkowe  - arcydzieło Stormie.
Blondyn ostrożnie uchylił klapy kartonu i zdjął folię okrywającą tort. Widok przeraził wszystkich – wypiek był w opłakanym stanie. Krem, który wcześniej układał się w ładne serduszka i kolorowy napis, teraz rozjeżdżał się na wszystkie strony. Nadzienie wypłynęło za zewnątrz, a czekoladowa figurka królewny umieszczona na samej górze ciasta była całkowicie zgnieciona.  
- Boże! Ross, coś ty narobił?! – krzyczeli zebrani.
- Cholera jasna, coś musiało go przygnieść w moim bagażniku – chłopak złapał się za głowę - No ale przecież niczego oprócz tortu nie wiozłem!  
- Wiesz co , daruj już sobie te tłumaczenia. Zepsułeś urodziny Alex – mruknął Rocky.
- Tak. Najpierw zapomniałeś wziąć Pixie na spacer, potem  Alex mało co nie została zabita przez płachtę, którą źle przymocowałeś. A na sam koniec spaprałeś sprawę z tortem. No tylko pogratulować zręczności! -  złościła się Jessy.
Ross załamał ręce.
- Nie rozumiem, jak mogło do tego wszystkiego dojść, ale to naprawdę nie moja wina! Chciał..
- Tak, wiem. Chciałeś dobrze. Tylko widzisz, jakimś sposobem twoje „chciałem dobrze” zawsze kończy się katastrofą. – przerwała mu Alex posyłając mu spojrzenie pełne rozczarowania.
-  Dobrze, proszę bardzo, znienawidźcie mnie, przestańcie się do mnie odzywać. Mam to gdzieś, skoro nawet przyjaciele mi nie wierzą – warknął Ross i wbiegł ze spiżarni.
- Hmm, wygląda na to, że impreza odwołana – zauważył z przygnębieniem Calum.
- Taaak. Chodźmy już spać, najlepiej zapomnijmy o dzisiejszym dniu, dobra? – spytała przyjaciół Raini.
Alex jeszcze  raz podziękowała za prezenty i życzenia. Wkrótce potem wszyscy w zepsutych nastrojach rozeszli się do domów.

Prawie wszyscy. Charlie pogwizdując, przechadzał się pustym korytarzem. Po głowie krążyła mu tylko jedna radosna myśl: „Udało się, udało się!” . 
Triumfując, wspominał dzisiejszy dzień. Kiedy patrzył z ukrycia na reakcję Alex na prezent, który dostała od Rossa, z trudem powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem. A już zwłaszcza podobał mu się numer z płachtą. Szkoda tylko Alex, bo teraz chyba nieźle ją boli ta kostka. I pomyśleć, że wrobienie Rossa było tak dziecinnie proste! Wystarczyło tylko odkręcić jedną, dwie śrubki, przymocować do napisu linkę i w odpowiednim momencie mocno pociągnąć. Jeszcze łatwiej poszło z tortem. Musiał pójść do spiżarni jeszcze parę minut przed imprezą. Oczywiście trochę się bał, że zostanie przyłapany na majstrowaniu przy cieście, ale na szczęście jego obawy nie sprawdziły się – wszystko poszło jak z płatka. Teraz pozostaje tylko zadzwonić. Wciągnął komórkę z kieszeni i  wybrał numer.
- No cześć kuzynko. Tak, wszystko poszło zgodnie z planem – rzekł do słuchawki Charlie i uśmiechnął się zwycięsko.    

 ***
Uff nawet nie wiecie jak ciężko mi było napisać ten rozdział :p aż mnie głowa rozbolała, bo cały dzień dziś na komputerze siedzę. ale napisałam, bo nie chciałam zawieść Weroniki, której obiecałam, że dziś dodam.  

wiem, że nienawidzicie Charliego ( po tym rozdzale pewnie nawet jeszcze  bardziej) 
ale obiecuję, że wszystko niedługo się wyjaśni ;) 
Proszę o dużo komentarzy, i dziękuję, za te, które już się pojawiły  :)
i zachęcam do udzaiłu w konkursie, pytania naprawdę nie są trudne
~`BabyBlue :)



6 komentarzy:

  1. Rozdział super, ale co taki krótki ?
    A co do tego wstrętnego chłopaka- Charlie'go - UGH...Jak ja go nienawidzę! To taka wstrętna małpa! Jak on mógł coś takiego zrobić !?
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Charlie...co za cham!!!! I prostak! Jak mógł - rozumiem że może nie lubi Rossa ale czemu dokucza mu kosztem Alex?!
    ~Megan

    OdpowiedzUsuń
  3. Edyta Przybysz16 grudnia 2012 03:58

    wowww... rozdział jest super :D nie wiedziałam ,że charlie zrobił to wszystko , myślałam ,że tylko prezent :D jeju ! ale jestem ciekawa co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ! ^^
    Nie lubię Charliego ! :( Wrobił Rossa w to wszystko -,-
    Biedna Alex miała zepsute urodziny i do tego wszyscy sądzą że to Rossa wina.
    Jestem ciekawa co będzie dalej. :)
    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Superek... a co do charliego, no po prostu zal. zapraszam na mój nowy vlog watchmeopowiadanie.blogspot.com
    ala s

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny rozdział <33
    a ten Charlie? - ugh! frajer ! jak ja go nie lubię, wrabia biednego Ross'a :(
    przepraszam że komentarz dopiero dzisiaj ale miałam gorsze dni i ogólnie zaniedbałam czytanie blogów :(
    ale czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń