Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 16 lutego 2014

"All you need is love" - część II

 ***
- To powiemy im, czy nie?
- Powiedzmy!
- A co, jeśli źle to przyjmą?
- Żartujesz? Przecież to nasi przyjaciele. Będą się cieszyć naszym szczęściem.
- No dobrze, ale…
- Deluś, czemu masz tyle obaw?
- Sama nie wiem..może się boję?
-  Nie ma czego, uwierz mi. Trzeba wreszcie to powiedzieć. Już nie mam siły tego ukrywać. Kiedy dziś pierwszy raz cię zobaczyłem w tej sukience, musiałem na maxa się powstrzymywać, żeby się na ciebie nie rzucić i nie zacząć cię obcałowywać.
- Ojejj, taki z ciebie zwierzak?
- Śmiej się, ale taka jest prawda.
- Ok., niech będzie. Zostało pół godziny do północy, jeszcze jest czas.
- Nie nie, moja droga. Nie będziemy z tym czekać. Idziemy do nich, w tej chwili.
- Ale…
Tak wyglądała rozmowa Rydel i Ellingtona, ściśniętych w schowku na miotły w celu odbycia poważnej rozmowy. Delly miała zamiar jeszcze użyć paru argumentów, ale w tym momencie Ell zamknął jej usta długim pocałunkiem.
- Koniec gadania, idziemy  - zarządził i otworzył drzwi schowka, wyprowadzając z niego swoją dziewczynę. Para powoli udała się na górę, do pomieszczenia w którym przebywała reszta towarzystwa.
- O, są i moje gołąbki! – zawołał Ross, wyszczerzając zęby.
- Gdzie się podziewaliście? – spytała Laura.
- Hm..powiedzmy, że musieliśmy omówić pewną sprawę.. – zaczęła Rydel, niepewnie patrząc na Ratliffa.
 - Tak. Chcieliśmy wam coś ogłosić – ciągnął Ell, posyłając jej krzepiące spojrzenie – Coś bardzo ważnego. Myślę, że jest idealna pora – tu spojrzał na zegarek – Dokładnie dwadzieścia pięć minut do północy.
- Słuchamy z niecierpliwością – rzekła Alex, przyglądając się im z pewnym zaintrygowaniem.   
- No więc… Ellington i ja… - Rydel przełknęła ślinę.
- Jesteśmy parą. Prawdziwą tym razem, nie udawaną – dokończył Ratliff, łapiąc ją za rękę.
Oboje w napięciu czekali na reakcję przyjaciół, ale zamiast tego usłyszeli:
- To już do dawna wiemy, ale gdzie ta nowina?
- Właśnie?
- Co chcieliście nam powiedzieć?
- Jak to, właśnie to, że ze sobą chodzimy, jest tą nowiną – odparł zdumiony Ell – Poza tym skąd wiecie?!
- Oj dzieci, dzieci – rzekł Ross pobłażliwym tonem – To, że między wami coś iskrzy, było od samego początku jasne jak słońce. Prędzej czy później, to musiało stać się „oficjalne”. Przecież jesteście dla siebie stworzeni.
Reszta towarzystwa ochoczo przytaknęła.
- No ale dobra, niech będzie. Mimo, że to było do przewidzenia, zachowujmy się tak, jak byśmy się tego nie spodziewali. Wypijmy za zdrowie młodej pary!  - Rocky porwał butelkę szampana i już zabierał się za jej otwieranie, na szczęście w porę wyrwał mu ją z łap Riker.
- Spokojnie, młody. Do północy niewiele czasu, będzie podwójna okazja do świętowania!
Rydel i Ellington, wciąż nie dowierzając temu, że ich przyjaciele już dawno o wszystkim wiedzieli, z roztargnieniem przyjmowali od nich gratulacje. Charlie tez dorzucił od siebie parę słów i chyłkiem wymknął się do cichej sypialni, by w spokoju nastroić gitarę.

Został kwadrans do końca roku. Ross i Ryland udali się do ogrodu, by przygotować fajerwerki.
- Pamiętaj, co ci mówiłem. Nie spóźnij się! – pouczał młodszego brata Ross.
- Dobra, dobra. Prawdę powiedziawszy to ja wpadłem na ten genialny pomysł, więc na bank się uda – rzekł z właściwą sobie skromnością Ry.
- Niech ci będzie, geniuszu ty – blondyn zmierzwił mu włosy jakby był małym chłopczykiem i pobiegł po Laurę.

Tymczasem Alex z niepokojem rozglądała się po mieszkaniu. Zauważyła, że tuż po złożeniu życzeń Rydel i Ellingtonowi Charlie wymknął się z pokoju i gdzieś przepadł. Teraz szukała go, bo zależało jej na tym, żeby to właśnie on był pierwszą osobą, której powie „Szczęśliwego Nowego Roku!”. A zostało tylko 10 minut do północy. Nacisnęła klamkę od drzwi do sypialni i weszła do środka. Panowała tam ciemność. Nagle coś delikatnie musnęło jej ramię… Natychmiast odwróciła się i ujrzała przed sobą wysoką sylwetkę.
- Charlie… Szukałam cię – szepnęła Alex.
Szatyn i dotknął jej ręki i rzekł:
 – Chodź, usiądźmy gdzieś. Chcę ci coś zagrać.  
Dziewczyna pomogła mu dotrzeć do łóżka, na którym leżała gitara. Niedaleko na półce stała świeczka. Charlie sięgnął po nią i ją zapalił.
- No co? Chcę zrobić nastrój – zaśmiał się, widząc zdziwione spojrzenie towarzyszki. Po chwili spoważniał, usiadł, wziął gitarę i cichym, pięknym głosem zaśpiewał jej swoją piosenkę:

„When you smile I feel like I can’t breathe for a while,
And I need your eyes, your voice, your laugh,
The most important things in my life.

It makes me sad when I see the sparkling sky
I feel so bad when you’re not here
Keepin’ staring at those stars with me.

 Ref: Maybe it’s hopeless
         Maybe it makes no sense
         But it’s good to try
         To be happy at least for a while.

Now you’re here and my life’s not misery.
Funny thing – what if they knew that
I’m so much in love with you?”

Kiedy skończył, zobaczył, że z oczu Alex ciekną łzy.
- To najpiękniejsza rzecz, jaką ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił – rzekła wzruszonym głosem.
- To najbardziej pospolita odpowiedź jaką mogłaś mi dać – stwierdził Charlie i parsknął śmiechem.
- Masz rację – przyłączyła się do niego Alex – Ale to ty zacząłeś z tą pseudo-romantyczną świecą i nastrojem.
- Prawda… Widzisz, wygląda na to, że pod względem oklepanych tekstów i gestów dobraliśmy się idealnie.
- Pod każdym innym względem też – uśmiechnęła się dziewczyna.
Charlie spojrzał na  nią i dotknął jej policzka. Wciąż był mokry od łez. Przyciągnął ją do siebie i pozwolił, by położyła głowę na jego ramieniu.
- Ale ta piosenka naprawdę była śliczna – rzekła po chwili milczenia Alex.
- Wiem, w końcu to ja ją napisałem – powiedział Charlie i pogładził ją po ręce.

W tym samym czasie Ross namawiał Laurę na pójście na dach. Znajdowała się tam mała altanka. Brunetka prawie w ogóle tam nie wchodziła, gdyż miała lęk wysokości.
- Lauuuu proszę, to jedyna okazja, żeby wyraźnie zobaczyć ten cały gwiazdozbiór Pegaza. Dziś jest bardzo widoczny. Przecież kochasz astrologię.
- Po pierwsze, nie gwiazdozbiór Pegaza, tylko PERSEUSZA. Po drugie, nie astrologię, tylko astronomię. A po trzecie…
- Wszystko jedno, jak to nazywasz, kochanie. Wiem tylko, że właśnie to ci jest potrzebne do projektu na przyszły wtorek, więc nie marudź i chodź.
- Ale ja mam lęk wysokości – wahała się Laura.
- Nie bój się, jestem przecież przy tobie. Nie spadniesz.
- No dooobra – zgodziła się nastolatka i zaczęła wchodzić po schodach prowadzących na dach. Otworzyła klapę i znalazła się na tarasie z altanką. Tuż za nią pojawił się Ross.
Wzrok dziewczyny natychmiast padł na altankę – wyglądała magicznie. Przystrojona została kolorowymi światełkami i płatkami róż. Na stole stała świeca, szampan, dwa kieliszki i kadzidełko, z którego ulatniał się miły, kwiatowy zapach.
- Niespodzianka! – Ross podszedł do niej od tyłu, położył dłonie na jej talii i cmoknął ją w policzek.
Laura uśmiechnęła się.
- Czyli kantowałeś z tym gwiazdozbiorem, co?  - rzekła, odwracając się do niego.
- Tak jest, przyznaję się. Mam nadzieję, że mi wybaczysz – mrugnął do niej Ross.
- Za taki prezent sto razy ci wybaczę – stwierdziła brunetka i pocałowała go.

10!
9!
8!
7!
6!
5!
4!
3!
2!
1!

BUM! Strzeliły naraz trzy butelki szampana. Zaraz po nich zagrzmiały salwy fajerwerków. Te specjalnie przygotowane przez Rossa wybuchły na niebie na kształt serduszek. Z pięciu głośników wypłynęła dobrze wszystkim znana piosenka – „All you need is love” (włączcie http://www.youtube.com/watch?v=s-pFAFsTFTI ) Wszystko to za sprawą Rylanda, Rockiego i Rikera, którzy zajęli się „atrakcjami”. Ross i Laura na zmianę się całując i popijając szampana oglądali wspaniały pokaz sztucznych ogni i fajerwerków. Charlie i Alex jeszcze przez chwilę siedzieli w sypialni, ale wkrótce potem, trzymając się za ręce, przyłączyli się do reszty – Rydel, Ellingtona, Raini, Calluma i pozostałych braci Lynch. Świętowanie trwało do upadłego – tańcom śpiewom i radości nie było końca. Tak właśnie zakończył się rok pełen wrażeń. Dla Alex był to najlepszy czas w życiu. Bo przecież tyle się wydarzyło – poznała wspaniałych przyjaciół (na początku znała ich tylko z telewizji!) i chłopaka, przy którym czuje się szczęśliwa. Tak, nie obyło się bez problemów, czasem i łez, ale wszystko w końcu wyszło na prostą.

Następny rok był jeszcze lepszy – rodzice Alex na stałe zamieszkali w Miami i wreszcie na własne oczy ujrzeli Charliego. Co do szatyna, dzięki jego talentowi został zatrudniony przez pewną znaną wytwórnię jako kompozytor. Napisał nawet piosenkę dla R5! Zaczął zarabiać porządne pieniądze, nie musiał się więc bać o to, że nagle zostanie mu zabrany dom babci Herswish. Nadal mieszkał w budynku StarkWork Company, a dom wynajmował turystom z Europy.  Zespół R5 udał się w trasę koncertową. Ross uparł się, by pojechała z nimi Laura. Nazwał ją swoją „muzą” bez której absolutnie nie może komponować i występować na scenie. Mark po wysłuchaniu jego monologu przewrócił oczami i zgodził się, by Laura z nimi pojechała. Dzięki temu mocno zaprzyjaźniła się z Rydel, która kiedyś nie była do niej przekonana a teraz traktowała ją jak siostrę. Wyjaśniła się też sprawa z Gemmą, wyłapano parę osób należących do jej szajki. Ją samą z racji tego, że była pełnoletnia i popełniła takie przewinienia jak kradzieże, włamania na konta gwiazd i wymuszanie pieniędzy, wsadzono za kraty na 2 lata. Calumowi po wielu, wielu, wielu próbach w końcu udało się wyciągnąć Raini na randkę, co wszyscy okrzyknęli wydarzeniem roku. Zaś Alex towarzyszyła Charliemu i wspierała go, sama też nagrała parę coverów (w tym jeden duet ze swoim chłopakiem) i zyskała popularność w sieci.  

Tak kończy się historia dziewczyny, która spełniła swoje marzenia…

***

Co ja się będę rozpisywać... Dziękuję, że ze mną byliście. Dziękuję, że byliście cierpliwi i nie zniechęcaliście się nawet wtedy, gdy dodawałam rozdział miesiąc po czasie. Dziękuję za to, że czytaliście to opowiadanie, za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Dziękuję za to, że braliście udział w różnych konkursach i za wszystkie Wasze nominacje. Ten blog dał mi bardzo dużo, a Wy sprawiliście, że mam na twarzy uśmiech, bo moja praca została wynagrodzona. Kto by pomyślał, że napiszę aż tyle rozdziałów...111 stron. A pierwszy wpis pojawił się w sierpniu 2012 roku, W ŻYCIU nie pomyślałabym, że ktoś to będzie czytał:) 

jeszcze raz DZIĘKI!!!!!

PS: Rozważam założenie kolejnego bloga...kto wie co z tego wyjdzie. Wpadajcie tu czasem, jak coś mi wpadnie do głowy, od razu zamieszczę info;)

i pamiętajcie:
LOVE, LOVE, LOVE IS ALL WE NEED! 

~`BabyBlue



czwartek, 23 stycznia 2014

"All you need is love" ~` część I


Po wspaniałych świętach i urodzinach Charliego nastał wreszcie 31 grudnia. Przyjaciół już od rana ogarnął szał sprzątania. Sylwestra, którego połączono z urodzinami Rossa, mieli spędzić w domu Laury, tym razem w nieco mniejszym gronie. Zaproszenie dostał cały zespól R5, Calum, Raini, Charlie i Alex. Dwoje ostatnich czuło się już znaczniej lepiej. Charlie wciąż miał szynę na nodze, ale to na szczęście nie przeszkodziło mu w bezpiecznym dotarciu do domu brunetki.

W tym momencie Ross ucinał sobie pogawędkę z Raini, która usiłowała przyczepić złote serpentyny do sufitu.
- Szybko minął ten rok – westchnął blondyn – Aż trudno w to uwierzyć, tyle się zmieniło…
- Co ty nie powiesz – mruknęła Raini, z trudem utrzymując się na chybotliwym krzesełku.
- Taka jest prawda, moja droga. Czas mija, starzejemy się – rzekł melancholijnie Ross.
- Powiem ci, kto się zaraz zestarzeje. JA! Na tym cholernym krześle, jeśli zaraz mi nie pomożesz! – ryknęła czarnowłosa.
Nastolatek potulnie przybył jej z pomocą. Całemu wydarzeniu z rozbawieniem przyglądała się Alex:
- Dobra robota, Ray! Wreszcie ktoś go zagonił do pomagania.
- Ma się te zdolności organizacyjne – przyznała skromnie Raini.
- Dziewczyny, jesteście niemożliwe – jęknął Ross – jest dopiero dziesiąta rano, do Sylwestra mnóstwo czasu, a wy już latacie po domu jak kot z pęcherzem i wszystko pucujecie. Na co ten pośpiech?
- A na to – Laura siedząca nieopodal ze ścierką w ręku przyłączyła się do rozmowy – żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik do godziny 16:00.  Potem będziemy spokojnie mogli zacząć imprezę, bez żadnych opóźnień.
- Macie zamiar sprzątać jeszcze 6 GODZIN?! – przeraził się Ross.
- A ty to co?! – zawołały na raz wszystkie dziewczyny.
- Yyy...no tak, mój błąd. A więc… MAMY zamiar sprzątać jeszcze 6 godzin?
- No tak, ja nie widzę w tym problemu – wzruszyła ramionami Laura – Po ostatniej imprezie Vanessy dom wygląda, jakby przeszło po nim tornado.
- Bo siostrę trzyma się krótko, wiem co mówię – rzekł z pewnością w głosie Ross.
- Ha! Ciesz się, że nie ma tu Rydel, bo po tych słowach pewnie byś oberwał – stwierdziła Alex.
- Jak najbardziej by ci się z resztą należało – wtrącił Raini.
- Wiecie co, nie zniosę ani sekundy dłużej towarzystwa złośliwych bab. Idę stąd – obraził się Ross i demonstracyjnie wymaszerował z pokoju, udając się do salonu. Tam na kanapie siedział Charlie, który nucił pod nosem i pobrzękiwał na gitarze. Blondyn dyskretnie stanął w progu i wysłuchał utworu granego przez kolegę.
- Hej, to było całkiem niezłe! – rzekł po ucichnięciu strun gitary.
Charlie natychmiast zwrócił się w jego stronę:
- Co było niezłe?
- Ta piosenka, którą przed chwilą grałeś. Czyja?
- Moja  - rzekł krótko szatyn.
- Naprawdę ? – Ross nie krył zdziwienia  - nie wiedziałem, że komponujesz. Dobra robota!
- Dzięki – uśmiechnął się Charlie – Napisałem ją… Napisałem ją dla Alex. 
- Masz dziś dobrą okazję, żeby jej zagrać – stwierdził Ross – Spodoba jej się.
- Tak myślisz?
- Jasne, jestem tego pewien.
- Nie zaszkodzi spróbować…. – Charlie zagapił się w okno, po czym zwrócił się w stronę towarzysza – a ty coś planujesz z Laurą?
- O tak – Ross zatarł ręce  - Ale to moja słodka tajemnica.

Czas mijał błyskawicznie. O 18:00 zjawili się bracia i siostra Rossa oraz Calum. W domu Laury od razu zrobiło się weselej i pięć razy głośniej.
- Mam nadzieję, że macie petardy? – spytał Rocky.
- Pewnie  - Ross pokazał mu stos kartonowych pudeł leżących przy wejściu do domu.
- To dobrze. Bo przywiozłem trzy pudła swoich - wyszczerzył się brunet i zaczął wyciągać z bagażnika swój „sprzęt”.
Ross przewrócił oczami i pomógł bratu ustawić pudła przy innych.
Calum i Raini w tym czasie zajmowali się przygotowywaniem koreczków.
- Mmm, ale jestem głodny… - rudzielec sięgnął po przystawkę.
- Zostaw!  - Ray zdzieliła go po łapach – To dla gości.
- Hmm przepraszam? A ja to niby kim jestem? – obraził się Calum.
- Bezczelnym głodomorem – ucięła czarnowłosa.
- Jak wam idzie? – Alex w pośpiechu wpadła do kuchni.
- Praca wre. Ja robię koreczki, a Calum je zżera.
- O wypraszam sobie! – oburzył się piegowaty.
- Co to za krzyki, ludziska? – do pomieszczenia weszła Rydel. Ubrana była w świetnie dopasowaną, czarną sukienkę z tiulem. Na nogi założyła czarne szpilki na wysokim obcasie. Włosów nie miała rozpuszczonych, tym razem upięła je w gustowny koczek. Zrezygnowała też z tysiąca bransoletek i koralików, które zazwyczaj nosiła na rękach. Zastąpiła je elegancką, srebrną bransoletką. Wszyscy umilkli, przyglądając się jej w zachwycie.
- Boże, ale ślicznie wyglądasz! – Alex przerwała ciszę.
Zewsząd napłynęły ku speszonej blondynce różnorakie komplementy. W końcu do kuchni wpakowali się pozostali bracia Lynch, których natychmiast wygoniła Raini, w celu uratowania koreczków przeznaczonych na później. Rydel napotkała wzrokiem Ella i zadrżało jej serce. Jego oczy migotały w pełnym zachwycie…

Tymczasem Ross po uporaniu się z pudłami, zawołał Rylanda. Przez pół godziny w kompletnym odosobnieniu szeptem ustalali pewne dodatkowe atrakcje.
Do końca roku pozostało niecałe 6 godzin.

***

PRZEPRASZAM. jej strasznie Was przepraszam, ze tak zaniedbałam bloga:(
dodaję wreszcie ten rozdział, chociaż miałam go dodać hoho...na początku stycznia. 

no cóż...jak widać jeszcze nie kończę bloga, ostatni rozdział podzieliłam na dwie części, dziś dodaję pierwszą. Po prostu chciałam dodać jak najszybciej, a jakbym od razu napisała dwie części, czekalibyście pewnie kolejny miesiąc:/

jeszcze raz przepraszam. zapraszam do czytania i proszę komentarze.
kocham wszystkich Czytelników:***

~`BabyBlue

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Hej. Krótkie info - rozdział dodam albo w ten, albo w przyszły weekend. Miał być na Sylwestra, ale miałam sporo zamieszania z imprezą w moim domu i nie miałam czasu napisać:D

Definitywnie ostatni rozdział, więc przygotujcie się na dłuuuuugie podziękowania:)

~`BabyBlue