Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 lipca 2013

"You can come to me"




Charlie od ładnych paru godzin siedział w swoim pokoju i zastanawiał się, co robić. Ze zdenerwowania cały dygotał. Jeszcze nigdy nie stracił głowy dla kogoś tak podłego i dwulicowego jak Gemma! A przecież mógł łatwo zapobiec całemu temu cyrkowi. Wystarczyło słuchać zdrowego rozsądku, który od początku podpowiadał mu: „nie leć na jej piękne oczy, bo nic dobrego z tego nie wyniknie”. Oczywiście, postąpił inaczej – zupełnie zgłupiał i pozwolił, by owinęła go sobie wokół palca. 

Jedno tylko go dziwiło. Skoro nie była nim zainteresowana, to po co nadal pozwalała mu do niej przychodzić? Dla własnej satysfakcji? Żeby „odhaczyć” jeszcze jednego idiotę, który zrobiłby dla niej wszystko? To jakaś psychopatka! Trzeba ją powstrzymać. Tylko jak? Chyba najlepiej będzie ostrzec Rossa, powiedzieć mu, żeby sobie odpuścił zanim będzie za późno. Nie przepadał za blondynem, ale nie chciał też, by przez jakąś bezwartościową dziewczynę rozwalił swój związek z Laurą. Tylko czy Ross będzie chciał go wysłuchać?  Z pewnością nie. Ale może znajdzie się ktoś inny,  kto przemówi mu do rozumu? Charlie nawet dobrze wiedział, kto idealnie nadaje się do tego zadania. Z uśmiechem na ustach wybrał numer do Alex. Dziewczyna odebrała dopiero po czwartym sygnale.
- Tak?
- Cześć Alex!
- Oo, proszę. Wreszcie postanowiłeś się odezwać – w jej głosie można było wyczuć wyrzut.
- Jak to? – nie zrozumiał Charlie. Naraz przypomniał mu się, że istotnie, przez ostatnie parę dni żył w innym świecie. W świecie rudych włosów i niebieskich oczu. Cholera, że też musiał się z tego otrząsnąć dopiero dzisiaj – No tak, przepraszam cię. Byłem trochę zajęty…
- Ha! – prychnęła pogardliwie Alex – Chyba nawet wiem, czym.
- Słuchaj, muszę się z tobą koniecznie spotkać, mam ci do powiedzenia coś bardzo, bardzo ważnego.
- No nie wiem, nie wiem. A na pewno chcesz mnie widzieć? Nie będę ci PRZESZKADZAĆ?
- Nie wygłupiaj się, jasne, że chcę. Wpadnij, kiedy tylko będziesz mogła.
- Hmm…W ostateczności.. – zgodziła się Alex -Może być za pół godziny?
- Jasne.
- Dobra, do zobaczenia.
- Na razie!

Charlie odetchnął z ulgą. Przynajmniej wiedział, że nie zasypuje gruszek w popiele. Poproszenie jej o pomoc w sprawie rozmowy z Rossem byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale sam też powinien coś zrobić. Miał już nawet pewien pomysł i postanowił podzielić się nim z Alex. Póki co, trochę obawiał się jej przyjścia, bo czekało go sporo, sporo wyjaśnień… 

Spojrzał na zegarek. Zostało jeszcze trochę czasu, może zdąży skoczyć do kwiaciarni i kupić jej ładny bukiecik. Z kobietą łatwiej się rozmawia, kiedy udobrucha się ją jakimś prezentem. Wiedział to z własnego doświadczenia, nie raz bombonierka czy pęk kwiatów uratowały mu skórę (często zdarzało mu się dostać kosę z jakiegoś przedmiotu, co babcia przyjmowała niezbyt entuzjastycznie). 
 Nie nakładał nawet żadnej kurtki, ani bluzy. W końcu kwiaciarnie była tuż za rogiem. Wyskoczył jak z procy i pognał na ulicę przecinającą Cranberry Street. Ale tu spotkał go zawód – sklepik  był zamknięty na cztery spusty. Na szybie pisało tylko: „Przerwa Świąteczna. Wszystkim klientom życzymy Wesołych Świąt!” . 
To chyba jakieś żarty. Przecież dzisiaj jest dopiero 21, do jasnej cholery! – pomyślał ze złością chłopak.
 Pozostało mu albo wracać do domu z niczym, albo lecieć do innej kwiaciarni( „FlowerPower”), parę przecznic stąd. Ponownie spojrzał na zegarek. Alex miała przyjść za 10 minut! Zdąży, jeśli pobiegnie. A więc zaczął szaleńczy bieg. Trochę żałował, że jednak nie wziął jakiejś bluzy. Dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych. W dodatku mroźny, porywisty wiatr cały czas zmieniał kierunek. Raz z całych sił dmuchał mu w kark, a raz podstępnie wciskał się pod koszulę.  Oprócz tego tak mocno gwizdał mu w uszy, że stały się czerwone.  
W końcu cały zziajany dotarł do kwiaciarni FlowerPower. Na jego szczęście była otwarta. Wbiegł do środka, poprosił sprzedawczynię o klasyczny bukiet czerwonych róż, zapłacił, i już biegł z powrotem, tym razem z pokaźnych rozmiarów podarunkiem w rękach. Długie łodygi i rozłożyste pąki pachnących, czerwonych kwiatów zasłaniały mu drogę, więc nawet nie zauważył stojącej już pod furtką Alex i, oczywiście, władował się w nią wraz ze swoim nieszczęsnym bukietem.
- Uh, co ty robisz?! – wrzasnęła, z trudem łapiąc równowagę.  
- Ee… Daję ci kwiaty? – zmieszał się Charlie, pospiesznie przywołując bukiet do porządku. Nie wyglądał najlepiej – mimo, że mocno go trzymał podczas biegu, wiatr zdołał złamać parę łodyżek. Pąki natomiast pogniotły się przy zderzeniu z Alex. 
- Yhym, dzięki – odparła dziewczyna, ostrożnie przejmując od Charliego róże – A coś ty taki zgrzany? Biegłeś?
- Nie, czołgałem się – rzekł szatyn, trochę zły. Uszy mu wręcz pulsowały od mroźnego wiatru.
- Okej, okej. Ale czemu nie masz na sobie bluzy, czy czegoś? Dzisiaj jest potwornie zimno! Jeszcze rano pół biedy, bo świeciło słonce, ale teraz po prostu zamarzam w miejscu. Zobacz – założyłam nawet płaszcz.
- Widzę – kiwnął głową Charlie – Nie wziąłem bluzy, bo się spieszyłem. Nie wiedziałem, jaka jest temperatura na zewnątrz.
- Żebyś się tylko nie przeziębił na święta – pogroziła mu palcem Alex.
- Przestań – zaśmiał się – mówisz jak moja babcia. Nawet jeśli się przeziębię, to nie jestem dziewczyną, żeby się przejmować jakimś katarkiem. Pokicham, pokicham i przestanę.
- Dobra, jak chcesz…. Może byśmy weszli w końcu do domu? Bo podobno masz mi coś do powiedzenia.
- Aa tak, zapraszam – zreflektował się, otworzył furtkę i  przepuścił Alex. Wkrótce potem pili ciepłą herbatę w pokoju babci Herstwish.
Dziewczyna z zaciekawieniem oglądała fotografie ustawione na parapecie.
- To twoi rodzice? – spytała, wskazując palcem na zdjęcie młodego małżeństwa oprawione w ramki.
- Tak.
- Jesteś niesamowicie podobny do mamy, wiesz?
Charlie uśmiechnął się.
- Każdy mi to mówi.
 - Ooo, a co to za cuda? – wykrzyknęła, spostrzegłszy bogatą kolekcję małych figurek z żabkami.
- Moja babcia uwielbiała je zbierać, jest ich mnóstwo, nie tylko w tym pokoju. Niektóre pochowała do pudełek, bo już się nie mieściły na półkach.
Alex spojrzała na niego ze szczerym zainteresowaniem. Ha, gdyby była tu Gemma, nie zwróciłaby nawet uwagi na te żabki. Prędzej wyraziłaby swoją opinię co do umeblowania pokoju („czy aby na pewno mogę usiąść na tej starej kanapie? nie rozleci się? a ten stolik ma już chyba ze sto lat, nie myślałeś o zakupie nowego?”) i koloru ścian („no przecież zielony już dawno wyszedł z mody, słoneczko. Jest passé!”).
To mu przypomniało, w jakiej sprawie zaprosił Alex do siebie:
-  Chciałem ci o czymś opowiedzieć. A raczej o kimś.
Na twarzy nastolatki pojawiły się pierwsze oznaki napięcia.
- Bo widzisz…Ta dziewczyna, na którą przez przypadek się natknęliśmy, ma na imię Gemma. Dała mi swój adres, więc… odwiedziłem ją parę razy i…
- Jesteście razem? – spytała cicho, aczkolwiek groźnie, świdrując go spojrzeniem.
- Słucham? Nie! Absolutnie nie! – zaprzeczył gorąco  - I właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Że coś do mnie dotarło.
Alex wydawała się być zdziwiona tym, co usłyszała.
- Coś…do ciebie….dotarło?
- Tak. Na początku… co tu dużo gadać, zabujałem się w niej. Poleciałem na jej wygląd. No i popełniłem błąd, bo okazała się podłą zdzirą. Tak naprawdę tylko mnie wykorzystała, uświadomiłem to sobie, kiedy przeczytałem jeden wpis w jej pamiętniku. Jak to napisała, jestem tylko „nieciekawym i nijakim facetem”. Ale pół biedy, że to nie ja byłem jej celem. Ona się szykuje na Rossa. Chce go odciągnąć od Laury i sprawić, żeby z nią zerwał. A chyba już do tego nie daleko, bo on ciągle u niej przesiaduje.
-  Biedna Laura – szepnęła Alex, po czym aż zagotowała się ze złości. – Za kogo się uważa ta Gemma?!  Jak w ogóle można tak kogoś wykorzystywać!
- I pomyśleć, że jeszcze trochę i nasz związek też byłby narażony – dodał Charlie, kiwając głową.
- Czekaj, związek? NASZ związek?
- No.. – plątał się szatyn – No bo… No bo jak to inaczej nazwiesz?
- Nazwę co? – pytała podejrzliwie Alex.
- To, co jest między nami.
- Nie wiem, może przyjaźń?
- Hm…No tak. A więc nasza PRZYJAŹŃ też byłaby narażona – powiedział z naciskiem Charlie, patrząc na nią uważnie.
Dziewczyna starała się unikać jego wzroku.
- To co zrobimy? Trzeba chyba porozmawiać z Rossem.
- Właśnie o to cię chciałem prosić.
- Że co?! – oburzyła się nastolatka. – Dlaczego to ja mam mu przemawiać do tej jego łepetyny? To chyba nie mój problem, że co rusz się w kimś zakochuje!
- Ej, nie przesadzaj. W końcu ja przechodziłem to samo co on, a nie można o mnie powiedzieć, że zmieniam dziewczyny jak rękawiczki.
 - O, przepraszam. A sam kiedyś powiedziałeś, że zawsze miałeś powodzenie.
- No tak, ale to dziewczyny lecą NA MNIE, a nie na odwrót.
- Mam więc rozumieć, że, oprócz zauroczenia Gemmą, jeszcze nigdy się porządnie nie zakochałeś?
- Właściwie, to… - zaczął nieśmiało, ale zaraz potem machnął ręką i zamilkł.
- Wracając do rozmowy z Rossem  -  Alex podjęła na nowo temat. – Nie lepiej najpierw powiedzieć  o wszystkim Laurze?
- To by była największa głupota, jaką mogłabyś zrobić – stwierdził chłopak. – Nie widzisz, jaka jest ostatnio zdenerwowana? Sama widzi, co się święci, po co jeszcze bardziej ją dołować?
- No dobrze, spróbuję spotkać się z Rossem i mu wygarnąć to i owo. Ale niczego nie obiecuję. Bo niby czemu miałby mnie wysłuchać?
- Hmm, jakby to delikatnie powiedzieć. My się z Rossem nie bardzo lubimy, więc nic by z tego nie wyszło, jakbym ja spróbował z nim dyskutować – wytłumaczył jej Charlie.
- Cały czas się zastanawiam, dlaczego wciąż się na siebie dąsacie – zachichotała Alex.
- Bo cię skrzywdził – burknął chłopak – Może nie tak dosłownie. Bo najpierw ty mi dałaś z liścia, potem ja jemu przyłożyłem w nos, a na koniec on mi podbił oko.
- Tak, pamiętam. Co też to były za czasy  - westchnęła dziewczyna, próbując zachować powagę, co nie za dobrze jej wychodziło.
- Mów za siebie, okej?  - obraził się Charlie.
- Ale wiesz co? Jednego nigdy nie wybaczę Gemmie. Że nazwała ciebie „nieciekawym i nijakim facetem”. Przecież przy tobie nie da się nudzić!
- No tak, znajomość ze mną może powodować uszczerbek na zdrowiu  - na twarzy szatyna pojawił się lekki uśmiech.

Tak na rozmowie zleciało im parę godzin. Nawet nie spostrzegli,  kiedy na dworze zrobiło się zupełnie ciemno.
- O kurcze, ale późno!- zawołała Alex, patrząc na zegarek w komórce. – Muszę się zbierać.
- Nie, nigdzie nie idziesz. Nie puszczę cię w takich ciemnościach – rzekł  krótko jej towarzysz.
- Charlie, nie wygłupiaj się. Autobus jedzie prosto pod hotel.
- Haha, o tej porze, moja droga, żadnego autobusu już nie złapiesz. Zwłaszcza, że niedługo święta.
- No to zadzwoń po taksówkę – wzruszyła ramionami Alex.
- Nie – uciął  chłopak. – Po prostu zostań tu na noc.
- Co proszę?! – nastolatka zrobiła wielkie oczy.
- Co ci szkodzi? Jutro nie musisz iść do studia, bo macie przerwę świąteczną. Zajęcia się skończyły, oceny semestralne są już  wystawione. Nawiasem mówiąc, straszny z ciebie kujon, wiesz? W twoim wieku to aż nienormalne mieć same piątki i szóstki. No, ale nie ważne. Jutro i tak nie masz nic do roboty. A przydałaby mi się pomoc w  dekorowaniu domu na święta. Dowiedziałem się, że dają mi czas do 27 grudnia, potem przeprowadzam się do domu dziecka. Chciałem, żeby te ostatnie święta były wyjątkowe.
- Poczekaj, poczekaj – przystopowała go Alex. – Po pierwsze, to żaden ze mnie kujon. Po prostu się dobrze uczę, w przeciwieństwie do innych – tu spojrzała na niego wymownie – Po drugie, skąd wiesz, że nie mam na jutro żadnych planów? Ja też muszę udekorować co nieco, kupić prezenty, i tak dalej.
- Co ty do jasnej ciasnej masz do dekorowania, przecież mieszkasz w hotelu! – przerwał jej Charlie.
- Po trzecie – kontynuowała jak gdyby nigdy nic – zupełnie zapomniałam ci powiedzieć, że rozmawiałam z Jessy. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, nie będziesz musiał się przeprowadzać do domu dziecka.
- Jak to? – zdziwił się szatyn – Przecież wszystko już ustalone, papiery podpisane, nie da się tego odkręcić.
- Zapominasz, kim jest Jessy i kogo może znać – uśmiechnęła się Alex – Nie martw się, już ona to jakoś załatwi. Na razie nie wiem, co planuje, ale chce się z tobą zobaczyć. Postanowiłam cię jutro do niej zaprowadzić. Dała mi swój adres. 
- No dobra, chyba mogę jej zaufać. Pójdę tam, ale pod jednym warunkiem.
- Że zostanę u ciebie na noc?- domyśliła się Alex.
- Mhm – skinął głową Charlie i wyszczerzył się.
- Ale…To jest niemoralne.
- Dlaczego?
- Bo ty jesteś niepełnoletni i ja jestem niepełnoletnia…I zapraszasz mnie do siebie na noc. Nie widzisz w tym żadnych podtekstów?
- Absolutnie żadnych – zaprzeczył chłopak.  – Przecież nie jestem jakimś zboczeńcem. Pokoje są dwa, ja będę spał w swoim, ty możesz spać tu.
- No dobrze – skapitulowała Alex i głośno ziewnęła – Ale nikomu ani słowa, jasne? Jeszcze brakuje, żeby moi rodzice się o tym dowiedzieli.
Charlie zachichotał. Podszedł do szafki, wyjął z niej długą koszulę i podał Alex. Pościelili łóżka i  przebrali się do spania. Zaparzyli dwie herbaty i zjedli kolację. Godzinę później oboje byli pogrążeni we śnie. Dziewczyna śniła o ogromnej choince i o powieszonych na niej bombkach, girlandach, pierniczkach, cukierkach, a nawet skarpetkach. Naraz z objęć Morfeusza wyrwał ją potężny huk. Była to mieszanka gardłowego krzyku osoby mordowanej i strzału z armaty. Tak się przestraszyła, że z wstała i z piskiem wleciała do sypialni Charliego.
- Boże! Słyszałeś to?!  - ledwo tłumiąc krzyk, zaczęła szarpać ramię szatyna.
- Słyszałem co? – spytał nieprzytomnie, unosząc głowę.
- No, ten hałas. Jakby ktoś kogoś zabijał – szeptała gorączkowo Alex
- Nie, nic nie słyszałem. Spokojnie, pewnie coś ci się przyśniło – dotknął jej ręki i wyczuł, że drży.  – Nie bój się.
Nagle coś go zaswędziało w nosie i potężnie kichnął.
- JEZUS MARIA, TO WŁAŚNIE TO!! – wrzasnęła Alex.
- Co?
- To ten dźwięk, który mnie zbudził!
Charlie spojrzał na nią, jak na idiotkę, po czym wybuchnął śmiechem.
- Ja tylko kichnąłem, głuptasie.
- Kichnąłeś? – powtórzyła bezmyślnie  - Przecież to brzmi, jak jakiś mord!
- No wiem, moje kichnięcia są dziwne i bardzo głośne. Co zrobić, taki już się urodziłem – odparł, wciąż się śmiejąc.
Alex nadal była roztrzęsiona, ale już nic nie mówiła. Charlie postanowił ją uspokoić różnymi zabawnymi historyjkami, które babcia opowiadała mu, kiedy się czegoś bał. Położyła głowę na poduszce, obok niego. Przez dziesięć minut uważnie słuchała, potem oczy zaczęły jej się kleić, i nim spostrzegł – spała. Uśmiechnął się, przykrył ją kołdrą i  postanowił powstrzymywać się od kichnięć, żeby jej nie przestraszyć. To nie było łatwe, ale  w końcu i jemu udało się zasnąć.  
***

No hejj :) 

Poprosiłam moją przyjaciółkę, żeby napisała notkę, bo nie chciałam, żebyście się denerwowali, że nie ma rozdziału.  Trochę się rozpędziła, z tymi trzema tygodniami :D Z działki wróciłam rano, więc już dziś dodaję rozdział. Jeszcze raz przepraszam za wszystkie opóźnienia. 

I za to, że zajęłam się tylko jednym wątkiem. Jakoś się tak strasznie rozpisałam i nie mogłam skończyć, wyszło z 5 stron O.o
 nie chciałam jeszcze dokładać innych wątków, bo byłoby za długie. następny rozdział może jeszcze w tym tygodniu, siedzę na tyłku i się nie ruszam przez cały miesiąc;)

A co do konkursu, widzę, że lato rozleniwia nie tylko mnie;p 
komuś tu się nie chciało odpowiadać na pytania  ^^ 
Najwięcej poprawnych odpowiedzi miała Martha Marano! 

czy mogłabyś mi podać link do swojego bloga? (:


trzymajcie się! 
~`BabyBlue

środa, 24 lipca 2013

Hej :D Przepraszam, że dopiero teraz piszę ale wczoraj wróciłam z obozu i od razu rodzice oznajmili mi, że jadę do Białki. Rozdział dodam za jakieś 2-3 tygodni.
W imieniu BabyBlue jej przyjaciółka :)

środa, 17 lipca 2013

"You make me wanna say: I do"

                                                                         
                                                                             ***
Rydel w końcu odnalazła budynek MiamiMail Post Office. Podeszła do najbliższego okienka. Za szybą siedziała korpulentna kobieta i z wyrazem błogości na twarzy zajadała się czekoladowymi pralinkami z przyozdobionego kokardą pudełeczka.
- Eee…przepraszam? – zaczęła niepewnie blondyna. Pracowniczka poczty jakby ocknęła się z pięknego snu, szybko otarła usta i  posłała jej niezbyt przyjazne spojrzenie– Nazywam się Rydel Lynch, przyszłam po przesyłkę.
Twarz kobiety natychmiast się rozpogodziła.
- No nareszcie! – westchnęła z ulgą – Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
Nastolatka bynajmniej nie spodziewała się takiej reakcji. Adresatka przychodzi na pocztę, by odebrać paczkę świąteczną. Co w tym takiego wspaniałego?
- To…Gdzie mam podpisać? – spytała, patrząc podejrzliwie na kobietę.
- Ah nie, nie trzeba nic podpisywać. Właściwie to już miałam wzywać ochronę, bo kto by to widział takie dziwactwa wyprawiać na Święta. Ale on się uparł, powiedział, że to piekielnie ważne itd., itp…
- Zaraz, o czym pani mówi?
- O kim, moje dziecko. No, o tym chłopaku, siedzi na korytarzu w prawo – wskazała kierunek grubym palcem.
Rydel zrobiła parę kroków i wysunęła głowę tak, by widzieć korytarz. Rzeczywiście, na parapecie, ze słuchawkami na uszach, siedział nastolatek. Miał zamknięte oczy i rytmicznie stukał palcami o szybę. Blondyna zmrużyła oczy i przyjrzała się mu nieco dokładniej… „Jezu, to przecież Ellington!!” – pomyślała z przerażeniem i błyskawicznie wróciła do otyłej pracowniczki poczty.    
- No co znowu? – jęknęła, z żalem odkładając pudełko pralinek na biurko.
- Czegoś tu nie rozumiem. Proszę mi wyjaśnić, jakim cudem on się tu znalazł?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami kobieta – Ale podobno siedzi tu od otwarcia poczty, czyli od  6 rano. I cały czas bredzi coś o jakimś przeznaczeniu.
- Przeznaczeniu? – zdziwiła się Rydel.
- Uparł się, że mam wysłać kartkę do odbioru paczki na twój adres. To w sumie niedorzeczne i niedozwolone, ale tak bardzo prosił…
- To pudełko czekoladek jest pewnie od niego? – spytała niewinnie Delly.
- Nie twój interes – obraziła się pracowniczka – Idź wreszcie do tego swojego Romea, bo nie zniosę go ani chwili dłużej.
Rydel parsknęła śmiechem i skierowała się do miejsca, gdzie siedział Ellington. Powoli zbliżyła się do niego i ściągnęła mu z uszu słuchawki.
- Ej! Tak nie można! – ryknął, otwierając oczy. Kiedy ujrzał blondynę, o mały włos nie spadł z parapetu – O mój Boże, Rydel!!
- No cześć, co u ciebie słychać? – spytała jak gdyby nigdy nic. W jej głosie można było wyczuć napięcie.
Chłopak milczał, wpatrując się w swoje buty.
- I co, jesteś z siebie zadowolony?
- Tak. Uważam, że było warto. W końcu przyszłaś.
- Ale po co to wszystko?
- Po to, żeby udowodnić ci, że to naprawdę może się udać.
- Ell, przecież to nie ma…
- Cicho bądź! – krzyknął chłopak i zakrył dłonią jej usta. Jego oczy płonęły. Poczuł, że wstępuje w niego jakaś siła, której nie umie przezwyciężyć.  – Teraz mówię ja i radzę ci, lepiej mnie wysłuchaj. Nie można twierdzić, że coś nie wyjdzie, jeśli się nawet tego nie spróbowało. Powiedziałaś mi, żebym zapomniał o tym, co zdarzyło się w kinie. Próbowałem, ale, cholera jasna, nie umiałem, rozumiesz?  Nie umiałem zapomnieć! Bo przecież dobrze wiem, że wtedy czułaś do mnie to samo, co ja nadal czuję do ciebie. Dlatego też nie mogłem pojąć, czemu nie chciałaś dać nam szansy. Ale teraz już wszystko jest jasne. Ty się po prostu boisz! Boisz się spróbować! Dlaczego, Rydel, dlaczego? Przecież nie masz nic do stracenia!
- Zaadresowałeś fałszywą paczkę po to, żeby się ze mną spotkać i powiedzieć mi to wszystko? – Blondyna próbowała zmienić temat. Mowa Ratliffa zrobiła na niej wielkie wrażenie, ale wolała jeszcze nie odpowiadać na jego pytanie.
- Nie paczka, tylko prezent. Nie jest fałszywy, to mogę ci obiecać.
- A gdzie on jest?
- Stoi przed tobą – wzruszył ramionami chłopak.
Rydel popatrzyła na niego jak na wariata.
- Chcesz powiedzieć, że ty jesteś moim prezentem?!  - zawołała. Ni stąd ni zowąd w jej głowie pojawił się obrazek Ellingtona z ogromną wstążką przyczepioną do pleców, wyskakującego jak królik z ogromnego, kartonowego pudła i krzyczącego „NIESPODZIANKAAA!”. Wizja była tak realistyczna, że dziewczyna zaczęło chichotać.
- Z czego się śmiejesz? – burknął brunet.
Delly odrzekła, z trudem łapiąc oddech:
- Zzz tego… jak wyglądałbyś… siedząc w…w… wielkim pudle z kokardą!
Ell uniósł brwi i sam zaczął się śmiać.
- A jeszcze lepiej bym wyglądał, jakbym wyskoczył z wielkiego tortu jako striptizer – dodał.
Rechotali jeszcze przez dobrych parę minut. Kiedy już się uspokoili, Rydel wyznała ze szczerością:
- Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. Dziękuję.
Uśmiechnęła się i przytuliła Ellingtona.
- Nie ma sprawy, jestem specjalistą od kosmicznych pomysłów – wyszczerzył się chłopak - 
    - To jak? Potrafisz odpowiedzieć na moje pytanie?
Rydel dobrze wiedziała, o co mu chodziło.
- Tak. Teraz już wiem, że warto spróbować – rzekła i objęła go jeszcze mocniej.
- Kurcze, ja to umiem przekonywać ludzi -  zaśmiał się brunet – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że z udawanej pary staliśmy się prawdziwymi zakochańcami, Delly.
- Mam tak samo. Ale jedna prośba. Nie mów na mnie Delly. Nie za dobrze mi się to kojarzy.
Ratliff pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Dobrze. To od dziś będziesz moim Dellfinkiem, zgoda?
Blondynka zaśmiała się i w odpowiedzi cmoknęła go w policzek.  
Ellington był w tym momencie najszczęśliwszą osobą na ziemi.

                                                                                ***

                                        Następny rozdział za tydzień. A to piosenka z tytułu:



Do zobaczenia :)
~`BabyBlue

poniedziałek, 8 lipca 2013

BONUSIK

Hej hej, rozdział pojawi się dopiero za tydzień, gdyż jutro wyjeżdżam na działkę, wracam 17go. A że to tak zwana "wieś zabita dechami" nie ma tam wifi :D 

Ale jest pewna zaleta - będę miała mnóstwo czasu, żeby napisać parę rozdziałów naprzód. Także jak tylko wrócę do domku zabieram się za ich dodawanie ;)

A dziś obiecany przeze mnie MEGA GIGA bonus. Trochę zdjęć R5 (źródło - tumblr.com), trochę z Austina&Ally plus gify i quiz. To zaczynamy:)



 


zdjęcia schodowe;)



haha jak ja uwielbiam to zdjęcie xD

Fajna koszulka, Rossy ;)





Tak Rocky, zdecydowanie powinieneś zdjąć koszulkę;)




Moja Elfowa Delly :**


Ah to Rikerowe ciałko:3

i parę gifów z Rockym i Rikerem:





No toż to oczywiste;)


Omnomnom  *__*

Bu!
Riker: "Jezu, co my tu robimy?!"
Rocky: "GDZIE JEST KU*WA POLSKA JA SIĘ PYTAM???!"



Rocky: Ciekawe, czy na policzku też ma łaskotki...Ahahah jednak ma! :D








i rodzinka w komplecie (:  haha mina Delly w ostatnim <3 









a tu trochę zdjęć z A&A :)



Czas na króciutki quiz!  Pytania są naprawdę banalne. Kto odpowie prawidłowo (i jak najszybciej) na wszystkie, będzie przeze mnie "reklamowany" i polecany przez następne trzy rozdziały!


1)  Kto powiedział, że muzyka jest poezją z osobowością?
2) Kto uwielbia jeść GoGurty i ma starszą siostrę, która też jest aktorką?
3) Kto lubi Hello Kitty?
4)  Kto ma dziewczynę o imieniu Kelly?
5) Kto jako jedyny z obsady Austina&Ally nie ma brązowych oczu? 

teraz pytania odnośnie opowiadania:
6) Jaki kolor oczu ma Charlie?
7) Czy to prawda, że Ross kiedyś już chodził z Laurą?
8) Jak ma na nazwisko Alex?
9) Jak Raini najczęściej mówi na Calluma? (mogą być 2 określenia)

10)* Kim według ciebie jest Gemma? 
Wyraź w dwóch zdaniach swoją opinię o tej bohaterce.

* - pytanie dodatkowe


A teraz coś o mnie. Krótko, żeby nie zanudzać;p

1) Trzej ulubieni aktorzy  - Johnny Depp, Andrew Garfield, Logan Lerman 






2) Trzy ulubione zespoły (oprócz R5 oczywiście;)) - Coldplay, The Offspring, The Ting Tings 



3) Trzy ulubione filmy - "Iluzja", "Midnight in Paris", "Bandslam" plus wszystkie części HP i Piratów z karaibów 

4) Nienawidzę żelków. Robi mi się po nich niedobrze O.o  

5) Uwielbiam wszystkie możliwe dania makaronowe i typowe polskie dania typu pierożki :3

6) Jestem uzależniona od: Nutelli, muzyki, seriali, książek przygodowych, wygłupów, tańca, spania, wcinania słodyczy i lenistwa ^^

7) Gram od 5 lat na gitarze klasycznej i od 3 na elektrycznej, a ostatnio wreszcie dostałam w swoje łapy gitarę akustyczną! (ma się te dobre oceny:p)

8) Bardzo lubię pisać opowiadania i wiersze, tworzyć i komponować piosenki oraz tańczyć i drzeć się, kiedy nikogo nie ma w domu ;)   ale z grafiką komputerową jestem do tyłu:( 

9) Od września będę już licealistką. A przyznam, że trochę mi smutno, bo kolega, którego odzwierciedleniem jest postać Charliego, idzie do innej szkoły :( 

10) W wakacje mam zamiar przeczytać 15 książek i codziennie ćwiczyć (haha życzcie mi powodzenia;D)


I to by było na tyle, mam nadzieję, że nie zanudziłam. Zapraszam do brania udziału w quizie.
I jeszcze raz baaaaaardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze <3 

Btw, macie jakieś plany na wakacje? Albo postanowienia? (:



PS: Jeśli chodzi o Nogrodę Liebster Blog, dziękuję za nominację, ale zupełnie nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Czy to nie jest przypadkiem jakiś fejk? O.o W każdym razie proszę Was bardzo, żebyście mnie nie nominowali do tego typu konkursów, jak nie mam sprawdzonych informcji co to jest. Chyba że ktoś mnie oświeci:D 



kocham Was, kocham Was, kocham Was :**

~`BabyBlue

poniedziałek, 1 lipca 2013

"Is this lady still so perfect to you?"

                                                                    ***

- Znów się widziałeś z tą rudą małpą?!
- Kochanie, po pierwsze żadną małpą, po drugie ona wcale nie jest ruda. Mówiła mi, że często farbuje włosy. 
- Aha! Czyli jednak się z nią spotkałeś!
- Nooo… Ale to czysty przypadek. Przechodziłem obok tego, no… sklepu.
- I „przypadkiem” na nią wpadłeś, tak?
- No mnie więcej.
- Wiesz co, Ross? Wyjdź. Nie chcę tego dłużej słuchać.
- Ale kochanie, o co ci chodzi?
- Ty się jeszcze pytasz?! Wynoś się, powiedziałam. Świeże powietrze dobrze ci zrobi, może wreszcie zaczniesz myśleć!
- Ale… – blondyn urwał bo w tym momencie Laura siłą wypchnęła go za próg i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Wzruszył ramionami i poszedł przed siebie.


- Więc tak mniej więcej to wszystko wygląda – zakończyła swoją opowieść Alex.
Jessy siedziała bez ruchu w swoim fotelu i  jak zahipnotyzowana wpatrywała się w dziewczynę.  Wreszcie, po chwili milczenia odchrząknęła i  powiedziała:
- No tak, trudna sprawa, trudna. Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia, że Charlie jest w takiej sytuacji. Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?
-Nie wiedziałam, do kogo się z tym zwrócić. Chciałam prosić o pomoc rodziców, ale bałam się ich reakcji. Tylko pani mi została.
- Taaak, wszyscy robią ze mnie ostatnią deskę ratunku – mruknęła ironicznie kobieta.
-  To znaczy, że nie zajmie się pani tą sprawą? – w głosie Alex słychać było zawód.
 - Ależ nie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wesprzeć Charliego. Tylko sęk w tym, że nie wiem, co właściwie mam począć -  przyznała Jessy bezradnie rozkładając ręce, po czym dodała -  Biedny chłopak…
Alex kiwnęła głową i westchnęła ze zrezygnowaniem.
- No nic, dziękuję, że poświęciła mi pani swój czas – wstała i skierowała się do wyjścia.
Naraz Jessy zupełnie niespodziewanie zerwała się z krzesła i prawie wrzasnęła:
- WIEM!!!!
Dziewczyna podskoczyła ze strachu i obróciła się na pięcie.
- Słucham? – spytała, lekko ogłuszona.  Jessy miała głos, i to potężny. Gdyby raz zdarzyło jej się huknąć na kogoś w środku nocy, z pewnością wyrwałaby ze snu całe sąsiedztwo.
- Wiem, co zrobić, dziecino!  - kobieta jakby na potwierdzenie swojej radości, trzasnęła o blat pękatą teczką. Wyszła zza biurka, położyła ręce na ramionach Alex  i pochylając się nad nią, rzekła z uśmiechem - Charlie na jakiś czas zamieszka u nas, w studio.

Tymczasem szatyn wręcz dusił się w małym, schludnym pokoiku Gemmy. Nawet szczerzący się do niego kot wiszący naprzeciwko nie zdołał rozwiać ponurych myśli. Ostatnio coraz częściej zastawał u niej Rossa. Towarzystwo blondyna irytowało go, więc zazwyczaj przepraszał ich i obiecywał dziewczynie, że wpadnie później. Ale nie robił tego, by nie wyjść na idiotę. Już i tak wystarczająco kretyńsko się czuł. Widział jak bardzo różnią się od siebie spojrzenia Gemmy przesyłane jemu i Rossowi. Oczy dziewczyny otwarcie mówiły mu „i po co jeszcze tu jesteś? i tak nie masz przy nim żadnych szans”. Czuł pod skórą, że jest zbyteczny, że nie potrzebnie się narzuca. Ale nie chciał przestać. Gem zbyt silnie na niego działała, nie mógł ot tak po prostu zniknąć z jej życia. Nawet, jeśli tego właśnie pragnęła najbardziej.   
Zrządzenie losu, jeśli tak można nazwać to nieszczęście, nastąpiło dzisiejszego dnia. Charlie, kierując się po schodach w stronę mieszkania rudowłosej, w ostatniej chwili schował się przed schodzącym w dół Rossem (ciekawostka, ukrył się za jakimś marnym krzaczkiem, a blondyn nawet go nie zauważył). To była jego szansa, nie mógł jej zmarnować. Odczekał  parę minut i ze spokojem zapukał do drzwi Gemmy.
- Oo czeeeeeść! – zaszczebiotała, niby ucieszona jego widokiem – Wejdź, proszę.
Po pół godzinie rozmawiania o jakichś bzdetach (największym hobby rudowłosej, jak można się było domyśleć, były zakupy i moda) Charlie ze zdziwieniem stwierdził, że zupełnie skończyły mu się tematy. Nie był w stanie pojąć, jak Ross może niemal codziennie wsłuchiwać się w podobną paplaninę. Wtedy Gemma,  upiwszy łyk herbaty z porcelanowej filiżanki, zaproponowała mu, żeby powiedział coś o sobie. Miał dylemat – czy wtajemniczać ją w swoje osobiste sprawy? Nie do końca darzył ją zaufaniem, ale…dawało to nadzieję, że jego sytuacja diametralnie zmieni jej stosunek wobec niego.
- Moje życie jest.. bardzo skomplikowane – zaczął ostrożnie – Nie mam rodziców, nie mam rodzeństwa.
- Taaaak? I co dalej? – mruknęła Gemma w skupieniu przyglądając się swoim paznokciom.
Ta jej uwaga lekko stropiła szatyna. Puścić takie wyznanie mimo uszu? Albo nie dosłyszała, albo miała w nosie to, co do niej mówił.
- Rodzice zginęli w wypadku – kontynuował Charlie – Zajęła się mną babcia. Mieszkałem w jej domu przez wiele lat.
- Nie żartuj! Wychowuje cię babcia? – wykrzyknęła ni stąd ni zowąd Gem.
- Wychowywała  - podkreślił chłopak.
-  To co ty masz za rodziców, że musiałeś z nią tak długo mieszkać? – spytała rudowłosa patrząc mu niewinnie w oczy.
Szatyn nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Przecież mówiłem ci już – nie mam rodziców, zginęli w wypadku. 
- Mówiłeś? A, może i tak.  – wyglądała na lekko zmieszaną.  Po chwili, położyła rękę na jego ramieniu i  dodała poważnym tonem – Bardzo mi przykro.
  Nagle wstała, wygładziła obcisłą spódniczkę, w którą była ubrana i rzekła tym samym wesołym głosikiem, którym go powitała:
- Muszę na chwilę wyjść, skończyła mi się herbatka. Poczekaj tu na mnie, dobrze?
Charlie powoli skinął głową. Patrzył jak rude bóstwo zakłada botki, kurteczkę i jak zamyka za sobą drzwi.
Wszedł do jej pokoju i od dobrej godziny myślał o tym, co zaszło. Podsumowując – Gemma wyglądała jak zwykle uroczo, ale kompletnie zignorowała fakt, że Charlie jest sierotą. W ogóle go nie słuchała, a potem próbowała ukryć wszystko trzepoczącymi rzęsami i uśmiechem. Alex zachowała się inaczej… Przypomniał sobie jej reakcje i porównał jej zachowanie do zachowania Gem. Bez dwóch zdań, rudowłosa piękność nie popisała się dziś delikatnością...Ale jest taka słodka… Może trzeba przymknąć na to oko?  W końcu każdemu może się zdarzyć…
NIE. Trzeba się otrząsnąć. A przynajmniej na razie dać sobie spokój.  Wrócić do domu, wziąć prysznic. I pomyśleć o sprawach przyziemnych. Zbliżają się święta. Trzeba pomyśleć o dekorowaniu domu, prezentach dla przyjaciół, ubieraniu choinki… Niedługo skończy też 17  lat. Dawno nie widział się z Alex. Może rozmawiała już z kimś w sprawie domu dziecka?

Wstał z zamiarem wyjścia. Przechodząc obok biurka, niechcący zawadził o mały notesik z serduszkiem i napisem „Gem”, który w konsekwencji upadł na podłogę. Charlie podniósł go i jakby od niechcenia otworzył na ostatniej stronie. Zazwyczaj nie był ciekawski i nie lubił wtykać nosa w nie swoje sprawy, ale coś podpowiedziało mu, że warto przeczytać choć jedną stronkę. Może będzie tu notka o nim? Nie mylił się:
„Nie sądziłam, że  ten chłoptaś nadal będzie tu przychodził. No, ale w sumie czemu się tu dziwić, w końcu ja to ja. Działam na niego jak magnes. A przecież robię co mogę, żeby go do siebie zniechęcić. Udaję idiotkę, gadam o wyprzedażach, sukienkach, szpilkach Paris Hilton, a on to dzielnie znosi. Nawet kiedy zupełnie go olewam, nie łapie aluzji.  Doprawdy, już nie wiem, co robić. Plan dotyczył głównie Rossa, a on był tylko dodatkiem. Taką ozdóbką, Jeszcze jednym odznaczeniem za wybitne osiągnięcia. Skąd miałam wiedzieć, ze okaże się takim nieciekawym i nijakim facetem? Za to Ross… Ahh podoba mi się w nim absolutnie każdy szczegół. Zrobię wszystko, żeby pożegnał się raz na zawsze z tą swoją Laurą.”

-Ty podła suko – wyszeptał Charlie, po czym wybiegł z mieszkania Gemmy i pognał w kierunku swojego domu.


Laura przyglądała się sobie w lustrze. Zastanawiała się „co jest ze mną nie tak? czego mi brakuje? co on tak naprawdę w niej widzi?”. No bo co było niezwykłego w Gemmie? Wymuskana lala, z toną makijażu. Rudzielec. Chociaż nie, podobno się farbuje. Rzeczywiście, kiedy pierwszy raz ją zobaczyła, dostrzegła ledwo widoczne blond odrosty na czubku jej głowy. A może Gemma wcale nie jest tą osobą, za którą się podaje?  Ee, to już przesada. Zycie to nie film sensacyjny i takie wypadki się chyba nie zdarzają…


Gem cicho pogwizdując, otwierała drzwi do domu. Była niemal pewna, że Charlie nadal na nią czeka. „Co za żałosny głupek” – pomyślała. Ale spotkało ją rozczarowanie. Zajrzała do kuchni, łazienki, pokojów. Nie ma po nim śladu. W sumie to nawet lepiej, może wreszcie zrozumiał, że nie ma u niej szans. Gemma z zadowoleniem rozsiadła się w fotelu i przymknęła oczy. Coś jednak nie dawało jej spokoju. Rozwarła powieki i spojrzała na biurko. NOTES! Leżał na środku, a nie tak jak zwykle na brzegu biurka. W dodatku był otwarty!  Momentalnie zrobiło jej się gorąco. Proszę, proszę. Nie spodziewała się tego po nim. Czytać cudze notesy! To już jest bezczelne! A co jeśli… wszystkiego się domyślił?  
- Chyba go nie doceniłam – przyznała z obawą Gemma.




***

I już :) Dodałam rozdział, jak zwykle z opóźnieniem, ale paczcie jaki długi wyszedł ^^ 

postaram się następny dodać odrobinę szybciej, plus oczywiście notka bonusowa. 

trzymajcie się! i miłych wakacji:)

~`BabyBlue