Łączna liczba wyświetleń

sobota, 10 listopada 2012

"What's going on?" "Love's happening..."


                                                                ***

Tymczasem na dworze zapadał zmrok. Ross wciąż przebywał z Laurą na sali, pomagając jej w pakowaniu rzeczy. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że znów jest dobrze. Odzyskując Laurę dostał od losu drugą szansę, której tym razem nie zmarnuje.
- Kochanie…
- Tak, Ross?
- Jak dobrze, że cię mam.
Brunetka roześmiała się i  mocno wtuliła się w blondyna.
- Wiesz, że mówisz mi to już ze dwudziesty raz? – wymruczała.
-  Jak dobrze, że cię mam. Dwudziesty pierwszy – uśmiechnął się Ross.
Laura podniosła głowę i utkwiła wzrok w oczach blondyna. Po chwili stanęła na palcach i delikatnie musnęła jego usta . Chłopak natychmiast zrewanżował się jej długim pocałunkiem.
- Nawet nie wiesz, jak mi tego brakowało – westchnęła brunetka.
- Czego?
- Wszystkiego związanego z tobą. Brakowało mi twojego głosu, twoich brązowych oczu, uśmiechu…
-  Urody, doskonałości, ekstrawagancji, bystrości, poczucia humoru… - wyliczał Ross.
- I skromności – dokończyła Laura próbując zachować powagę. Nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem.
Naraz chłopakowi przypomniało się spotkanie z Alex na korytarzu szpitalnym. Uśmiech momentalnie znikł z jego twarzy.
- Co się stało, blondi? – spytała z lekkim niepokojem w głosie Laura.
- Eh nic…Wiesz, przed chwilą, jak szedłem po wypis do doktora, spotkałem Alex.
- Oh.. I co z nią?
- Sądziłem, że będzie płakała. Ale nie, widziałem jak rozmawiała jakimś chłopakiem. Co prawda miała zaczerwienione oczy, ale śmiała się.
- No widzisz. Dojdzie do siebie szybciej, niż się spodziewasz.
- Nie masz jej za złe, jak cię nazwała?
- Nie, na pewno nie chciała tak wybuchnąć i teraz tego żałuje. Wpadła po prostu w furię. Nie dziwię się -  ja pewnie zrobiłabym to samo będąc na jej miejscu. Spróbuję z nią porozmawiać.
- Ale chyba nie teraz?
- Ooo, niby czemu?
- Bo teraz jest czas na coś innego – zachichotał Ross.
- Emm. Ross? – Laura ze zdziwieniem uniosła brwi -  O co ci chodzi?
W tej samej chwili brunetka cudem uniknęła spotkania z poduszką, którą rzucił w jej stronę chłopak.
-  Oooo nie. Nie żyjesz, słyszysz?!  - wzięła okrągłą poduszeczkę i cisnęła nią w blondyna.
Niestety, nie trafiła.
- Pff, tylko na tyle cię stać? – Ross złapał kołdrę z łóżka. Laura, nim się spostrzegła, już była ciasno zawinięta w białe posłanie.
- Wyglądasz jak…parówka w hot dogu. – stwierdził chłopak.
Laura szamocząc się na wszystkie strony, próbowała się uwolnić. Ross jednak mocno trzymał obie strony kołdry.
- Uwolnij mnie, głupku!
- Ha! Nie mam zamiaru, skarbie.
- Ross! Ja mam ciężkie obrażenia powypadkowe, a ty mnie męczysz.
- Chyba MIAŁAŚ ciężkie obrażenia powypadkowe. No dobrze, niech ci będzie.  – to mówiąc puścił końce kołdry. Dziewczyna straciła równowagę i wpadła prostu w jego ramiona.
- Mam cię!
- Zooostaw mnie, głupi jesteś.
- Rozumiem, że strzeliłaś focha?
- Tak – brunetka usiadła na skraju łóżka i skrzyżowała ręce. Ross zajął miejsce obok niej.
- No przepraszam. Wiem, jestem trochę dziecinny – schylił się, by ją pocałować, jednak Laura odwróciła głowę udając, że wciąż jeszcze jest zła na niego.
„Jest tylko jeden sposób na to, żeby się rozchmurzyła” – pomyślał Ross. Zbliżył się no niej i zaczął ją łaskotać. Wiedział, że Laura jest bardzo przeczulona i ma łaskotki praktycznie WSZĘDZIE. 
- AAAA, ROSS PRZESTAAAAŃ – wołała dziewczyna machając rekami i  nogami na wszystkie strony.
- A nie będziesz się już obrażać?
- Nnnie!!
- Tak, czy nie?!
- AA, no mówię,  że nie będę!! Wygrałeś! Tylko przestaaań już!!
Ross przestał ją łaskotać i posłał jej triumfalne spojrzenie.
- Wiedziałem, że w końcu ulegniesz.
- Taa. Łaskotki to moja słaba strona.
- Mnie to mówisz?
-Spadaj.
Ross zaśmiał się i nastawił policzek w stronę dziewczyny, pukając w niego palcem wskazującym. Laura przewróciła oczami i  cmoknęła chłopaka.


Było parę minut przed północą, kiedy Alex skończyła rozmowę z Rydel. Gadała z nią bardzo długo, bo było o czym. Poza tym potrzebowała się komuś wyżalić.
Dokładnie opowiedziała koleżance o całym zdarzeniu. Musiała przyznać, lekko zdziwiło ją to, że nie uroniła przy tej rozmowie ani jednej łzy. Tak jakby całe zamieszanie z Rossem powoli przestawało być dla niej ważne… Rydel była smutna, bo bardzo lubiła Alex i życzyła jej jak najlepiej. Ucieszyła się jednak na wieść o Charlim, nazywając go „słodkim ciasteczkiem”.  „Nawet go nie zna, a już opisuje go bezbłędnie” – myślała Alex. To prawda, Charlie był przemiłym chłopcem i było jej trochę żal, że nie dała mu swojego numeru. A przecież jest taka możliwość, że już się nie zobaczą…
Naraz zesztywniała. Zaraz, co to było? Ktoś puka do drzwi? Eee, chyba jej się zdawało…
- Psst. Alex? – usłyszała szept i prawie podskoczyła w miejscu z przerażenia. Po chwili oślepił ją blask latarki. Zmrużyła oczy.
- Kim jesteś?!
- Ciii, nie drzyj się. To ja.
- Jaki ja?
- No jak to, jaki ja. Charlie.
- Co ty tu robisz?! Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?!
- Hmm. Miałem „przeczucie” – odparł ironicznie chłopak – I błagam, nie wrzeszcz, tak  bo zaraz ktoś przyjdzie i mnie wygoni.
- Taa, przydałoby się .. – mruknęła Alex – mógłbyś łaskawie wyłączyć tę cholerną latarkę?
- A no tak, sorki – stropił się chłopak. Po chwili w pomieszczeniu znów zapanowała ciemność.
- Po co przyszedłeś?
- Żeby pogadać.
- Cóż za idiotyczna odpowiedź.
- Czemu? To takie dziwne?
- Hem wiesz. Biorąc pod uwagę fakt, że jest parę minut po północy, nie widzę powodu, żeby mnie odwiedzać…
- Aha, czyli mam wyjść?
- Nie! Zostań, bo nie odpowiedziałeś na moje poprzednie pytanie.
- Ojj było ich parę…
- Jak mnie znalazłeś?
- Tak trudno się domyślić? Wystarczyło, że zobaczyłem, do której sali weszłaś.
- Ale czego przychodzisz właśnie o tej porze? Jak cię wpuścili?
- Nie rozumiesz. Ja tu mieszkam.
Alex zamurowało z wrażenia. Po chwili wykrzyknęła:
- CO?
- Ciiicho bądź, no. Dobrze, może źle to sformułowałem. Nie mieszkam tu, ale tu PRZEBYWAM.
- Nadal nic nie rozumiem.
- To trochę skomplikowane. Moja babcia, ta z Wielkiej Brytanii, leży na oddziale kardiologii, opiekuję się nią.
- A co na to twoi rodzice?
- Ja.. nie mam rodziców.
- Boże…Przepraszam, nie chciałam…
- Spoko. Skąd miałaś wiedzieć? Nawet ich nie pamiętam, zginęli w wypadku samochodowym jak miałem 2 lata. Zajęła się mną babcia. Właściwie – tu głos lekko się mu załamał – tylko ona mi pozostała. A teraz…
- Rozumiem, przykro mi.  – przerwała mu Alex. Bardzo współczuła Charliemu, ale nie wiedziała, jak może mu pomóc. Powoli wstała z łóżka.
- Gdzie jesteś?  - wyszeptała.
- Tutaj – odezwał się Charlie. Stał tuż przed nią, nie widziała jego sylwetki, ponieważ w pomieszczeniu panował mrok, ale czuła jego przyspieszony oddech. Przytuliła chłopaka z całych sił. Charlie objął talię dziewczyny i położył głowę na jej ramieniu.
- Dziękuję – wyszeptał. Po chwili rozluźnił uścisk i siadł na łóżku.
- To może powiesz mi…dlaczego płakałaś?
Alex westchnęła.
- Nie wiem, czy chcesz tego słuchać.
- Jasne, że chcę. Ja powiedziałem ci o mnie, teraz twoja kolej.
- No dobrze, w dużym skrócie. Ten blondyn, którego widziałeś nazywa się Ross Lynch.
- To ten gość z telewizji?
- Tak. Z serialu.
- Ohoho. No to nieźle trafiłaś.
- Mów za siebie, dobrze? Poznałam go przypadkiem. Właściwie to wlazłam do jego garderoby.
- Ty?! Nie wierzę…
- Ano ja. Znalazł mnie tam, ale nie wezwał ochrony. Zaczęliśmy rozmowę.
- I wtedy się w nim zakochałaś. Zgadłem? – przerwał Charlie.
- Eh nie. Wtedy jeszcze nie. Odprowadził mnie do hotelu, wytłumaczył mnie przed moimi rodzicami. A potem umówiliśmy się na kolejne spotkanie.
- I w tym momencie stwierdziłaś, że się w nim zakochałaś.
- Jesteś nadzwyczaj irytujący.
- He, zabawne. Każdy mi to mówi.
- W sumie nie dziwię się. W każdym razie Ross zaproponował mi wtedy pracę na planie serialu.
- Żartujesz!
- Nie, ale byłam tak samo zdziwiona, jak ty. Miałam zastąpić jakąś dziewczynę, która w ostatniej chwili zrezygnowała z roli.
- I jak ci poszło?
- Chyba dobrze. Scenarzystka była ze mnie zadowolona. Poznałam też Caluma, Raini, Laurę…
- Tę małą brunetkę?
- Widziałeś ją?
- Tak, mało się o nią nie potknąłem.
- Nie przesadzaj, nie jest aż tak niska.
- Nie, w ogóle.
Alex westchnęła i przewróciła oczami.
- Noo.. kontynuuj, proszę.
- Jechaliśmy do szpitala, bo Laura źle się czuła. I wtedy mieliśmy wypadek samochodowy, dlatego wszyscy troje tak czy siak tu trafiliśmy. Rossa odwiedziło jego rodzeństwo. Wtedy poznałam Rydel, jego siostrę. Powiedziała mi, że kiedy mieszkali w Colorado, Ross chodził z Laurą, ale się rozstali, bo musiała wyjechać do Miami. On też tu przyjechał i po latach znów się spotkali na planie serialu.
- Co za historia..
- No wiem, brzmi niewiarygodnie, nie?
- Trochę.
- Wtedy byłam już w nim zakochana i ciężko mi było to znieść, bo… zdawało mi się, że
- On czuje to samo?
- Tak. Niezły jesteś w te zgadywanki.
- Nie zgadłem, po prostu się to wiedziałem.
- Czyli na zmianę jesteś jasnowidzem i bystrzykiem?
- Coś w ten deseń. Mów dalej.
- Łudziłam się, że też mu się podobam, ale wtedy zobaczyłam, że on nadal coś czuje do Laury,. Wtedy usłyszałam ich rozmowę. Że „ja się nie liczę”, że „ważna jest tylko Laura”.
- Co za żałosny…
- Tak, wiem. Idiota.
- Hm, miałem na myśli gorsze określenie, ale niech będzie.
- Domyślasz się, jak się czułam. Najpierw rozpacz, później wściekłość. Wpadłam do środka i krzyczałam, krzyczałam, krzyczałam.
- Rozumiem, że nie masz zamiaru ich przepraszać?
- Przeciwnie, chce z nimi na spokojnie porozmawiać. Ale z każdym osobno, bo to nie na moje nerwy. Już wystarczy, że jutro po południu wylatuję do Londynu.
- Co?!
- Czego się drzesz?
- Nic…Wyjeżdżasz? Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Jakoś nie było okazji.
-Eh Alex, Alex..
- Czyżbyś się smucił z tego powodu?
- Jaa? W życiu.
- To skąd ta melancholia w głosie?
- Bo teraz się będę nudził. Nie będę miał kogo nawiedzać w nocy.
- Zawsze możesz postraszyć Rossa i Laurę – zachichotała Alex.
- To nie to samo.
- Racja. Z resztą jutro tak samo jak ja są wypisani ze szpitala. Ale wiesz, jeszcze nie jest do końca przesądzone, czy wracam do Londynu, czy nie.
- No teraz to zgłupiałem. Najpierw  mówisz, że jedziesz, teraz że zostajesz?
- Nie do końca, Charlie. Teoretycznie miałam mieć przedłużony termin w Miami, bo dyrektor serialu zapłacił za mój pobyt. Mam grać jeszcze w paru odcinkach. A najlepsze, że moi rodzice nic o tym nie wiedzą.
- Tak się spytam z ciekawości. Masz zamiar oznajmić im, że tu zostajesz, PARĘ GODZIN przed odlotem?
- Jasne, czemu nie.
- Ciekawa z ciebie osoba, wiesz?
- Jestem niemal pewna, że się nie zgodzą, ale trzeba próbować.
- Chciałabyś tu zostać?
- Hmm, tak. Mimo, że nie wyobrażam sobie jak na razie wspólnej pracy z Rossem i Laurą.
- Trzymam kciuki. Idę już, bo nagle zachciało mi się spać.
- Aż tak cię zanudziłam?
- Niee, no co ty – zapewnił ją chłopak. Wstał i podszedł do drzwi.
- Ej, tylko się ze mną jutro pożegnaj, jakby co. Dobra? – dodał.
- Jasne – zaśmiała się Alex – Dobranoc, Charlie.
Szatyn uśmiechnął się:
- Mogłabyś to powtórzyć?
- Co?
- To, co przed chwilą powiedziałaś.
- Dobranoc, Charlie.
- Dzięki… lubię, jak wymawiasz moje imię – zniknął za drzwiami, ale po chwili znów się pojawił.
- Alex?
- Tak?
- Dobranoc
-Dobranoc, dobranoc.
Wyszedł, ale po sekundzie wrócił się, dodając:
- Aha, no i miłych snów.
- Eh nawzajem, głuptasie. Idź już.
W tym momencie drzwi zamknęły się za chłopakiem. Alex uśmiechnęła się – ależ on był uroczy! Rozmowa z nim bardzo jej pomogła – dzięki Charliemu zapomniała chociaż na chwilę o bólu, oderwała się od rzeczywistości. I mimo, że opowiedziała mu całą historię związaną z Rossem, nie czuła się ani trochę smutna.
„Tylko co na to wszystko moi rodzice?”  - zmartwiła się dziewczyna.


                                                          ***

Hej, za namową Weroniki postanowiłam napisać następny rozdział i na szczęście dałam radę :) mam nadzieję, ze się spodoba. 
ostatnio spada liczba wyświetleń bloga, trochę mi smutno z tego powodu :c ale ciesze się z każdego komentarza,więc proszę, piszcie ich jak najwięcej.

jeszcze jedno. niezmiernie wkurza mnie to, że archiwum bloga przez to czarne tło jest praktycznie niewidoczne. a jak próbuję zmienić kolor czcionki  na jaśniejszy, automatycznie rozjaśnia mi się tekst w rozdziałach. nie wiem, co robić :( pomoocy, ja to sierota jestem, nie wiem jak to poprawić :D
~`BabyBlue

   

9 komentarzy:

  1. NIE JESTEŚ SIEROTĄ!!! nie wiem co masz zrobić :) może zmienić tło? A tak poza tym super rozdział!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super! Uwielbiam czytać o Rossie i Laurze oni są słodcy :)

    Nie wiem jak ci pomóc, ale może zmień tło?
    Pozdrowionka :**
    PS.-Dzięki ze dodałaś rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jesteś sierotą :) no może troszkę ;p (oczywiście żartuję ). Rozdział jest cudny ! ;d
    A o ilości wyświetleń to nie myśl, ja trzya dni temu miałam raptem 11 xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty się jeszcze bezczelnie pytasz czy się podoba?! Durna ty! Jak by powiedział król Julian... boski zresztą ale dobra ;)
    No a nie bój się ja też jestem sierota jeśli chodzi o te wszystkie klocki z szatą graficzną itp :) I uwierz mi ze większa niż ty... Nie wiem.... To jakieś pocieszenie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowieść super po prostu brak słów :D Tekst jest dobry chyba nie potrzeba zmieniać tła ;) i .... kiedy kolejna część ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, kiedy rozdział? :(
    Ten jest rewelacyjny, ale czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. spoko wystarczy pojeździć trochę po tym czarnym a już się wyświetla wszystko :)
    ~Megan

    OdpowiedzUsuń
  8. Super pierwsza część tego rozdziału naj<3

    OdpowiedzUsuń