Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 grudnia 2012

"Why does it feel so good but hurt so bad? My mind keeps saying: Run as fast as you can..."


  
                                                                     ***

Tymczasem przyjaciółki miło spędzały czas w domu Laury. Nadszedł czas na grę w „pytanie czy wyzwanie”.  Przyszła kolej na Rydel, właśnie miała zlecić Raini, by przy najbliższej okazji przytuliła  Caluma, gdy nagle głośno zadzwonił czyjś telefon. 
- Eh czekajcie, ktoś się do mnie dobija – rzekła ze znudzeniem Alex, wyjmując z kieszeni komórkę.
- Może to twój kochaś? – spytała niewinnie Laura i zachichotała. Zawtórowały jej Raini i Rydel, która, rzucając Alex pełne dwuznaczności spojrzenia, rysowała w powietrzu serduszka.
Nastolatka zgromiła przyjaciółki wzrokiem, położyła palec na ustach i odebrała połączenie.
- Halo?
- Alex…. – w słuchawce odezwał się cichy, zachrypnięty głos.
- Charlie?
- Tttak…
- Coś się stało? Czemu tak dziwnie mówisz?
- Mmmoja..moja babcia… – jąkał się chłopak – Eh….Proszę, przyjedź do szpitala.
- Co? Co z nią? Charlie! – krzyknęła Alex ale szatyn już zdążył się rozłączyć.  
- Boże.. – szepnęła dziewczyna patrząc w przestrzeń.
- Czy możesz nam wytłumaczyć, o co biega? Coś się komuś stało? – wypytywała ją Raini.
- Wygląda na to, że niestety tak. Muszę jechać do szpitala na Crossing Steet. Natychmiast – postanowiła Alex i skierowała się do wyjścia. Złapała po drodze swoją torebkę i bluzę w pasy
- A może pojedziemy z tobą? – zaofiarowała się Rydel.
– Niee, spoko. Załatwię to sama. Przepraszam, ze tak wyszło. Nie chciałam wam popsuć imprezy.
- No coś ty, nie popsułaś. Charlie cię potrzebuje, więc idziesz mu z pomocą, to zrozumiałe – mrugnęła do niej Laura.
Alex westchnęła z politowaniem, ucałowała na pożegnanie przyjaciółki i pospiesznie wyszła z domu. Skierowała się na najbliższy przystanek. Szczęście jej sprzyjało – po niecałej minucie przyjechał duży autobus linii 238, który zatrzymywał się tuż przed szpitalem. Był niemal całkowicie pusty, więc z czystym sumieniem mogła spocząć na wygodnym siedzeniu. Kwadrans później pojazd zatrzymał się na przystanku „Crossing Street”. Alex zręcznie zeskoczyła ze stopni autobusu i pognała w stronę szpitala.
Rozglądając się uważnie, szukała wzrokiem Charlie’go. Po paru minutach żmudnego poszukiwania stwierdziła, że lepiej będzie do niego zadzwonić.
- Gdzie jesteś? – rzuciła do słuchawki.
- Niedaleko - rozległo się gdzieś w pobliżu Alex. Rozejrzała się ze zdezorientowaniem. I wtedy go zobaczyła – oh, w jakże opłakanym stanie! Spuchnięte, zaczerwienione oczy, z których wyzierała nicość, przeraźliwie biała twarz i drżące usta, na których nie było widać cienia uśmiechu. Zgarbiony, z lekko pochyloną głową. Nie, to przecież nie może być ten sam uroczy i zawsze pogodny Charlie!  To niemożliwe!
Alex powoli podeszła do chłopca i spojrzała w jego oczy. Zazwyczaj tliły się w nich wesołe iskierki, które rozświetlały agrestowy kolor tęczówek. Teraz widziała w nich tylko martwą pustkę. Zdawało się jej, że Charlie nawet nie zauważył, że przed nim stoi, cały czas, jakby w odrętwieniu spoglądał w dal. Bez wahania podeszła jeszcze bliżej. Wspięła się na palce i delikatnie oplotła ramionami szyję chłopca. Szatyn zamknął oczy, położył głowę na barku dziewczyny i mocno objął jej talię. Alex natychmiast wyczuła, że jej towarzysz drży. Poczęła więc gładzić jego włosy i szeptać mu do ucha uspokajające słowa.
- Umarła parę godzin temu – wymamrotał Charlie – a ja nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać.  Alex! Alex, wiesz, co to znaczy?!  Zostałem sam na świecie…
- Nie mów tak! To, że odeszła, nie znaczy, że naprawdę cię opuściła, pamiętaj. Zawsze będzie blisko ciebie, już nie ciałem, ale duchem.
- Mówisz tak, bo łatwo ci tak mówić. Masz dom, masz rodziców, dziadków… A ja nie mam już nikogo…
- A ja? – uśmiechnęła się Alex – Wiem, że cholernie trudno jest żyć po stracie kogoś bliskiego.  Rozumiem, co czujesz. A przynajmniej staram się zrozumieć. I bardzo, bardzo ci współczuję.
- Twoje współczucie nie wróci jej życia!
- Nie denerwuj się. Chcę ci pomóc przetrwać te trudne chwile. Tak jak ty mi pomogłeś z… sam wiesz kim. Z tamtym wydarzeniem daliśmy sobie radę, teraz też nam się uda. 
Charlie delikatnie wyswobodził się z uścisku.  
-  Nie zasługuję na twoją pomoc, Alex. Jestem.. ughhh… jestem żałosnym, nic nie wartym gnojkiem, draniem, idio…
- Ciii – przerwała mu nastolatka kładąc palce na jego ustach. Po chwili przybliżyła się do twarzy chłopca, by złożyć na jego wargach pocałunek. Charlie odskoczył w tył, jak oparzony.
- NIE! Proszę, nie rób tego!  - złapał ją za ramiona – Nie rozumiesz?! My nie możemy…
- Dlaczego? – dziwiła się Alex.
- Bo nie powiedziałem ci czegoś ważnego. Zrobiłem coś głupiego i teraz brzydzę się samego siebie….To ja zniszczyłem twoje urodziny.
- CO?! – Alex nie mogła uwierzyć własnym  uszom.    
       


W tym samym czasie Laura, Raini i Rydel kontynuowały zabawę w „pytanie lub wyzwanie”. Zbliżał się już wieczór, ale chichotom, żartom i docinkom nie było końca.  Naraz wszystkie trzy przyjaciółki podskoczyły ze strachem. Ktoś dzwonił do drzwi! Nie spodziewały się żadnych gości, zwłaszcza o tej porze, toteż z pewnym lękiem zeszły po schodach do ganku.
- Yyym. Laura, ty tu jesteś „gospodynią domu”... – zaczęła Raini.
- No i co w związku z tym? – brunetka skrzyżowała ręce.
-  A to że jazda! Szoruj i otwieraj – Rydel odwróciła przyjaciółkę i lekko popchnęła ją w stronę  drzwi.
- Ejj to nie sprawied.. – urwała widząc, że dziewczyny w popłochu schowały się w salonie.
Laura westchnęła i  podeszła do drzwi. Wyjrzała przez lufcik, ale na próżno, nic nie było widać w mrokach wieczoru. Ostrożnie otworzyła zamek i uchyliła drzwi. W progu, nonszalancko oparty o framugę stał wysoki blondyn.
- No cześć, mała.
- Aaa to ty – westchnęła z ulgą Laura – Nieźle nas przestraszyłeś. Ale właściwie, to co tu robisz? To babska impreza.
- No to co? – wzruszył ramionami Ross.
- A to, że dla facetów WSTĘP WZBRONIONY. Także żegnam pana.
-  Jeszcze się nie przywitałaś, kochanie, a już się żegnasz?  - prawił jej wyrzuty.  
Brunetka zrezygnowana podeszła do chłopaka i cmoknęła go w policzek.
- Pffff. Przepraszam, to niby miało być „przywitanie ukochanego”?  - prychnął Ross.
- A niby jak… - Laura nie zdążyła dokończyć zdania. Ross złapał ją za ramiona, mocno przycisnął do drzwi i namiętnie  pocałował.
-  Ross, Ross, Ross. Czy ty zawsze do jasnej cholery musisz mi przerywać?!  - Laura udawała złą, by ukryć jak bardzo podobał się jej ten pocałunek.
- A myślałem, że usłyszę co innego. Cos typu „ Boże, ale ty świetnie całujesz” albo „ No dobra, możesz zostać na imprezie”.
- Ooo, tego drugiego na pewno nie usłyszysz.
- No prooooooooooszę – blondyn starał się ją przekonać robiąc słynną minę skrzywdzonego pieska.
- Nie, nie, tylko nie numer z pieskiem – zaśmiała się dziewczyna.
- Plis, plis pliiiis. Zostałbym tylko na parę minut, żeby się ogrzać. Wiesz jak dziś zimno na dworze?
- Nooo… - Laura zdawała się powoli przekonywać do propozycji Rossa.
- Nie wpuszczaj go! – zawołały jednocześnie  Raini i Rydel wychylając głowy z pokoju.
- DO SALONU!! – ryknęła na nie brunetka, więc obie nastolatki potulnie spełniły jej rozkaz.
Ross starał się zachować powagę, ale przychodziło mu to z niemałym trudem.
- A ty z czego się śmiejesz, co?  - spytała go podejrzliwie Laura.
- A z tego, że… po prostu nie możesz mi się oprzeć – odparł zadowolony blondyn.
- Tak, tak. Wmawiaj to sobie, kochanie  - nastolatka uchyliła nieco szerzej drzwi – To wchodzisz?
- Skoro zapraszasz – mrugnął do niej chłopak i wszedł do środka.
- Lauraaaaaa przecież się umawiałyśmy, nie zapraszamy facetów. A już na pewno nie mojego irytującego braciszka – jęczała Rydel.
- Spoko siostra, dla was też się znajdzie towarzystwo  - uśmiechnął się tajemniczo Ross – O, a gdzie Alex?
- Musiała wyjść, nagły wypadek z Charliem – poinformowała go Raini.
- Ahaa – odparł powoli chłopak – No, w każdym razie. Co robimy?  
- A na co ty się, przepraszam, nastawiasz? Przecież jesteś tu tylko parę minut, a potem spadasz do domu – zauważyła Rydel zajadając się chipsami paprykowymi. 
- Dobra dobra, ale „parę minut” jeszcze nie minęło, prawda? Poza tym, nie poznaję cię – ty jesz chipsy?!
Ryd zastygła ze słoną przekąską w jednej, a z paczką w drugiej ręce.
- Okazyjnie – wzruszyła ramionami i z żalem odstawiła chipsy na miejsce.
Pięć minut później powtórnie odezwał się dzwonek do drzwi.
- Kogo znowu niesie? – jęczała Raini.
- Nie wiem, nie wiem. Trzeba sprawdzić – odparł Ross ukrywając uśmiech.
Laura z ociąganiem podeszła do drzwi wejściowych i pociągnęła za klamkę.
- A wy co tu robicie?!  - krzyknęła widząc przed sobą dwóch chłopców.    



W tym samym czasie Alex wciąż przebywała z Charliem w szpitalu. Znaleźli ustronne miejsce do rozmowy – małe pomieszczenie na końcu korytarza. Wpuścił ich tam lekarz, który poinformował chłopca o śmierci babci. Alex milcząc skierowała pytający wzrok na szatyna.
Charlie nabrał powietrza w płuca i zaczął opowiadać.
- Pewnie zaczniesz mnie nienawidzić, przestaniesz się do mnie odzywać… Bo to, co się zdarzyło…to wszystko moja wina. Zaczęło się od telefonu twojej przyjaciółki.
- Jennifer?!  - zawołała Alex.
- Tak. To moja daleka kuzynka. Wiedziała, w którym hotelu mieszkasz, po co przyjechałaś i kogo poznałaś. Była zazdrosna. Skontaktowała się ze mną i poleciła mi, żebym się z tobą zapoznał. Później dała mi twój numer, żebym mógł znów się z tobą spotkać. A wszystko po to, żebym cię w sobie rozkochał i odciągnął od Rossa…
Alex gwałtownie wstała.
- Czyli to wszystko było jednym wielkim kłamstwem?! Te spotkania, te pocałunki, te rozmowy? Nie, nie wierzę ci!
- Proszę, wysłuchaj mnie do końca! Próbowałem, ale mi nie szło. Cały czas utrzymywałaś ten swój pieprzony dystans, nie umiałem się do ciebie zbliżyć. Wtedy usłyszałem, że zbliżają się twoje urodziny. Stwierdziłem, że to świetna okazja, by wrobić Rossa. Wszystko uzgodniłem z Jennifer. To ja pozwoliłem Pixie zniszczyć prezent, to ja poluzowałem śrubki w napisie i w odpowiednim momencie pociągnąłem za sznurek, żeby baner spadł na ciebie. I wreszcie to ja zniszczyłem tort. Rozumiesz już, dlaczego nie zasługuję na twoją pomoc.
Alex milczała. Wciąż nie mogło do niej dotrzeć, że przez tyle czasu obrażała się na Rossa, chociaż to nie on był winny całemu zdarzeniu.
- Wiesz, dlaczego mówię ci to wszystko? – kontynuował Charlie – Bo wreszcie uświadomiłem sobie, jaką krzywdę ci zrobiłem. I dopiero dziś dotarło do mnie, że niepotrzebnie udawałem. Bo po co udawać, że się kogoś kocha, skoro to najszczersza prawda?
- Przykro mi ale… trudno w to wszystko uwierzyć – odparła po chwili milczenia dziewczyna.
- Rozumiem cię – uśmiechnął się kwaśno szatyn -  W ogóle dziwię się, czemu mi jeszcze nie przywaliłaś w twarz.
  - Bo ci współczuję – westchnęła Alex.
- Więc może to jest właśnie powód, żeby mi uwierzyć? – spytał z nadzieją chłopiec – Bo zostałem sam na świecie. Sam ze swoimi błędami i kłamstwami. Wydaje mi się, że jedyną prawdą jest tylko moje uczucie.
- Charlie, potrafisz pięknie mówić. Ale skąd mam wiedzieć, czy te twoje gwarancje są słuszne? Już raz się zawiodłam, nie chcę znów przechodzić przez to samo.
-  Tylko ty mi zostałaś na świecie, pamiętasz? Bo co mi po zazdrosnej kuzynce…
- Jennifer? – prychnęła Alex – Nigdy by mi czegoś takiego nie zrobiła. Przyjaźnię się z nią od dziecka.
- Tak? Więc dlaczego nie odzywała się do ciebie przez parę miesięcy? Czy tak postępuje prawdziwa przyjaciółka?  - pytał Charlie.

Znów zapadła pomiędzy nimi kłopotliwa cisza. W końcu ich spojrzenia spotkały się. Nieświadomie zaczęli się do siebie przysuwać. Twarze zbliżały się do siebie coraz bardziej i bardziej… Szatyn delikatnie pogłaskał policzek Alex. Zamknęła oczy…
- Nie – wyszeptała i zdjęła z twarzy rękę Charlie’go - Nie mogę.
- Dlaczego? – zasmucił się nastolatek.
- Daj mi czas, muszę to wszystko przemyśleć. Dobrze?
- Jasne – odparł uśmiechając się sztywno.   
    
- Ell! Calum!  - zawołał Ross przybijając piątki kolegom.
- No niee, przyszła jedna małpa to musiały się przywlec jeszcze dwie – westchnęła Raini.
- Sorry, ale to impreza zamknięta. Wypad! – zawołała Laura zamykając przed chłopcami drzwi. Ratliff w porę jednak zablokował je butem.
- Zaraz zaraz. Rossa to wpuściłyście, a nas to już nie? Ładnie to tak?
-  Skoro już musieliście przyjść, to gdzie reszta mojego wspaniałego rodzeństwa? – spytała Rydel.
- Rocky u kolegi, Riker choruje w domu, a Ryland to śmierdzący leń – pospieszył z wyjaśnieniami blondyn.
- Ale akurat Ell mógł przyjść… - odparła powoli Ryd.
- Tak jakoś wyszło – Ross puścił jej oczko i skierował się do salonu.
- Oo, widzę, że ktoś tu grał w „pytanie czy wyzwanie” – ucieszył się Calum widząc pustą butelkę po coli pełniącą rolę wskaźnika.
- Proponuję kontynuację tej gry – zabrał głos Ellington.
- Zgadzam się. Tylko zmieńmy trochę zasady – dodał Ross nie zważając na błagalne spojrzenia siostry -  podzielimy się w pary. Ja będę z Laurą, Raini z Calumem a Rydel z Ratliffem. Może tak być?
- Eej to nie uczciwe! Laura to twoja dziewczyna, więc wam to i tak nie zrobi różnicy – prychnęła Raini.
- Właśnie na tym polega cała zabawa – zachichotał blondyn.
- Dobra, proszę państwa, nie ociągamy się. Raz raz!  - zaklaskała w dłonie Laura – Dobieramy się w pary i zaczynamy!
                                                                              ***
Przepraszam, ze dodaję dopiero teraz, ale przez dwa dni chorowałam. złapałam jakiegoś wrednego wirusa i miałam gorączkę :/ ale teraz lepiej, dlatego podgoniłam to, co miałam napisane i dodaję dzisiaj :)
ogólnie średnio mi się podoba, taki długi i bezsensowny. no ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
a teraz piosenka którą uwielbiam ( jej fragment zamieściłam też w tytule) <3
pozdrawiam serdecznie i życzę szalonego Slywestra! ;)

zapraszam też na bloga Weroniki :)
http://austin-story-ally.blogspot.com/
~`BabyBlue



8 komentarzy:

  1. To jest takie słodkie <3 Kocham to opowiadanie <33
    Rozdział normalnie..wyśmienity..A Ross i Laura to taka słodka para <33 Ciekawe co tam będzie z tą grą w butelkę :D
    Boooskie :D
    Wesołego nowego roku! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to z Ross'em i Laurą..czytam to już po raz 5...
      Dobrze, że Charie się przyznał..już nie jestem na niego zła..aż tak bardzo ;)

      Usuń
  2. zwariowałaś?! kończyć w takim momencie??? osz ty małpo ^^
    ~Megan

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział (zresztą jak każdy ^^). Podoooba mi się <3 a piosenkę również uwielbiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ! ^^
    Ahh.. Ross i Laura.. słodka z nich para. <3
    Dobrze, że Charlie się przyznał do wszystkiego.. tylko szkoda, że dopiero śmierć swojej babci to sprawiła, ale zawsze lepiej późno niż wcale xD
    Czekam na następny rozdział ^^

    ii..udanego Sylwestra życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny, jak każdy ;) współczuje choroby i z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
    http://watchmeopowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział ;D i myślałam że już dodałam komentarz... wszyscy uwielbiają Rossa i Laurę a ja i tak nie zmienię zdania i wolę żeby Ross był z Alex ;p ale moje zdanie nie ma zbyt wielkiego znaczenia więc... ;)
    w każdym razie czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz twoj blog jest codowny tak czekalam zeby Laura byla z Ross'em ale teraz wole zeby Ross byl z Alex xD bo oni do siebie by pasowali (ale tylko w tym opowiadaniu xD ) i chce ci jeszcze powiedziec ze dopiero wczoraj znalazlam twoj blog ale od razu sie w nim zakochalam jak czytalam to opowiadanie to czulam sie jak bym ja byla ta Alex xD poprostu jestes swietna !!!!
    I jeszcze chcialam napisac ze jak czytalam ta scenke z tym jak Ross powiedzial do Laury ze ja kocha i Alex sie nie liczy to powiedzialam sama do siebie "jak mozesz tak mowic przeciez ja cie kocham " xD omg poprostu tak sie wciagnelam w to opowiadanie ze czulam sie jak bym ja byla Alex ale ok juz to mowilam
    Chce ci jeszcze powiedziec ze twoj blog jest zarabisty poprostu nie wiem jak go nazwac jest taki cudowny i prosze cie o jedna zecz jak ci sie znudzi pisanie tego bloga to nie usuwaj go !!!!! Bo ja bym go mogla czytac w kolko jak bys skanczyla pisac to pewnie ja bym zaczela wymyslac jak by moglo sie to skonczyc xD ale ok juz za duzo pisze x)
    Jeszcze raz tylko musze to powtorzyc : twoj blog jest zajebisty ty jestes zajebista i jeszcze musze ci powiedziec ze masz naprawde wielki talent dziewczyno !!!! Ja tez pisze swojego bloga ale jak patrze na twojego to moj to zwykle badziewie xD
    Ok juz koncze troche sie rozpisalam : ***** ♥♥♥ kocham : ** i czekam na kolejny rozdzial : ***

    Tina xx.

    OdpowiedzUsuń