„- Tak słucham?
- Cześć, Alex – rozległ się cichy, niewyraźny głos –
Tu Charlie...”
Dziewczyna zakrztusiła się właśnie zjadaną rurką
czekoladową.
- Hykhykhykhy – kaszlała głośno, podczas gdy Ross próbował
ją ratować uderzając pięścią w jej plecy. Pomogło.
- Ał! Khykhy Ross.! Chcesz mi ..khykhyhykhy… płuca przebić?!
Blondyn wyszczerzył zęby w uśmiechu i rozłożył ręce.
- Eee Alex? Jesteś tam? – dopytywał się głos w słuchawce.
Nastolatka ponownie przystawiła telefon do ucha.
- Charlie! Skąd masz mój numer? Dlaczego nie było cię w
szpitalu? Czemu odzywasz się dopiero teraz?
- Eh, znowu te pytania - westchnął chłopak – Chwila, czekaj,
czy ja dobrze zrozumiałem? Ty za mną TĘSKNIŁAŚ?
- Czy ja coś takiego powiedziałam? Czy takowe słowo przeszło
przez moje usta?
- Nie, ale o tym POMYŚLAŁAŚ. Ja wiem swoje. Hehe, mówiłem,
że o mnie nie da się tak łatwo zapomnieć. A właśnie, jak ci się podobał buziak?
- Sup.. to znaczy… Co ci odbiło, Charlie, czemu to
zrobiłeś?!
- Hm. Nie wiem. Taki
„impuls” Ojojoj, ale się słodko zaczerwieniłaś…
- A ty niby skąd to
wiesz?
- Podejdź do okna, kotku.
Alex podniosła się z krzesła i podbiegła do szerokiego,
wysokiego okna z doskonałym widokiem na ruchliwą Crossover Street.
- AAA! – pisnęła, bo
w tym momencie ktoś złapał ją za ramiona i mocno pociągnął do tyłu. Odwróciła
się gwałtownie i ujrzała przed sobą uśmiechającego się od ucha do ucha szatyna.
Próbując wyrwać się z uścisku chłopaka, Alex głośno krzyczała:
- Charlie! Natychmiast mnie puść!!! NA-TEN-TYCH-MIAST!
Ale on ani myślał ustąpić, przeciwnie, jeszcze
mocniej przycisnął ją do siebie.
- No czekaj, muszę się tobą nacieszyć – śmiał się. Nagle
schylił się i delikatnie pocałował ją prosto w usta! Tym razem nastolatka
zareagowała błyskawicznie- uderzyła go w
twarz rozwartą ręką. W skrócie - dała mu
z liścia. Charlie zawył, łapiąc się za policzek.
- Nie wystarczy ci, że mi prawie zmiażdżyłaś stopę?
- Co ty sobie wyobrażasz, hę?! Nawet mnie nie znasz, a już
się do nie dobierasz? Odwal się ode mnie raz na zawsze! – wrzasnęła Alex i
szybko wybiegła z cukierni, trzaskając drzwiami.
„Cholera, cholera, cholera! Znów to zrobił!” – myślała Alex.
Szła przed siebie drżąc z zimna. Mimo, iż w Miami jest zawsze ciepło, nawet w
październiku, akurat dzisiaj temperatury wyjątkowo spadły poniżej 10 stopni.
Dziewczyna nie zdążyła nawet zabrać bluzy z cukierni, a właśnie zaczęło padać.
Fantastycznie. Była zmuszona do
szybkiego marszu przy jednostajnym szumie deszczu i chłodnych podmuchach
wiatru. Wypadałoby znaleźć jakiś suchy kąt i przeczekać ulewę. No, nareszcie!
Parę metrów przed nią znajdował się przystanek autobusowy okryty półkolistym
dachem. Co najważniejsze – nikogo nie było w pobliżu, więc Alex mogła spokojnie
zasiąść na ławce i oddać się rozmyślaniom.
Niczego nie żałowała, Charlie dostał to, na co zasłużył. Kim
on w ogóle jest?! Wiedziała o nim niewiele – tylko to, że jest w jej wieku, a
stracił rodziców będąc jeszcze dzieckiem. Jedyną bliską mu osobą jest jego
babcia, która leży w szpitalu… Biedny chłopak. Ale to go nie usprawiedliwia!
Nie może wiecznie robić tego, co mu się
podoba. A pocałował ją już drugi raz, i to wbrew jej woli. Co z tego, że znów
poczuła na całym ciele przyjemne drgawki, a jej serce zaczęło bić jak oszalałe…
Po prostu to wszystko działo się trochę za szybko.
W tym samym czasie szatyn próbował otrząsnąć się po
wydarzeniu, które miało miejsce przed chwilą. Dlaczego go uderzyła? Czym on
sobie do jasnej ciasnej zasłużył? „Nie rozumiem tej wariatki” – pomyślał
Charlie i cicho westchnął. Naraz zauważył, że przygląda mu się grupa osób
siedzących niedaleko, przy małym stoliku. Bez wahania podszedł bliżej. Tak, to
on. Od razu poznał tego obrzydliwego blondynka, który skrzywdził Alex. Nie
podaruje mu tego, oj nie.
- Ty jesteś Ross? – spytał dla pewności.
- Tak – uśmiechnął się jasnowłosy chłopiec – a ty jesteś…
kolegą Alex?
- No patrz, to jednak mamy ze sobą coś wspólnego – wycedził
przez zaciśnięte zęby Charlie. Zamachnął się i znokautował blondyna mocnym,
lewym sierpowym. Wszyscy natychmiast wstali z miejsc, łącznie z Rossem, który
trzymając się za krwawiący nos, rzucił się w kierunku szatyna.
- USPOKÓJCIE SIĘ! – wrzeszczała Raini, próbując rozdzielić
wściekłych nastolatków.
- Ross, przestań!! -
Laura złapała go za ramię, ale od razu ją odepchnął, tak silnie, że prawie
straciła równowagę.
Na całe zamieszanie natychmiast zareagowała barmanka, która
wezwała ochronę. Już po chwili całe towarzystwo wraz z krwawiącym Rossem i
posiniaczonym Charliem mokło na deszczu.
- Kim jesteś i dlaczego go uderzyłeś? – spytała Laura i
patrząc z wyrzutem na szatyna, skrzyżowała ręce na piersiach.
- Jestem Charlie, przyjaciel Alex. Uderzyłem tego frajera,
bo na to zasłużył.
- Ej, lepiej uważaj, co mówisz, szczeniaku - burknął Ross, przykładając sobie chustkę do
spuchniętego nosa.
- Skrzywdziłeś Alex! Zostawiłeś zupełnie samą! Nie wybaczę
ci tego, rozumiesz?! – kontynuował Charlie rzucając groźne spojrzenia
blondynowi.
- Słuchaj, jakby ci to powiedzieć… my sobie z Alex już
wszystko wyjaśniliśmy. Jest dobrze, świetnie się dogadujemy, pracujemy razem na
planie. Ustaliliśmy, że nie będziemy rozpamiętywać przeszłości. To co się
stało, już się nie odstanie, trudno – tłumaczyła Laura- Poza tym, poznała
ciebie, więc…
- Więc co? – przerwał
jej Charlie.
Brunetka wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Raini.
- Ma szansę zacząć
nowe życie – dodała.
- Ze mną? – wyszeptał szatyn. Jego złość momentalnie
wyparowała, pozostało tylko dręczące poczucie bezradności. Przecież Alex
wyraźnie powiedziała mu, żeby „odwalił się od niej raz na zawsze”.
- Nie martw się, nie jest tak źle – rzekła jakby czytając mu
w myślach Raini i posłała mu krzepiący
uśmiech.
Charlie skinął głową i postanowił, że uda się na
poszukiwania Alex. Przecież nie mogła zajść daleko. Zrobił parę kroków, ale po chwili zawrócił i
podszedł do Rossa.
- Sorry – burknął do niego.
- Spoko – odburknął Ross ściskając wyciągniętą na znak zgody
rękę Charliego.
Tymczasem Alex powoli mijała złość. Postanowiła, że wróci do
cukierni. Miała nadzieję, że zastanie tam jeszcze swoich przyjaciół. Wstała z
ławeczki. Nie przeszła nawet paru kroków, kiedy się z kimś zderzyła. No tak,
Charlie.
- Hhhej – wyjąkał chłopak.
- Hej…zaraz, co ci się stało?! - Alex dopiero po chwili zauważyła, że szatyn
ma rozciętą wargę i parę sińców.
- Nic nic, wszystko w porządku. Przepraszam, pewnie cię
wystraszył mój wygląd.
- Spokojnie,
widywałam gorsze potwory – mrugnęła do
niego znacząco Alex.
Charlie uśmiechnął się.
- Alex, wiem, że zachowałem się jak kompletny kretyn. Nawet
gorzej, jak całe stado kretynów. Tylko…nie sądziłem że aż tak zareagujesz.
- Dziwisz mi się? Chłopak, którego widziałam cztery razy w
życiu już zdążył mnie pocałować dwa razy. To trochę nienormalne, nie uważasz?
- Niee, czemu. Dla mnie to… - Charlie uchwycił ironicznie
spojrzenie dziewczyny – No dobra, może to trochę nienormalne.
- Doszłam do wniosku, że wszystko się dzieje odrobinę za
szybko.
- Rozumiem. I szanuję twoje zdanie.
- Hehe, pomyśleć, że jeszcze przed chwilą byłam naprawdę na
ciebie wściekła.
- Może po prostu nie potrafisz się na mnie długo złościć?
- Pewnie tak.
- Bardzo dobrze. Czyli nie będziesz mi miała za złe, jak cię
o coś spytam?
- Mam nadzieję, że nie. Dajesz.
- Więc… podobał ci się ten buziak?
- Chaaaaarlieeeeeee.
- Ross, przez ciebie się prawie wywaliłam! – robiła
blondynowi wyrzuty Laura.
- Oj przepraszam, skarbie, ale załatwiałem hmm. „męskie
sprawy” z Charliem.
- Jaaaasne. A kiedy mówiłam, żebyście przestali, w ogóle nie
zwróciłeś na mnie uwagi.
- Laura, on mnie walnął prosto w nos, nie mogłem nie
zareagować – tłumaczył jej Ross.
- Wiesz co? Przez to złamanie, twój głos brzmi
komicznie.
- Bardzo śmieszne.
- A żebyś wiedział.
- Jak możesz tak mówić do swojego wspaniałego, kochanego
chłopaka?
- Który wolał się bić jak jakiś smarkacz, zamiast posłuchać
rady swojej MĄDREJ dziewczyny?
- Ojj czepiasz się, panno idealna - blondyn cmoknął Laurę w czoło.
- Jak to ja – uśmiechnęła się brunetka i wtuliła się w
ramiona chłopaka.
W tym samym czasie Raini i Calum siedzieli w pizzerii i zajadali się dużą margeritą.
- Calum, co z tą imprezą urodzinową Alex? - spytała nastolatka.
- Imprezą? Pierwsze słyszę - dziwił się rudzielec.
Raini przewróciła oczami
- Nie udawaj, przecież razem ją planowaliśmy. No wiesz, ta "tajna tajna super tajna" impreza, o której Alex NIE MOŻE się dowiedzieć, bo to ma być niespodzianka.
- Aaaaa, mówisz o operacji "Uwaga nie mów Alex"?
- Ehh, tak, głupku. Dokładnie o tej.
- No jaha, oczywiście że o niej wiem. Sam w końcu wymyśliłem nazwę przyjęcia urodzinowego.
- Wiesz co? Lepiej tyle mnie myśl, bo to ci w końcu zaszkodzi - stwierdziła Raini i z politowaniem pokręciła głową.
***
Skorzystałam z okazji i szybciutko napisałam rozdział ;)
btw, dopiero teraz koleżanka uświadomiła mnie, że brunetki mają czarne włosy, a szatynki kasztanowe, więc Laura to szatynka, a nie brunetka. haha przepraszam, ale na serio nie wiedziałam :D
podoba się Wam? proooooszę o dużo komentarzy ;)
~`BabyBlue