- Alex, to nie jest dobry pomysł.
- No proooszę. Nie daj się dłużej prosić.
- Nie. Nie będę marnować pieniędzy na takie bzdety.
- Ale tato! Czuję, że dziś
będę miała szczęście. Jeden los. Tylko jeden, obiecuję.
- Niech ci będzie. Proszę – rzekł wysoki mężczyzna wręczając
swojej córce drobne na zakup losu. Alex czym prędzej pobiegła do kolektury. Od
dawna marzyła, by wreszcie pojechać do Ameryki, ale rodziców nie stać było na
tak kosztowną wycieczkę. A tu proszę – nadarzyła się świetna okazja by
spróbować szczęścia w loterii, której główną nagrodą był właśnie wyjazd na
wakacje do USA. A konkretnie do Miami. Dla Alex mieszkającej w małym miasteczku
pod Londynem był to szczyt marzeń. Zwłaszcza, że w tym mieście kręcono jej
ulubiony serial – „Austin&Ally”. Kupiła los i czym prędzej skierowała się
do kawiarni, gdzie już czekał na nią zniecierpliwiony tata.
- Wreszcie jesteś.
Zamówimy coś? – spytał córkę.
- Jasne, proponuję
moje ulubione lody waniliowe z czekoladową polewą – odparła Alex i uśmiechnęła
się ukazując szereg białych ząbków.
- O, jeszcze czego. Nie za dużo ode mnie wymagasz? – zaśmiał
się tata. Zamówił jednak ulubiony deser córki oraz małe espresso dla siebie.
Po godzinie wrócili do domu, gdzie czekała na nich jak
zwykle uśmiechnięta mama. O dwudziestej, po wieczornych wiadomościach nadszedł
czas na losowanie numerków w loterii. Alex usłyszawszy spikera natychmiast
przybiegła do salonu. Trzymała w rękach torbę i gorączkowo szukała swojego
losu. W końcu znalazła go i odetchnęła z
ulgą.
- …Przypominamy, że osoba ze zwycięskim losem wygra wakacje
w Miami! A teraz proszę o zwolnienie blokady…Rozpoczynamy losowanie.
- O matko, zaraz nie wytrzymam – pisnęła Alex kurczowo
trzymając małą karteczkę.
- 4, 8, 10, 5… – spiker kolejno dyktował numery.
- I co? Wygrałaś coś? – spytał z powątpiewaniem tata, który
właśnie wszedł do salonu.
- CISZAAAAAA!!! – ryknęła Alex i natychmiast umilkła. Co ten
spiker powiedział? Nie usłyszała! Na szczęście wyrozumiały prezenter zaraz
pośpieszył z pomocą powtarzając wszystkie numery.
- 4, 8, 10, 5, 21, 16. Dziękujemy za.. – dalszej części nie
dało się słyszeć, bo spikera zagłuszył ryk dziewczyny. Ale tym razem był to ryk
radości.
- WYGRAAAAŁAM!!! TATA, SŁYSZYSZ?! ROZUMIESZ TO?!
WYGRAAAŁAM!!!
Alex zaczęła skakać i pląsać po całym pokoju.
- Wygrałaś?! Serio? No to super, gratulacje! – zawołał tata
i uśmiechnął się szeroko.
Alex nic nie odpowiedziała, tylko po prostu rzuciła się na
niego prawie zwalając go z nóg.
- Spokojnie, dziewczyno. Ile ty masz lat, 15 czy 5?! –
roześmiał się mężczyzna i mocno przytulił córkę.
- Co tu się dzieje? – spytała mama zwabiona hałasem w
salonie.
- Polie, twoja córka właśnie wygrała wycieczkę do USA! - powiedział z dumą tata.
- Alex, to prawda?
- Jak najbardziej! – krzyknęła szczęśliwa dziewczyna i
rzuciła się z kolei na mamę.
Wieczór minął wśród ogólnej radości. Dziewczyna natychmiast
zadzwoniła do swojej przyjaciółki – Jennifer by podzielić się z nią nowiną.
Alex była w tak świetnym nastroju, że długo nie mogła
zasnąć. Przewróciła się na plecy i spoglądając na sufit pomyślała o tym, co ją
czeka w Ameryce – piękne plaże, sklepy, sławi ludzie. I przystojny Ross Lynch
grający Austina w jej ukochanym serialu. Rozmyślając o tym wszystkim nawet nie
spostrzegła się, kiedy zasnęła.
***
Dzień wyjazdu nadchodził wielkimi krokami. Wszystkie
szczegóły zostały już omówione – Alex wraz z rodzicami miała zatrzymać się na
dwa tygodnie w luksusowym hotelu „Sunshine” mieszczącym się niedaleko plaży. Dziewczyna była bardzo
podekscytowana, bo w Internecie wyczytała, że parę ulic dalej stał budynek, w
którym kręcony jest serial Austin&Ally.
- Spakowana? – spytała mama wchodząc do pokoju Alex.
- Prawie – odparła dziewczyna mocując się z suwakiem swojej
ogromnej walizy.
- Masz zamiar zabrać ze sobą taki wielki bagaż? - mama z
niezadowoleniem spojrzała na pakunki córki.
- No jasne. Jedziemy w końcu na całe dwa tygodnie, muszę
mieć dużo ciuchów.
- Ja za to muszę cię zmartwić. Lecimy samolotem, a bagaż
powinien mieć określoną wagę. Nie możesz zabrać zbyt wielu rzeczy, bo
zwyczajnie nas nie wpuszczą na pokład. Rozumiemy się?
Alex posłała mamie ciężkie spojrzenie i mruknęła pod nosem:
- No dobra. Ale obiecaj, że w Miami pójdziemy na wielkie
zakupy.
- Obiecuję – uśmiechnęła się mama i pogłaskała Alex po
głowie.
***
W końcu nadszedł czas
odlotu. Na szczęście rodzina nie miała problemów z bagażami i szybko zajęła
miejsca w samolocie. Alex trochę się bała lotu, wystarczyło jednak, żeby
pomyślała o czekających na nią wspaniałych wakacjach, a początkowy strach
zupełnie znikł.
Trzynaście godzin później w końcu wylądowali w Miami. Jak się
okazało, przed lotniskiem czekała na
nich obszerna taksówka, którą dojechali prosto pod hotel „Sunshine”. Był
naprawdę piękny i wysoki. Plaża
znajdowała się dosłownie 150
metrów od budynku. Było już późne popołudnie, ale słońce
wciąż mocno świeciło.
„Wakacje zapowiadają się fantastycznie” pomyślała Alex
patrząc w oczarowaniu na wspaniały krajobraz niebieskiej toni oceanu. Taki
właśnie widok można było zobaczyć z przydzielonego im apartamentu na dziewiątym
piętrze.
Jej rozmyślania przerwała dzwoniąca komórka. To Jennifer,
zapewne chciała się dowiedzieć, czy już są na miejscu i czy Alex podoba się w
Miami.
- Jest niesamowicie! Mieszkamy na dziewiątym piętrze, w
pokojach niczego nie brakuje, a w samym Miami mimo późnej pory panuje upał.
- Ah, zazdroszczę pięknej pogody. Tu w Londynie jak zwykle
leje lak z cebra. Macie już plany na jutro?
- Jeszcze nie, na razie odpoczywamy po podróży. Myślę
jednak, że udamy się na „zwiady” po
okolicy.
- No to miłego odpoczynku Alex. Dzwoń do mnie jak tylko
znajdziesz wolą chwilę, okej?
- Jasne, mogę ci
nawet wysłać pocztówkę – zaśmiała się Alex.
- Dobry pomysł! No, ja już muszę lecieć, buziaki. I trzymaj
się! – rzuciła Jennifer i rozłączyła się.
Wkrótce potem dziewczyna wraz z rodzicami zabrała się do
rozpakowywania bagaży. Nastał wieczór, rodzina wjechała więc windą na samą
górę, by zjeść kolację w eleganckiej restauracji. Jedzenie, jak można się było
spodziewać, smakowało przepysznie. Rodzice Alex zdecydowali, że po posiłku
wybiorą się na krótki spacer po okolicy. Ponad ich głowami świecił cudowny
księżyc, a lekki powiew wiatru chłodził ich twarze. Na niebie ukazywało się
coraz więcej roześmianych gwiazdek. Wszystko zdawało się przyjaźnie uśmiechać do rodziny Alex – drzewa
lekko machały im na powitanie swoimi gałązkami,
przepiękne kwiaty uchylały w pokłonach płatki, rozsiewając delikatny,
miły zapach lipcowej nocy, a małe istotki sprytnie poukrywane w trawie i
dziuplach wysokich drzew życzliwie spoglądały na nowo przybyłych gości. Mimo
wakacyjnej pory, nie było już zbyt wielu turystów, dlatego błogi spacer w ciszy
dawał im wiele radości. Wystarczyło jednak korzystając z księżycowej poświaty
spojrzeć na zegarek, by z niechęcią, a nawet ze zdziwieniem stwierdzić, że zbliża
się północ. Czas zleciał tak szybko! „Trzeba wracać do hotelu” ze smutkiem
pomyślała Alex. Zaraz jednak dotarło do niej, że jej przygoda w Miami dopiero
się zaczyna.
Dziewczyna nawet nie przeczuwała, że wkrótce czeka na nią coś, co być może na zawsze
odmieni jej życie…
Fajne! :) Masz prawdziwa smykalke do tego ! ;)
OdpowiedzUsuńLike it;)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na początek, serio. Mam nadzieję, że Alex już niedługo spotka Rossa! xx
OdpowiedzUsuńNie chcę być nie miła czy coś ale nie wiem jak ty ale ja lubię jeśli ktoś mi zwróci uwagę na literówkę itp. a że krótko się znamy to... Nie wiem, mogę? ;)
OdpowiedzUsuńwow! niesamowite! na prawdę masz talent! oby spotkała Rossa <33333333333
OdpowiedzUsuń~Megan
eee tam żalowy blog wiesz ze nigdy nie pojedziesz do Miami a sie tylko podniecasz tym!!!żalowblog
OdpowiedzUsuńTak taaak, wszystko jasne. ale pani już podziękujemy ;)
OdpowiedzUsuń~Babyblue
Podoba mi się pomysł :D Jak na razie zapowiada się ciekawie :) Mam przed sobą teraz trooochę rozdziałów do przeczytania :p
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń