Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 15 września 2013

"Everything turns up alright"

***
Ross cicho pogwizdując, kierował się w stronę supermarketu „Vanilla”. Calum powiedział mu, że właśnie tam zastanie Laurę, Raini oraz Rydel robiące szalone zakupy przedświąteczne. Zależało mu na tym, by spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną. Chciał, by jak najszybciej zapomniała o ostatniej kłótni. Boże Narodzenie to nie najlepszy czas na to, by się na siebie dąsać.
 Intuicja podpowiadała mu, że przyjaciółki wybrały się do niedużej sieciówki  „Gift 4 u” położonej na drugim piętrze. Skorzystawszy ze schodów ruchomych, poszedł w kierunku sklepu z podarunkami. Wszedł do środka i od razu zauważył Raini i Rydel stojące przy półce z maskotkami 
- Cześć siostra, cześć Rai – rzucił, rozglądając się dookoła -  Gdzie jest Laura?
- A od kiedy cię to interesuje, co? – spytała czarnowłosa, krzyżując ręce na piersiach.
-  Właśnie, co się nagle taki troskliwy zrobiłeś, braciszku? – dodała Delly.
- Po prostu chciałem się z nią zobaczyć – wzruszył ramionami.
- Na pewno z nią? A co z panną G.? – prychnęła ironicznie Raini.
- O co wam chodzi? – Zaniepokoił się Ross.
- No nie, co za palant!  - zdenerwowała się Rydel – Chodzi o ciebie, o Gemmę i o Laurę. Nie widzisz, że to wszystko zaszło trochę za daleko?
- To, co się dzieję między mną a Laurą i Gem, nie powinno was obchodzić – warknął blondyn.
- Ale ta ruda jędza tobą manipuluje! Jesteś jej zabawką i zrobisz wszystko, o co cię poprosi – Rai złapała go za ramiona – Otrząśnij się, człowieku!
- Zooostaw mnie – burknął Ross, zdejmując jej ręce ze swoich ramion.
W tym momencie przy półce w pluszakami znalazła się Laura.
- I co? Znalazłyście jakiś… - urwała, widząc swojego chłopaka.
- Cześć, kotku – Ross wymusił uśmiech i podszedł do brunetki – Co słychać?
Laura milczała, posyłając przyjaciółkom oburzone spojrzenie.
- Ej, my go tu nie zapraszałyśmy, sam przyszedł – broniła się Raini.
Rydel już otwierała usta, wy wszystko wyjaśnić, lecz w tym momencie zadzwoniła komórka Laury.
- Alex? – zdziwiła się brunetka i odebrała połączenie – Hej, co jest?
- Cześć! Słuchaj, pilnie potrzebujemy waszej pomocy. Wpakowaliśmy się w niezłe bagno.
- Wpakowaliśmy? To znaczy ty i Charlie?
- No…tak wyszło.
- Tak myślałam. No to mów, co się stało.
- Okej, ale lepiej usiądź, bo to kosmiczna historia.
 - Poczekaj, przełączę cię na głośno mówiący, nie jestem sama - Laura wcisnęła przycisk i cała czwórka zamieniła się w słuch.  
- Zaczęło się od tego, że weszłam do łazienki Charliego i się zatrzasnęłam. Wyszłam przez okno, ale  zapomniałam wziąć kosmetyczki. Charlie poszedł po nią, ale się poślizgnął i…
- Gadasz bez ładu i składu – skrzywiła się Rydel.
- Eh, dobra… Nie ma czasu na dokładne wyjaśnienia. Powiem wam tylko, że ma skręconą kostkę i gorączkę 38,  a ja dostałam wysypki i tonę w chusteczkach higienicznych. Jeśli zaraz nie przyjedziecie, te święta będą jedną wielką katastrofą. Idźcie po Caluma, dzwoniłam do niego wcześniej, ale nie odbierał. Jego tata jest ortopedą, niech przyjedzie pod Cranberry Street jeśli mu się uda.
- Ok., postaramy się przybyć jak najszybciej – zapewniła ją Laura  - Trzymaj  się, Alex!
- Do zobaczenia!

Przyjaciele podyskutowali, wykonali parę ważnych telefonów i bez zbędnej opieszałości wybrali się do Caluma (mieszkał blisko galerii „Vanilla”). Drzwi otworzył im jego tata.
- O! – zdziwił się mężczyzna – Pewnie przyszliście odwiedzić mojego syna? Niestety, wyszedł z domu pół godziny temu.
- Właściwie to mamy do pana pewną sprawę… – zaczęła Laura.
- Do mnie? – ortopeda uniósł brwi.
Po chwili opowiedziano mu o wypadku Charliego.
- Rozumiem – kiwnął poważnie głową – No, macie szczęście, że nie wysłano mnie na dyżur. Wskakujcie do auta, pojedziemy po tego biedaka.
Dziewczęta oraz Ross posłusznie usadowili się w samochodzie. Po pięciu minutach zjawił się tata Caluma. Trzymał w rękach sporych rozmiarów walizkę z odpowiednimi przyrządami do zakładania szyny i stabilizowania stawu.
- Co za zbieg okoliczności! W ostatniej chwili zdecydowałem się wziąć zestaw pierwszej pomocy do domu na święta.  I proszę, przyda się w sam raz. – mówił po drodze na Cranberry Street. 

Wkrótce potem zajechali pod dom Charliego. Drzwi otworzyła im Alex.
- W samą porę. On już się tam zwija z bólu – uśmiechnęła się kwaśno i wpuściła ich do środka. Zdjęli  buty, kurtki powiesili do szafy i udali się do pokoju babci Herswish. Charlie leżał na kanapie, bolącą stopę, na której położony był kompres, miał ułożoną na poduszce.
- No, chłopcze. Dawaj nogę! – ojciec Caluma zatarł ręce i od razu podszedł do pacjenta.
Charlie wybałuszył na niego oczy.
- Nie bój się mnie, nie jestem psychopatą, tylko ortopedą  - zaśmiał się mężczyzna, widząc jego przerażenie.
Po krótkim badaniu, lekarz oznajmił, że wszystko jest w porządku, staw nie został mocno uszkodzony, a noga za dwa tygodnie powinna być już sprawna. Założył Charliemu szynę gipsową i polecił, by jak najwięcej leżał i jak najmniej chodził. Dał mu również odpowiednie leki do kuracji (Alex także dostała parę tabletek). Po wysłuchaniu całej historii związanej z upadkiem i skręceniem kostki, podszedł do drzwi łazienki i dokładnie się im przyjrzał. Wyszedł z domu i chwilę później wrócił, trzymając coś w rękach. Był to mały „zestaw majsterkowicza”. Pokręcił się przy drzwiach łazienkowych i już po dwóch minutach naprawił zamek. Teraz bez trudu można było dostać się do toalety.
- A niech mnie, z  pana to dopiero złota rączka – ucieszył się Charlie – Dziękuję za wszystko. Ile płacę?
- Jestem na urlopie, więc nie przyjmuję żadnych pieniędzy. Potraktuj to jako mały prezent na Gwiazdkę – mrugnął do niego mężczyzna -  No, będę się już zbierał, dzieciaki. Bawcie się dobrze!  - pomachał wszystkim i na odchodnym jeszcze raz przypomniał pacjentowi, by uważał na swoją nogę, a reszcie przykazał, by za nadto się do niego nie zbliżali, by się od niego nie zarazić grypą.   
  
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Charlie i Alex zostali wręcz zasypani gradem pytań.
- Jak to się w ogóle stało, że oboje jesteście chorzy?
- Alex, co ty tu właściwie robisz?
- Bardzo boli cię noga?
- Jak macie zamiar spędzić święta?
- CISZA!  - zachrypiała Alex – Nie wszyscy naraz. Pozwólcie mi zacząć wszystko od początku.
- Nie, wiesz co, to jednak zły pomysł. Lepiej nie nadwyrężaj głosu, kochanie.  – rzekła Rydel, troskliwie głaszcząc ją po ręce.
-  Racja - kiwnęła głową Laura.
 – Ale jedno mnie zastanawia… - zaczęła Raini, przyglądając się uważnie chorej - Co ci się u licha stało, że jesteś cała w kropkach?
Alex zerwała się i podbiegła do lustra w łazience. Dotychczas tak naprawdę nie widziała swojego odbicia (czerwone plamki pojawiły się dopiero po incydencie z zatrzaśnięciem się w toalecie).  Przyjaciele usłyszeli jej jęk.
Raini, Rydel i Laura zerwały się i pobiegły do łazienki, pokrzykując:
- Daj spokój, nie jest tak źle, nic nie widać, naprawdę!
W pokoju zostali Ross i Charlie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Słuchaj…jest taka sprawa…– zaczął szatyn.
- Taaak, wiem – odrzekł niechętnie nastolatek – Chcesz gadać ze mną o Gemmie. Kłopot z tym, że ja nie bardzo chcę o niej gadać z TOBĄ.  
- Aha, wolisz się pogrążyć przed swoją dziewczyną? 
- To znaczy?
- Chcesz spojrzeć  w oczy Laurze i bez ceregieli powiedzieć jej, że się nią znudziłeś?
- Odbiło ci?! Nie chcę z nią zrywać!
- Więc po co ci Gemma do szczęścia?
- A ty co? Zazdrosny?
- Nie. Do mnie już dotarło co trzeba i teraz próbuję przemówić ci do rozumu.
- Dziękuję, ale obejdzie się bez twoich „złotych rad”.
- Oh, czyżby?  - spytał Charlie z ironią w głosie.
 W tym momencie do pokoju weszły dziewczęta. Po kropkach na twarzy Alex nie było już śladu (przyjaciółki poleciły jej, by obficie ją zapudrowała).
- Postanowiłyśmy, że trzeba się tobą porządnie zająć – Laura zwróciła się do chorego.
- Alex też potrzebuje opieki, bo chyba się od ciebie zaraziła… - dodała Rydel, patrząc, jak koleżanka wydmuchuje nos.
- Nieprawda – nastolatka z oburzeniem zabulgotała w chusteczkę.
- Tak więc dziś zrobimy wszystkie potrzebne zakupy. Jedzeniowe i świąteczne. Rozmawialiśmy już ze Stormie i Markiem, chętnie zgodzili się nam pomóc – ciągnęła Laura – Teraz zrobimy wam coś do jedzenia i za godzinę pojedziemy na zakupy.
- Ale.. – zaczął Charlie.
- Żadne ale, trzeba wszystko ogarnąć, bo święta tuż tuż, a my nie pozwolimy, byście Wigilię i Boże Narodzenie spędzili sami, przykryci toną chusteczek – rzekła Raini, zakładając ręce na biodra.
- Aha, i jeszcze jedno. Ekipa „Austina i Ally”  chciała zrobić spotkanie świąteczne w studio, ale biorąc pod uwagę okoliczności… Spotkanie zrobimy tutaj. – powiedziała Delly.
- No co wy?! Przecież nigdy w życiu się tu nie zmieścimy! – jęknął Charlie.
- Spokojnie, nie mówię, że dosłownie TUTAJ. Na ulicy równoległej do Cranberry Street, jak dobrze wiesz, stoi duża restauracja „White&Black”  - tłumaczyła mu Rydel - Na czas świąteczny jest zamykana, jednak dla nas zrobili wyjątek. A wszystko dzięki Jessy i…Tomowi. Podobno osobiście zna właścicielkę restauracji i nie było problemu, wy wynająć salę. Oczywiście, pod warunkiem, że jedzenie przyniesiemy sami, ale z tym nie będzie kłopotu, bo każde z nas zamierza coś upichcić.      
- Wszyscy się pomieszczą  - odezwał się milczący dotąd Ross – całe R5, ekipa, my i dorośli.
- Jak wy to wszystko załatwiliście? I kiedy? – dziwiła się Alex.
- Kiedy do nas zadzwoniłaś i poprosiłaś o pomoc. Wystarczyło parę telefonów do odpowiednich ludzi – mrugnęła do niej Delly.
- No dobra, czas zabrać się za obiadek.  – rzekła Laura i skierowała się do kuchni. Po drodze krzyknęła do zbierającego się do wstania Charliego – A ty leż! I nawet nie waż się chodzić! Otworzyła lodówkę i mruknęła – Co my tu mamy…
 - Mogę ci pomóc – zaofiarowała się Raini – Uwielbiam gotować.
- A gdybyś jeszcze umiała… - odparła niewinnie brunetka.
Alex zachichotała.
 - A ty co się śmiejesz, co?  - obraziła się Raini - Marsz do łóżka! Masz wypoczywać.
- Ja ją przypilnuję, a wy gotujcie, kuchareczki – zaśmiała się Rydel i  wyprowadziła Alex – Ty też lepiej chodź – rzekła do stojącego w przejściu Rossa.
Laura ustawiła na stole wszystko, co znalazła w lodówce i szafkach.
- Hmm…Co można z tego zrobić?  - spytała, przyglądając się produktom.
- Widzę tu między innymi sos pomidorowy, oregano, żółty ser, mięso mielone….o proszę, jest też makaron lasagniowy. Już wiesz, co będziemy pichciły.
- Lasagnię? To nie za trudne? – zmartwiła się Laura.
- Ee, poradzimy sobie. W razie czego mogę znaleźć przepis w Internecie – Rai wyjęła telefon.
- Może lepiej włącz filmik na youtube. Wiesz, z jakimś profesjonalnym kucharzem, który dokładnie mówi co i jak – poradziła jej brunetka.
- Dobry pomysł – czarnowłosa wpisała odpowiedni adres. Jej wzrok padł na listę ostatnio dodanych filmików – A to co? – mruknęła do siebie, klikając na jeden z nich. Zatytułowany był „Raini Rodriguez wpada do fontanny” .
- Co jest? – spytała Laura i podeszła do przyjaciółki.
Raini nacisnęła przycisk „play”. Ktoś dokładnie ujął moment,  w którym jakaś blondynka wpada na nią i wytrąca jej z ręki telefon, który ląduje w fontannie. 
- Tytuł jest mocno naciągany, przecież nie ty wpadłaś do wody, tylko twoja komórka – zauważyła brunetka.
- Taaa… Ej, chwila, widziałaś?!
- Co?
- Patrz uważnie – Raini jeszcze raz włączyła filmik i powiększyła ekran. Zastopowała w momencie pojawienia się jasnowłosej dziewczyny – Czy ona ci kogoś nie przypomina?
Laura zmrużyła oczy, intensywnie wpatrując się w postać. Naraz gwałtownie odskoczyła do tyłu i krzyknęła:
- Jezu! To przecież Gemma!   

 *** 

YAYYY, DODAŁAM ROZDZIAŁ! :) 

Przepraszam, że tyle musieliście czekać. I przepraszam, że trochę zagmatwałam sprawę z tym lekarzem i skręconą kostką (nie bardzo się na tym znam, szczerze powiedziawszy) (btw, wybrałam rozszerzenie biol-chem-fiz:D )  

I przepraszam, że tak ciągle muszę Was przepraszać ._.

Ale liceum robi swoje, ledwo znalazłam czas, żeby coś napisać. Na szczęście dokładnie już wiem, co mam dalej  pisać i jak zakończyć opowiadanie. Może to sprawi, że będę pisać trochę częściej;)


to do następnego rozdziału! (:


i serdecznie polecam opowiadanie Marthy Marano:



~`BabyBlue

9 komentarzy:

  1. Świetne !!!
    Niech Charlie i Alex będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny <3333
    Nie mogę się doczekać kolejnego :)
    PS. Mogłabyś też polecać mojego nowego bloga? Tamten już się skończył, a teraz mam taki: http://r5-my-cazy-story.blogspot.com/ Jeśli nie to, nie po prostu chciałam Cię poprosić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boooski :3 cudowny, mimo, że długo czekałam, nie zawiodłam się ;) świetne opisy, zresztą jak zwykle xD cudne dialogi, nie ma się czemu dziwić :) talent, to talent, powiadam, osiągniesz wiele xD już nie mogę się doczekać, co zrobisz z tą rudowłosą ^_^ pozdrawiam :*
    ~Kasia<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Robi się coraz ciekawiej ae ta Gemma mnie denerwuje cóż taki los czarnych charakterów czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże, o Boże, o Boże! Jak ja się jaram, że wreszcie jest następny rozdział. A teraz kiedy następny? ☺
    Dodawaj szybko, bo dostanę zawału serca. Chcesz tego? Będziesz miała jedną czytelniczkę mniej, a ja bardzo chcę doczytać to do końca i jeszcze dłużej ♥
    Całuję, Cristal.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Libster Awards <3
    Informacje na moim blogu!!

    http://if-you-wanna-cry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń