***
Spała tak mocno, że obudziła się dopiero po dziesiątej.
Ziewnęła potężnie i powoli otworzyła oczy…
- AAH! Mamo!! – krzyknęła z oburzeniem Alex patrząc na
siedzącą na jej łóżku kobietę.
- Oj, przepraszam córeczko. Nie chciałam cię przestraszyć –
odparła mama i pogłaskała ją po głowie.
W tym momencie dziewczynie stanął przed oczami obraz
wczorajszego dnia. Czy i ona nie powiedziała wtedy do Rossa: „Nie chciałam cię
przestraszyć”? A może całe to znaczenie było tylko pięknym snem? Nie, nie było.
W tym przekonaniu utwierdziły ją słowa matki:
- A co tam porabia ten twój kawaler...to znaczy…Ross?
Alex uśmiechnęła się z rozmarzeniem na sam dźwięk jego
imienia.
- Niestety, jest bardzo
zapracowany…
- Jak to – zapracowany? – przerwała jej mama - W wakacje? Co
ty mówisz, dziecko?
Dziewczynie
przypomniało się, że nie Ross nie powiedział rodzicom prawdy o sobie.
- Wiesz… Tak naprawdę, to Ross jest…jest aktorem.
- Słucham?!
- Jest aktorem, gra w moim ulubionym serialu.
„Austin&Ally”, mówiłam ci o nim pamiętasz?
- Dziewczyno. Umawiasz się z aktorem?!
- Tylko nie umawiasz, dobrze? Ross i ja się przyjaźnimy. A
poznaliśmy się przypadkiem, w budynku StarWork Company.
- Miałaś wybrać się na krótki spacer, a poszłaś tam, gdzie
pełno niebezpiecznych ochroniarzy? Czy ty postradałaś rozum? Przecież mogło ci
się coś stać!
- Wiem, wiem, przepraszam. Naprawdę, nie chciałam zawieść
twojego zaufania. Ale gdyby nie to moje wyjście, nigdy nie poznałabym mojego
idola.
- A.. Czy on nie był ani odrobinę zaskoczony, jak cię
zobaczył? Nie próbował wzywać ochrony? – spytała mama spokojniejszym już tonem.
- Nie, był bardzo miły, i od razu zrozumiał, że się
zgubiłam. Kiedy zobaczyłam wiele połączeń nieodebranych od ciebie, postanowił,
że mnie odprowadzi. No i uparł się, żeby koniecznie iść ze mną do hotelu, żebym
nie musiała się przed wami tłumaczyć – zakończyła ze śmiechem Alex.
- Hmm… Czy jesteś
pewna, że to tylko twój przyjaciel? – spytała ostrożnie Polie.
- Mamooo!
- Dobrze, jak nie
chcesz, to nie mów. Jazda, ubieraj się, idziemy na śniadanie.
Alex westchnęła i ociągając się zaczęła szukać swoich ubrań
w szerokiej, białej szafie. Po paru minutach jechała z rodzicami windą do
restauracji, gdzie mieli zjeść posiłek. Zamówili obfite śniadanie składające
się z dwóch kaw, czterech rogalików z czekoladą, dwóch maślanych bułeczek,
słoika miodu, dzbanka z mlekiem, płatków zbożowych i trzech jabłek.
Wszystkie te rzeczy wyglądały przepysznie, ale dziewczyna nie
była głodna. Z trudem przełknęła kęs maślanej bułeczki i wypiła mleko. Mama
spojrzała na nią z troską w oczach.
- Córciu, czy wszystko w porządku? Prawie nic nie zjadłaś.
- Słucham?...Nie, wszystko okej. Po prostu nie jestem głodna
– odparła Alex. Ale to nie była prawda. Przed jej oczami wciąż pojawiała się ta
sama twarz uśmiechającego się chłopca. Sama nie wiedziała czemu, ale chyba za
nim tęskniła! Widziała go przecież kilkanaście godzin temu, a teraz czuła,
jakby nie rozmawiała z nim przez cały miesiąc! Jak on to robi, że tak na nią
wpływa? Alex nie mogła tego pojąć. Wiedziała tylko, że dzień, w którym wyjedzie
z Miami będzie najsmutniejszym dniem w jej życiu…
- Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Dziewczyna wzdrygnęła się. Dopiero teraz uświadomiła sobie,
że mama coś do niej mówiła.
- Hę? Mogłabyś powtórzyć? - spytała Alex niepewnie.
Rodzice wymienili ze sobą znaczące spojrzenia.
- Pytałam się ciebie, czy masz dzisiaj jakieś plany z
Rossem?
- Co? Z Rossem? Nie, dlaczego miałabym mieć z nim jakieś
plany?
- Hmm.. Myślałam, że się zaprzyjaźniliście ze sobą…
- Tak, ale to nie znaczy, że mamy się widywać codziennie.
- A nie będziesz się nudzić spędzając cały dzień tylko z
nami?
- No cóż. Jesteście moimi rodzicami, powinnam spędzać z wami
jak najwięcej czasu- uśmiechnęła się Alex.
Rozmawiali jeszcze przez dziesięć minut. W końcu leniwie
podnieśli się z krzeseł i skierowali się do windy.
Podchodząc do drzwi apartamentu dziewczyna zauważyła małą
karteczkę z napisem „Alex” przyklejoną do drzwi. Jednym ruchem zerwała ją i dyskretnie
schowała do kieszeni. Kiedy znalazła się w swoim pokoju wyjęła ją i czym
prędzej przeczytała:
„West Wood. Punkt 13:00. Koniecznie przyjdź! ~Ross”
Pod spodem widniała mała, zabawna karykatura Toma. Obok
niego stał Ross, który groził mu palcem. Alex zachichotała pod nosem i wyszeptała:
- Wygląda na to, że jednak mam plany na dzisiejszy dzień.
Dziewczyna zdecydowała, że
powie rodzicom o spotkaniu z Rossem. Nie chciała po raz kolejny ich okłamywać.
- O, czyli jednak się z nim zobaczysz? – ucieszyła się mama
– Dobrze, to bardzo porządny chłopak.
Alex przewróciła oczami.
- Mamooo. Odnoszę wrażenie, że chcesz mnie z nim wyswatać!
- Co? Nieprawda! – oburzyła się Polie, ale zaraz umilkła
widząc pobłażliwą minę córki.
- W każdym razie wychodzę, wezmę ze sobą komórkę, żebyście
się nie martwili, jeśli znów przypadkowo się spóźnię.
- Przypadkowo?! – wyrwało się mamie.
- A może tym razem postarasz się odebrać telefon, co? –
wtrącił się tata z nutką ironii w głosie.
- Jasne, że tak, tato.
Czy ja kiedykolwiek zawiodłam wasze zaufanie? – odpowiedziała Alex szczerząc
zęby w uśmiechu.
Rodzicom już cisnęła się na usta odpowiedź, ale dziewczyna w
porę zamknęła za sobą drzwi.
Zjechała windą na sam dół i czym prędzej skierowała się pod
znany już jej adres. Im bliżej była miejsca, w którym wczoraj się spotkali, tym
jej serce mocniej biło. Dotarłszy na West Wood spojrzała na zegarek i
rozejrzała się. 13:05. Ani śladu Rossa.
Nagle ktoś złapał ją od tyłu za ramiona i wrzasnął
- BUU!!
Alex pisnęła z przerażenia i wolno odwróciła się… przed nią
stał kto? Oczywiście szeroko uśmiechnięty blondyn.
- Boże, Ross!
- Przestraszyłem cię?
- No chyba! Nie rób tego więcej.
- Czemu?
- Bo nie lubię, jak ktoś mnie straszy.
- Łoł, nie wiedziałem, że z ciebie taki tchórz.
- Ej! Nie jestem tchórzem!
- Nie? To czego piszczałaś jak mała dziewczynka?
- Bo mnie przestraszyłeś!!
- No właśnie, czyli
jesteś tchórzem. A poza tym, Alex, czy ja ci wyglądam na jakiegoś ducha?
- Bynajmniej nie.
- Więc dlaczego mówisz, że cię przestraszyłem?
- Dobra, powiedzmy, że mnie zaskoczyłeś, jasne?
- No, na to się mogę zgodzić – Ross uśmiechnął się
triumfalnie i dodał – A tak w ogóle to miło cię widzieć.
Alex prychnęła:
- Ty to umiesz się przywitać z dziewczyną.
Mimo wszystko
cieszyła się, że znów mogła go zobaczyć. Przekomarzając się, weszli do budynku
StarWork Company.
- Więc… Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? – spytała Alex
po chwili milczenia.
- A czy musi być jakaś specjalna okazja, żeby cię zobaczyć?
– uśmiechnął się Ross.
Alex odwzajemniła uśmiech.
- Pytam, bo troszkę się zdziwiłam tym komunikatem „Przyjdź
koniecznie!”.
- Prawdę mówiąc, faktycznie. Jest sprawa, o której chciałem
z tobą pomówić. Zauważyłaś ten rysunek pod napisem?
- No jasne! – zaśmiała się dziewczyna.
- Otóż rozmawiałem z Tomem..
- Z Tomem Godżillą? –przerwała Alex.
- Tak. Rozmawiałem z nim o tobie.
- Co?! O mnie?! Ross, zwariowałeś?!
- Spokojnie, mała. Możesz mi nie przerywać? Susan,
dziewczyna, która miała zagrać w następnym epizodzie w ostatniej chwili
zrezygnowała z roli. Właśnie wczoraj późnym wieczorem zadzwoniła do Toma, by mu
o tym powiedzieć. Oj, wściekł się. Nie na żarty. Starając się go uspokoić
wpadłem na genialny pomysł. Opowiedziałem mu tobie, wspomniałem też, że jesteś
wielką fanką naszego serialu. Długo go musiałem przekonywać, ale, wyobraź
sobie, w końcu się zgodził!
- Ross, o czym ty gadasz? Na co się zgodził? – zawołała Alex
nic nie rozumiejąc.
- Na twój gościnny występ w kolejnym odcinku
Austina&Ally!
***
No i napisane, wiem, że krótkie i dziwne, ale mam nadzieję że się wam spodoba :)
btw WOW prawie 300 wyświetleń! Ludzie nie wiem, jak to robicie, ale jesteście niesamowici !
proszę o komentarze, to dla mnie naprawdę ważne. kocham was! <3
~`BabyBlue
~`BabyBlue