Charlie od ładnych paru godzin siedział w swoim pokoju i
zastanawiał się, co robić. Ze zdenerwowania cały dygotał. Jeszcze nigdy nie
stracił głowy dla kogoś tak podłego i dwulicowego jak Gemma! A przecież mógł
łatwo zapobiec całemu temu cyrkowi. Wystarczyło słuchać zdrowego rozsądku,
który od początku podpowiadał mu: „nie leć na jej piękne oczy, bo nic dobrego z
tego nie wyniknie”. Oczywiście, postąpił inaczej – zupełnie zgłupiał i
pozwolił, by owinęła go sobie wokół palca.
Jedno tylko go dziwiło. Skoro nie była nim zainteresowana,
to po co nadal pozwalała mu do niej przychodzić? Dla własnej satysfakcji? Żeby
„odhaczyć” jeszcze jednego idiotę, który zrobiłby dla niej wszystko? To jakaś
psychopatka! Trzeba ją powstrzymać. Tylko jak? Chyba najlepiej będzie ostrzec
Rossa, powiedzieć mu, żeby sobie odpuścił zanim będzie za późno. Nie przepadał
za blondynem, ale nie chciał też, by przez jakąś bezwartościową dziewczynę
rozwalił swój związek z Laurą. Tylko czy Ross będzie chciał go wysłuchać? Z pewnością nie. Ale może znajdzie się ktoś
inny, kto przemówi mu do rozumu? Charlie
nawet dobrze wiedział, kto idealnie nadaje się do tego zadania. Z uśmiechem na
ustach wybrał numer do Alex. Dziewczyna odebrała dopiero po czwartym sygnale.
- Tak?
- Cześć Alex!
- Oo, proszę. Wreszcie postanowiłeś się odezwać – w jej
głosie można było wyczuć wyrzut.
- Jak to? – nie zrozumiał Charlie. Naraz przypomniał mu się,
że istotnie, przez ostatnie parę dni żył w innym świecie. W świecie rudych
włosów i niebieskich oczu. Cholera, że też musiał się z tego otrząsnąć dopiero
dzisiaj – No tak, przepraszam cię. Byłem trochę zajęty…
- Ha! – prychnęła pogardliwie Alex – Chyba nawet wiem, czym.
- Słuchaj, muszę się z tobą koniecznie spotkać, mam ci do
powiedzenia coś bardzo, bardzo ważnego.
- No nie wiem, nie wiem. A na pewno chcesz mnie widzieć? Nie
będę ci PRZESZKADZAĆ?
- Nie wygłupiaj się, jasne, że chcę. Wpadnij, kiedy tylko
będziesz mogła.
- Hmm…W ostateczności.. – zgodziła się Alex -Może być za pół
godziny?
- Jasne.
- Dobra, do zobaczenia.
- Na razie!
Charlie odetchnął z ulgą. Przynajmniej wiedział, że nie
zasypuje gruszek w popiele. Poproszenie jej o pomoc w sprawie rozmowy z Rossem
byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale sam też powinien coś zrobić. Miał już nawet
pewien pomysł i postanowił podzielić się nim z Alex. Póki co, trochę obawiał
się jej przyjścia, bo czekało go sporo, sporo wyjaśnień…
Spojrzał na zegarek. Zostało jeszcze trochę czasu, może
zdąży skoczyć do kwiaciarni i kupić jej ładny bukiecik. Z kobietą łatwiej się
rozmawia, kiedy udobrucha się ją jakimś prezentem. Wiedział to z własnego
doświadczenia, nie raz bombonierka czy pęk kwiatów uratowały mu skórę (często
zdarzało mu się dostać kosę z jakiegoś przedmiotu, co babcia przyjmowała
niezbyt entuzjastycznie).
Nie nakładał nawet
żadnej kurtki, ani bluzy. W końcu kwiaciarnie była tuż za rogiem. Wyskoczył jak
z procy i pognał na ulicę przecinającą Cranberry Street. Ale tu spotkał go
zawód – sklepik był zamknięty na cztery
spusty. Na szybie pisało tylko: „Przerwa Świąteczna. Wszystkim klientom życzymy
Wesołych Świąt!” .
To chyba jakieś żarty. Przecież dzisiaj jest dopiero 21, do
jasnej cholery! – pomyślał ze złością chłopak.
Pozostało mu albo wracać do domu
z niczym, albo lecieć do innej kwiaciarni( „FlowerPower”), parę przecznic stąd.
Ponownie spojrzał na zegarek. Alex miała przyjść za 10 minut! Zdąży, jeśli
pobiegnie. A więc zaczął szaleńczy bieg. Trochę żałował, że jednak nie wziął
jakiejś bluzy. Dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych. W dodatku
mroźny, porywisty wiatr cały czas zmieniał kierunek. Raz z całych sił dmuchał
mu w kark, a raz podstępnie wciskał się pod koszulę. Oprócz tego tak mocno gwizdał mu w uszy, że
stały się czerwone.
W końcu cały zziajany dotarł do kwiaciarni FlowerPower. Na
jego szczęście była otwarta. Wbiegł do środka, poprosił sprzedawczynię o
klasyczny bukiet czerwonych róż, zapłacił, i już biegł z powrotem, tym razem z
pokaźnych rozmiarów podarunkiem w rękach. Długie łodygi i rozłożyste pąki
pachnących, czerwonych kwiatów zasłaniały mu drogę, więc nawet nie zauważył
stojącej już pod furtką Alex i, oczywiście, władował się w nią wraz ze swoim
nieszczęsnym bukietem.
- Uh, co ty robisz?! – wrzasnęła, z trudem łapiąc
równowagę.
- Ee… Daję ci kwiaty? – zmieszał się Charlie, pospiesznie przywołując
bukiet do porządku. Nie wyglądał najlepiej – mimo, że mocno go trzymał podczas
biegu, wiatr zdołał złamać parę łodyżek. Pąki natomiast pogniotły się przy
zderzeniu z Alex.
- Yhym, dzięki – odparła dziewczyna, ostrożnie przejmując od
Charliego róże – A coś ty taki zgrzany? Biegłeś?
- Nie, czołgałem się – rzekł szatyn, trochę zły. Uszy mu
wręcz pulsowały od mroźnego wiatru.
- Okej, okej. Ale czemu nie masz na sobie bluzy, czy czegoś?
Dzisiaj jest potwornie zimno! Jeszcze rano pół biedy, bo świeciło słonce, ale
teraz po prostu zamarzam w miejscu. Zobacz – założyłam nawet płaszcz.
- Widzę – kiwnął głową Charlie – Nie wziąłem bluzy, bo się
spieszyłem. Nie wiedziałem, jaka jest temperatura na zewnątrz.
- Żebyś się tylko nie przeziębił na święta – pogroziła mu
palcem Alex.
- Przestań – zaśmiał się – mówisz jak moja babcia. Nawet
jeśli się przeziębię, to nie jestem dziewczyną, żeby się przejmować jakimś
katarkiem. Pokicham, pokicham i przestanę.
- Dobra, jak chcesz…. Może byśmy weszli w końcu do domu? Bo
podobno masz mi coś do powiedzenia.
- Aa tak, zapraszam – zreflektował się, otworzył furtkę
i przepuścił Alex. Wkrótce potem pili
ciepłą herbatę w pokoju babci Herstwish.
Dziewczyna z zaciekawieniem oglądała fotografie ustawione na
parapecie.
- To twoi rodzice? – spytała, wskazując palcem na zdjęcie
młodego małżeństwa oprawione w ramki.
- Tak.
- Jesteś niesamowicie podobny do mamy, wiesz?
Charlie uśmiechnął się.
- Każdy mi to mówi.
- Ooo, a co to za
cuda? – wykrzyknęła, spostrzegłszy bogatą kolekcję małych figurek z żabkami.
- Moja babcia uwielbiała je zbierać, jest ich mnóstwo, nie
tylko w tym pokoju. Niektóre pochowała do pudełek, bo już się nie mieściły na
półkach.
Alex spojrzała na niego ze szczerym zainteresowaniem. Ha,
gdyby była tu Gemma, nie zwróciłaby nawet uwagi na te żabki. Prędzej wyraziłaby
swoją opinię co do umeblowania pokoju („czy aby na pewno mogę usiąść na tej
starej kanapie? nie rozleci się? a ten stolik ma już chyba ze sto lat, nie
myślałeś o zakupie nowego?”) i koloru ścian („no przecież zielony już dawno
wyszedł z mody, słoneczko. Jest passé!”).
To mu przypomniało, w jakiej sprawie zaprosił Alex do
siebie:
- Chciałem ci o czymś
opowiedzieć. A raczej o kimś.
Na twarzy nastolatki pojawiły się pierwsze oznaki napięcia.
- Bo widzisz…Ta dziewczyna, na którą przez przypadek się
natknęliśmy, ma na imię Gemma. Dała mi swój adres, więc… odwiedziłem ją parę
razy i…
- Jesteście razem? – spytała cicho, aczkolwiek groźnie,
świdrując go spojrzeniem.
- Słucham? Nie! Absolutnie nie! – zaprzeczył gorąco - I właśnie o tym chciałem z tobą
porozmawiać. Że coś do mnie dotarło.
Alex wydawała się być zdziwiona tym, co usłyszała.
- Coś…do ciebie….dotarło?
- Tak. Na początku… co tu dużo gadać, zabujałem się w niej.
Poleciałem na jej wygląd. No i popełniłem błąd, bo okazała się podłą zdzirą.
Tak naprawdę tylko mnie wykorzystała, uświadomiłem to sobie, kiedy przeczytałem
jeden wpis w jej pamiętniku. Jak to napisała, jestem tylko „nieciekawym i
nijakim facetem”. Ale pół biedy, że to nie ja byłem jej celem. Ona się szykuje
na Rossa. Chce go odciągnąć od Laury i sprawić, żeby z nią zerwał. A chyba już
do tego nie daleko, bo on ciągle u niej przesiaduje.
- Biedna Laura –
szepnęła Alex, po czym aż zagotowała się ze złości. – Za kogo się uważa ta Gemma?! Jak w ogóle można tak kogoś wykorzystywać!
- I pomyśleć, że jeszcze trochę i nasz związek też byłby
narażony – dodał Charlie, kiwając głową.
- Czekaj, związek? NASZ związek?
- No.. – plątał się szatyn – No bo… No bo jak to inaczej
nazwiesz?
- Nazwę co? – pytała podejrzliwie Alex.
- To, co jest między nami.
- Nie wiem, może przyjaźń?
- Hm…No tak. A więc nasza PRZYJAŹŃ też byłaby narażona –
powiedział z naciskiem Charlie, patrząc na nią uważnie.
Dziewczyna starała się unikać jego wzroku.
- To co zrobimy? Trzeba chyba porozmawiać z Rossem.
- Właśnie o to cię chciałem prosić.
- Że co?! – oburzyła się nastolatka. – Dlaczego to ja mam mu
przemawiać do tej jego łepetyny? To chyba nie mój problem, że co rusz się w
kimś zakochuje!
- Ej, nie przesadzaj. W końcu ja przechodziłem to samo co
on, a nie można o mnie powiedzieć, że zmieniam dziewczyny jak rękawiczki.
- O, przepraszam. A
sam kiedyś powiedziałeś, że zawsze miałeś powodzenie.
- No tak, ale to dziewczyny lecą NA MNIE, a nie na odwrót.
- Mam więc rozumieć, że, oprócz zauroczenia Gemmą, jeszcze
nigdy się porządnie nie zakochałeś?
- Właściwie, to… - zaczął nieśmiało, ale zaraz potem machnął
ręką i zamilkł.
- Wracając do rozmowy z Rossem - Alex
podjęła na nowo temat. – Nie lepiej najpierw powiedzieć o wszystkim Laurze?
- To by była największa głupota, jaką mogłabyś zrobić –
stwierdził chłopak. – Nie widzisz, jaka jest ostatnio zdenerwowana? Sama widzi,
co się święci, po co jeszcze bardziej ją dołować?
- No dobrze, spróbuję spotkać się z Rossem i mu wygarnąć to
i owo. Ale niczego nie obiecuję. Bo niby czemu miałby mnie wysłuchać?
- Hmm, jakby to delikatnie powiedzieć. My się z Rossem nie
bardzo lubimy, więc nic by z tego nie wyszło, jakbym ja spróbował z nim
dyskutować – wytłumaczył jej Charlie.
- Cały czas się zastanawiam, dlaczego wciąż się na siebie
dąsacie – zachichotała Alex.
- Bo cię skrzywdził – burknął chłopak – Może nie tak
dosłownie. Bo najpierw ty mi dałaś z liścia, potem ja jemu przyłożyłem w nos, a
na koniec on mi podbił oko.
- Tak, pamiętam. Co też to były za czasy - westchnęła dziewczyna, próbując zachować
powagę, co nie za dobrze jej wychodziło.
- Mów za siebie, okej?
- obraził się Charlie.
- Ale wiesz co? Jednego nigdy nie wybaczę Gemmie. Że nazwała
ciebie „nieciekawym i nijakim facetem”. Przecież przy tobie nie da się nudzić!
- No tak, znajomość ze mną może powodować uszczerbek na
zdrowiu - na twarzy szatyna pojawił się
lekki uśmiech.
Tak na rozmowie zleciało im parę godzin. Nawet nie
spostrzegli, kiedy na dworze zrobiło się
zupełnie ciemno.
- O kurcze, ale późno!- zawołała Alex, patrząc na zegarek w
komórce. – Muszę się zbierać.
- Nie, nigdzie nie idziesz. Nie puszczę cię w takich
ciemnościach – rzekł krótko jej
towarzysz.
- Charlie, nie wygłupiaj się. Autobus jedzie prosto pod
hotel.
- Haha, o tej porze, moja droga, żadnego autobusu już nie
złapiesz. Zwłaszcza, że niedługo święta.
- No to zadzwoń po taksówkę – wzruszyła ramionami Alex.
- Nie – uciął
chłopak. – Po prostu zostań tu na noc.
- Co proszę?! – nastolatka zrobiła wielkie oczy.
- Co ci szkodzi? Jutro nie musisz iść do studia, bo macie
przerwę świąteczną. Zajęcia się skończyły, oceny semestralne są już wystawione. Nawiasem mówiąc, straszny z
ciebie kujon, wiesz? W twoim wieku to aż nienormalne mieć same piątki i
szóstki. No, ale nie ważne. Jutro i tak nie masz nic do roboty. A przydałaby mi
się pomoc w dekorowaniu domu na święta.
Dowiedziałem się, że dają mi czas do 27 grudnia, potem przeprowadzam się do
domu dziecka. Chciałem, żeby te ostatnie święta były wyjątkowe.
- Poczekaj, poczekaj – przystopowała go Alex. – Po pierwsze,
to żaden ze mnie kujon. Po prostu się dobrze uczę, w przeciwieństwie do innych
– tu spojrzała na niego wymownie – Po drugie, skąd wiesz, że nie mam na jutro
żadnych planów? Ja też muszę udekorować co nieco, kupić prezenty, i tak dalej.
- Co ty do jasnej ciasnej masz do dekorowania, przecież
mieszkasz w hotelu! – przerwał jej Charlie.
- Po trzecie – kontynuowała jak gdyby nigdy nic – zupełnie
zapomniałam ci powiedzieć, że rozmawiałam z Jessy. Jeśli wszystko pójdzie
pomyślnie, nie będziesz musiał się przeprowadzać do domu dziecka.
- Jak to? – zdziwił się szatyn – Przecież wszystko już
ustalone, papiery podpisane, nie da się tego odkręcić.
- Zapominasz, kim jest Jessy i kogo może znać – uśmiechnęła
się Alex – Nie martw się, już ona to jakoś załatwi. Na razie nie wiem, co
planuje, ale chce się z tobą zobaczyć. Postanowiłam cię jutro do niej
zaprowadzić. Dała mi swój adres.
- No dobra, chyba mogę jej zaufać. Pójdę tam, ale pod jednym
warunkiem.
- Że zostanę u ciebie na noc?- domyśliła się Alex.
- Mhm – skinął głową Charlie i wyszczerzył się.
- Ale…To jest niemoralne.
- Dlaczego?
- Bo ty jesteś niepełnoletni i ja jestem niepełnoletnia…I
zapraszasz mnie do siebie na noc. Nie widzisz w tym żadnych podtekstów?
- Absolutnie żadnych – zaprzeczył chłopak. – Przecież nie jestem jakimś zboczeńcem.
Pokoje są dwa, ja będę spał w swoim, ty możesz spać tu.
- No dobrze – skapitulowała Alex i głośno ziewnęła – Ale
nikomu ani słowa, jasne? Jeszcze brakuje, żeby moi rodzice się o tym
dowiedzieli.
Charlie zachichotał. Podszedł do szafki, wyjął z niej długą
koszulę i podał Alex. Pościelili łóżka i
przebrali się do spania. Zaparzyli dwie herbaty i zjedli kolację.
Godzinę później oboje byli pogrążeni we śnie. Dziewczyna śniła o ogromnej
choince i o powieszonych na niej bombkach, girlandach, pierniczkach,
cukierkach, a nawet skarpetkach. Naraz z objęć Morfeusza wyrwał ją potężny huk.
Była to mieszanka gardłowego krzyku osoby mordowanej i strzału z armaty. Tak
się przestraszyła, że z wstała i z piskiem wleciała do sypialni Charliego.
- Boże! Słyszałeś to?!
- ledwo tłumiąc krzyk, zaczęła szarpać ramię szatyna.
- Słyszałem co? – spytał nieprzytomnie, unosząc głowę.
- No, ten hałas. Jakby ktoś kogoś zabijał – szeptała
gorączkowo Alex
- Nie, nic nie słyszałem. Spokojnie, pewnie coś ci się
przyśniło – dotknął jej ręki i wyczuł, że drży.
– Nie bój się.
Nagle coś go zaswędziało w nosie i potężnie kichnął.
- JEZUS MARIA, TO WŁAŚNIE TO!! – wrzasnęła Alex.
- Co?
- To ten dźwięk, który mnie zbudził!
Charlie spojrzał na nią, jak na idiotkę, po czym wybuchnął
śmiechem.
- Ja tylko kichnąłem, głuptasie.
- Kichnąłeś? – powtórzyła bezmyślnie - Przecież to brzmi, jak jakiś mord!
- No wiem, moje kichnięcia są dziwne i bardzo głośne. Co
zrobić, taki już się urodziłem – odparł, wciąż się śmiejąc.
Alex nadal była roztrzęsiona, ale już nic nie mówiła.
Charlie postanowił ją uspokoić różnymi zabawnymi historyjkami, które babcia
opowiadała mu, kiedy się czegoś bał. Położyła głowę na poduszce, obok niego.
Przez dziesięć minut uważnie słuchała, potem oczy zaczęły jej się kleić, i nim
spostrzegł – spała. Uśmiechnął się, przykrył ją kołdrą i postanowił powstrzymywać się od kichnięć,
żeby jej nie przestraszyć. To nie było łatwe, ale w końcu i jemu udało się zasnąć.
***
No hejj :)
Poprosiłam moją przyjaciółkę, żeby napisała notkę, bo nie chciałam, żebyście się denerwowali, że nie ma rozdziału. Trochę się rozpędziła, z tymi trzema tygodniami :D Z działki wróciłam rano, więc już dziś dodaję rozdział. Jeszcze raz przepraszam za wszystkie opóźnienia.
I za to, że zajęłam się tylko jednym wątkiem. Jakoś się tak strasznie rozpisałam i nie mogłam skończyć, wyszło z 5 stron O.o
nie chciałam jeszcze dokładać innych wątków, bo byłoby za długie. następny rozdział może jeszcze w tym tygodniu, siedzę na tyłku i się nie ruszam przez cały miesiąc;)
A co do konkursu, widzę, że lato rozleniwia nie tylko mnie;p
komuś tu się nie chciało odpowiadać na pytania ^^
Najwięcej poprawnych odpowiedzi miała Martha Marano!
czy mogłabyś mi podać link do swojego bloga? (:
trzymajcie się!
~`BabyBlue