***
- Chaaaaaarile! No gdzie jesteś? – jęczała Alex, rozglądając
się w poszukiwaniu kolegi. Nareszcie go dojrzała – całego w skowronkach. Niemal
pląsał po chodniku, trzymając coś w rękach. W końcu dobiegł do niej i wysapał:
- Prze…pra…szam, że tak długo cze…kałaś
- Nie wierzę -
pokręciła głową nastolatka – Wziąłeś numer od tej laski?
- Adres – poprawił ją chłopak, z dumą prezentując zabazgraną
karteczkę.
- A skąd wiesz, że jest prawdziwy?
- Jestem tego pewien. Poza tym, po cholerę podawałaby mi
fałszywy adres?
Alex wzruszyła ramionami.
- Hmmm, nie wiem. Może dlatego, że wcale cię nie zna i to
trochę nienormalne, by dawała byle jakiemu czubkowi swoje dane?
- Ej, tylko nie czubkowi, dobra? W ogóle, co ty taka
niezadowolona, hm? – w tym momencie uderzył się w czoło – Aaaa! No jasne,
zapomniałem. Lubisz mnie, więc czujesz się zazdrosna, zgadłem?
- Że co, proszę?! Skąd takie kretyńskie przypuszczenia?
- Pff, to nie przypuszczenia, ja to wiem. No cóż zrobić,
zawsze miałem powodzenie – westchnął Charlie, bezradnie rozkładając ręce.
- Idiota – mruknęła cicho Alex i ruszyła przed siebie tak
szybko, że szatyn z trudem dotrzymywał jej kroku.
Po paru minutach doszli do budki i kupili po gofrze z bitą
śmietaną. W drodze powrotnej dziewczyna prawe nie odzywała się do pałaszującego
swój deser Charliego. Zajęta była własnymi rozmyślaniami. Na przykład,
zastanawiała się, dlaczego tak dziwnie podziałały na nią słowa chłopaka:
„Lubisz mnie, więc czujesz się zazdrosna”. Przecież to bzdura. Owszem, bardzo
go lubiła, ale nigdy nie myślała o nim w
„ten” sposób. Traktowała go raczej jako kolegę. Mimo wszystko jednak, było jej
przykro, że tak szybko znalazł sobie nową towarzyszkę. To Alex była dla niego
podporą, to u niej powinien szukać wsparcia
i pociechy! A nie u jakiejś rudowłosej pięknotki. Postradać rozum dla takiego
kogoś, też coś. No, ale nie była o niego zazdrosna. Co to, to nie.
Charlie również milczał. Myślał o tym, że niebo jest dziś
niesamowicie niebieskie (zupełnie jak oczy Gemmy), gofry mają jakiś niezwykły
smak, a ludzie przechodzący obok niego się uśmiechają. Nie zamartwiał się tym,
że Alex się na niego obraziła. Już nie raz tak było i wiedział, że po jakimś
czasie jej przejdzie. Postanowił, że skorzysta z szokująco pięknej (jak na
grudzień) pogody i przespaceruje się na Sultanby Avenue…
- Halo, Gemma? – wypalił Ross, ze zdenerwowania obgryzając
paznokcie. Od jej odejścia minęły dopiero dwie godziny, a już nie mógł się
doczekać, by do niej zadzwonić.
- To ty, Ross? Czy coś się stało? – spytała rudowłosa.
Ah, ten jej niski, melodyjny głos!
- Emm…Nie, chciałem tylko spytać, czy dodzwoniłaś się już do
Raini.
-Niestety -
westchnęła Gem - ale i tak ta sprawa
jest już nieaktualna. Nie musisz już do niej dzwonić. Przepraszam, że narobiłam
kłopotu.
- Nie mów tak. Naprawdę cieszę się, że mogłem cię poznać.
- Dzięki, i nawzajem. Aha, wiesz, ja też mam do ciebie pewną
sprawę.
- Tak?
- Chyba zostawiłam u was moją niebieską bransoletkę.
Szukałam jej w całym domu, ale nie znalazłam, a pamiętam, że idąc do was,
jeszcze ją miałam na ręce.
- Bardzo możliwe, zaraz poszukam – zapewnił Ross, gorączkowo
rozglądając się po mieszkaniu Laury. Został u niej na dłużej, żeby przećwiczyć
role do ostatniego odcinka drugiego sezonu Austina&Ally.
W końcu jego wzrok przykuł mały przedmiot leżący pod stołem
kuchennym. Tak, to właśnie była bransoletka Gemmy. Uszczęśliwiony blondyn
krzyknął do słuchawki:
- Znalazłem! Tylko jak mam ci ją oddać?
- To może do mnie wpadniesz? Oczywiście, jeśli masz ochotę…
- Jasne, nie ma problemu.
- Ok, podaję adres – Sultanby Avenue 23, 7/10. Możesz przyjść
jeszcze dziś.
- Z chęcią! Właściwie, to nie mam nic do roboty – skłamał
Ross – To do zobaczenia!
- Do zobaczenia – rzekła Gemma i rozłączyła się.
Blondyn czym prędzej włożył do kieszeni bransoletkę. Już
miał wychodzić, kiedy na jego drodze pojawiła się Laura.
- Z kim rozmawiałeś? I gdzie idziesz? – spytała,
przyglądając się mu badawczo.
- Eeee….Z Calumem. Właśnie do niego idę, miał mi oddać kasę,
którą ode mnie wczoraj pożyczył.
- Dobra. Ale wracaj szybko, bo trzeba przećwiczyć role.
Ross wybiegł z domu i jak poparzony pobiegł na przystanek.
Pomyślał, że dzięki Bogu, pogoda jest wspaniała (a to już grudzień!) i nie musi
brać kurtki.
Brunetka jeszcze przez chwilę patrzyła przez okno.
Postanowiła, że spróbuje zadzwonić do Raini. Wybrała jej numer, ale spotkało ją
rozczarowanie – usłyszała automatyczną
sekretarkę.
- Co się z nią dzieje? Zawsze ma telefon pod ręką – mruknęła
z niezadowoleniem Laura.
Tymczasem Charlie odprowadziwszy Alex do hotelu, udał się do
domu, by przygotować się do wizyty u Gemmy. Trochę się denerwował, bo ledwo ją
znał. Poza tym, nie chciał się napraszać jeszcze tego samego dnia po jej
poznaniu. Nic jednak nie mógł poradzić – to po prostu było silniejsze od niego.
Przebierał się ze sto razy. Wreszcie nałożył swoją ulubioną koszulę w kratę i
jeansy. Przeczesał włosy, wyczyścił buty i sięgnął po wodę kolońską stojącą na półce w łazience.
Kłopot w tym, że przez przypadek wziął bardzo podobnie wyglądającą buteleczkę
specyficznie pachnących perfum babci. Skrzywił się, gdy tylko poczuł silny
zapach kwiatów. Chciał nawet zmienić koszulkę, ale żadna inna nie przypadła mu
do gustu. Przeklinając pod nosem, obficie spryskał się wodą kolońską, by ukryć
woń perfum. Nadal odczuwać było lekką nutę kwiatową, ale już nic nie mógł na to
poradzić. Dziesięć minut później szedł w stronę mieszkania Gemmy.
Postanowił iść na pieszo, bo Sultanby Avenue było tylko parę przecznic od jego
domu. Stanął przed blokiem oznaczonym
numerem 23. Odszukał siódemkę na liście nazwisk, ale zawahał się i nie nacisnął
guziczka. A co, jeśli Gem uzna go za świra? Albo za napalonego zboczeńca? Albo
po prostu nie będzie jej w domu? Albo otworzy mu drzwi jej mama? Albo, co
gorsza, tata. Zły tata pozbywający się zalotników jego córeczki w dość
drastyczny sposób. Charlie aż zadrżał na samą myśl. Naraz usłyszał kroki i
ciche pogwizdywanie. Odwrócił się i jęknął – no gorszego finału tej historii
nie mógł się spodziewać! Zbliżał się do niego nie kto inny, jak Ross. Blondyn
zauważywszy nastolatka, raptownie przystanął:
- A ty co tu robisz, stary?
- Mógłbym spytać o to samo… stary – zmroził go wzrokiem
Charlie.
- Ja tylko odwiedzam koleżankę. Zostawiła u mnie
bransoletkę, widzisz? – to mówiąc pokazał mu niebieską błyskotkę. Dobrze
wiedział, że Gem była u Laury, a nie u niego, ale miał w końcu okazję utrzeć
nosa szatynowi. Musiał z niej skorzystać.
- Uważaj, bo uwierzę, że masz nową „koleżankę”. – prychnął Charlie.
- Odpowiedz wreszcie. Co tu do cholery robisz? I czemu.. –
Ross podszedł parę kroków i pociągnął nosem – pachniesz babskimi perfumami?
- Nie twój interes – burknął nastolatek.
Stali w milczeniu, rzucając sobie groźne spojrzenia. I nie
wiadomo, ile czasu by upłynęło, gdyby nie to, że drzwi ni stąd ni zowąd się
otworzyły i stanęła w nich Gemma. Trzymała w rękach portmonetkę i wyglądała na
zaskoczoną nagłym spotkaniem.
- Gemma! – zawołali jednocześnie chłopcy.
- Ojejj, cześć! To wy się znacie?
Ross ponuro skinął głową, a Charlie mruknął coś w stylu
„niestety”.
- Nie spodziewałam się, że przyjdziecie…jednocześnie – zachichotała
rudowłosa. Włosy związane miała w koczek. Nosiła krótką, niebieską sukienkę z
głębokim dekoltem, która jeszcze bardziej podkreślała barwę jej oczu i
odsłaniała długie nogi. Usta pomalowała mocną szminką. Wyglądała wyzywająco, i
to zrobiło na chłopcach duże wrażenie – Właśnie wybierałam się do sklepu, żeby
kupić jakieś przekąski.
Szatynowi przemknęło przez myśl, że sprzedawca padłby
trupem, widząc ją w takim stroju.
- Mogę pójść z tobą, jak chcesz - zaproponował.
- Chyba miałeś na myśli „możemy pójść z tobą”, kolego? –
spytał go Ross i zwrócił się w stronę Gemmy, kładąc jej rękę na ramieniu – Masz
śliczną sukienkę.
- Oh, dziękuję – dygnęła dziewczyna i obdarzyła go szerokim uśmiechem.
- I świetne nogi – dodał Charlie. Po chwili dotarło do niego,
co powiedział i zaczerwienił się jak burak.
Blondyn posłał mu pogardliwe spojrzenie.
- A wiecie, może jednak nie idźmy do sklepu. Coś tam znajdę
w lodówce. Chodźcie. – Gemma otworzyła im drzwi i poprowadziła do swojego
mieszkania na drugim piętrze.
Rozmowa nie bardzo się kleiła. Może to ze względu na to, że
ilekroć jeden starał się przypodobać Gemmie, drugi albo wyskakiwał ze złośliwym
tekstem, albo próbował przebijać komplement pierwszego. Atmosfera więc była
dość napięta. Naraz blondynowi zadzwonił telefon. Charlie skorzystał z okazji i
spytał niewinnym głosem:
- Ooo, czyżby dzwoniła twoja DZIEWCZYNA?
- Nieeee? – Ross trochę się zmieszał – To Calum, głąbie.
Przeprosił Gem i wyszedł na chwilę z pokoju.
- Tak kochanie? No
wiem, zasiedziałem się trochę. Taaaak, idę już. Tak, już się zbieram. No Jezu,
zaraz będę, nie panikuj. Ja jestem niemiły? To ty się czepiasz, do cholery. NIE
KRZYCZĘ! Halo? Halo, skarbie?! – ze zrezygnowaniem schował komórkę do kieszeni.
Oczywiście, dzwoniła Laura i robiła mu wyrzuty, że się spóźniał. Wrócił do
pokoju.
- No…Nie wiedziałem, że jesteście aż tak blisko z Calumem –
wyszczerzył się Charlie.
Ross posłał mu spojrzenie mówiące: „z tobą policzę się
później”.
- Przepraszam, Gem. Muszę już lecieć. Bardzo miło się
gadało. Aha! Proszę, bo zapomnę – wyjął z kieszeni bransoletkę i podał
rudowłosej.
- Nic się nie stało. I dzięki, że się pofatygowałeś
przynieść mi moją zgubę – uśmiechnęła się Gemma.
- Drobiazg. To do zobaczenia. Charlie, ty też się zbieraj,
mamy pewną sprawę do załatwienia, pamiętasz?
- Co? Jakoś sobie nie przyp.. – urwał, bo Ross prawie siłą
wyciągnął go z fotela i wyprowadził za drzwi. Gdy znaleźli się na dworze,
blondyn przyparł go do drzewa.
- Co ty sobie wyobrażasz, hę?
- Odchrzań się – odepchnął go Charlie - Mi przynajmniej
wolno, a tobie nie bardzo.
- Nie pozwalaj sobie!
- Bo co? Znów złamiesz mi nos? Ciekawe jak się wytłumaczysz
przed swoją laską.
- To już moja sprawa,
jak się wytłumaczę…A ty też chyba do końca wolny nie jesteś. Co z Alex?
- Gówno cię to obchodzi.
- A jednak obchodzi. Bo jak zrobisz jej jakieś świństwo, to
się z tobą policzę. Zrozumiałeś?
Po chwili chłopcy rozeszli się – każdy w swoją stronę.
Całej sytuacji przyglądała się Gemma. Z okna swojego pokoju
miała świetny widok na podwórko, i tym samym na całe zdarzenie, które przed
chwilą zaszło. Trzeba przyznać – miała ubaw. Nie pierwszy raz jacyś chłopcy
rywalizowali o jej względy. Schlebiało jej to. A najlepsze jest to, że wszystko
wyszło dokładnie tak, jak przewidywała. Oszołomiony jej skromną osobą Charlie
jeszcze tego samego dnia ją odwiedził. A Ross? Nie chciała, by to było zbyt
proste, dlatego wymyśliła sprytny numer bransoletką. Kiedy Ross wyszedł z
kuchni, by porozmawiać z Laurą, skorzystała z okazji i upuściła błyskotkę na
podłogę. Nie miała pewności, że blondyn do niej oddzwoni, dlatego musiała mieć
jakiś pretekst, żeby zaprosić go do siebie. Podziałało. To, że przyszli
jednocześnie, było szczęśliwym zbiegiem okoliczności.
- Teraz się udało. Ale to dopiero początek historii, w której
to ja jestem główną bohaterką – westchnęła Gemma.
YAAAAY! Napisałam rozdział!!!
Chciałam bardzo przeprosić, że tak długo musieliście czekać, ale zupełnie zapomniałam, że prowadzę tego bloga.
Wybaczycie?
piosenki z tytułu chyba nie muszę przedstawiać? ;)
trzymajcie się:*
~`BabyBlue
-__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________- - koniec spamu.
OdpowiedzUsuńGEMMAAAAA !!!!!!!!!!!!!!! I HATE HER !!! -_____-
Weź ją zabij, bo normalnie coś sobie zaraz zrobię. Jak mi rozwalisz Raure to ja cie znajde i ukatrupię :) A tak serio, to bardzo fajny rozdział i cieszę się, że jest trochę akcji :D (a z rozdziałami coraz więcej xD) *_*
I błagaaaam. nie pisz kolejnego przez miesiąc xD
Piosenka akurat pasuje idealnie ;)
OdpowiedzUsuńI jak mogłaś zapomnieć?! Tyle czekałam na rozdział...
Ale jest zajebisty ;)
~JulkaXD
hahaha postaram się :D
OdpowiedzUsuńGemma to zła kobieta jest... więc trochę jeszcze pobędzie w opowiadaniu ^^
Super rozdział <33
OdpowiedzUsuńNie znoszę tej Gemmy -___________- Zgadzam się z Weroniką, weź zabij tą rudą małpę -.-.. i tylko spróbuj rozwalić Raure, a nie podaruję -,- xD
Czekam na następny.. Oby był tym razem szybciej ;*
Hahhahhqhahahhh xd no to bedzie coraz ciekawiej xd już się boję co ty ta wymyślisz xd ciekawe co sie dzieje z Raini
OdpowiedzUsuńCzekam na next. I jak mogłaś o nas zapomniec? Pfff foch xd
nie lubię Gem. Coś mi sie nie podoba. Super rozdział... Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńNie nawidzę tej Gemmy. Przegina. Rozdział jak zawsze ganialny !!! Czekam na następny ;-)
OdpowiedzUsuńGEMMA= DZIWKA ! GRRRR Znając Ciebie Raini coś się stanie :) yhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyh jaram się tym rozdziałem bardziej niż Ross żółtymi okularami .. nie .... albo jak Ratliff ..pałeczkami xD Czema z wielką niecierpliwością na kolejny, ttylko proszę nie pisz go przez MIESIĄC ! :*
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Kiedy dodasz następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńspróbuję jutro, ale nie wiem czy znajdę czas bo teraz mam tzw "sezon poprawiania stopni" :/
OdpowiedzUsuńale oczywiście napiszę najszybciej, jak będę mogła i dam znać ;)
~`BabyBlue
Dzięki. Powodzenia w nauce :-)
OdpowiedzUsuń