Wiecie co? Przepraszam za to, co powiem, ale już cholera mnie bierze jak czytam Wasze komentarze..
Dlaczego?
Bo najpierw przez parę rozdziałów męczyłyście mnie, żeby Ross i Laura się ze sobą zeszli. Sama chciałam najpierw zrobić inaczej i połączyć Alex i Rossa, ale poszłam Wam na rękę. Zrobiłam ankietę i WIĘKSZOŚĆ zaglosowała na Laurę i Rossa.
Teraz, kiedy rozwinęłam fabułę i wszystko jest ok, nagle Wam się odwidziało i prosicie, żeby zrobić "chaos" i żeby Ross i Alex do siebie wrócili.. -.-
Co z Wami nie tak?!
celowo nie robię wielu scen z Rossem i Laurą, tylko krótkie dialogi pomiędzy nimi, więc dziwię się, czemu niektórym z Was się "nudzą" jako para.
nie wiem już, co mam robić, ale fakt faktem że się wkurzyłam.
Szanuję Waszą opinię itd, ale ludzie, nie rujnujcie mi opowiadania!
~`BabyBlue
Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 25 lutego 2013
niedziela, 17 lutego 2013
"Are you ready for a shock?"
***
- Śniadaaaaaaanie! – Laura próbowała zgromadzić całe
towarzystwo w kuchni by wspólnie zjeść posiłek. Odpowiedziała jej jednak głusza
cisza. Brunetka westchnęła i poszła do pokoju, w którym spał Ross, Calum i
Ellington.
- Wstawać, śpiochy. I to już! Jajecznica zaraz wystygnie –
dziewczyna brutalnie ściągnęła kołdrę z blondyna i szturchnęła w ramię
nieprzytomnego Caluma.
-Eghemmmm… - mruknął rudzielec przewracając się na drugi
bok.
Ross próbował po omacku znaleźć kołdrę, którą
niespodziewanie mu zabrano. Natrafiając na przeszkodę w postaci Laury w końcu otworzył oczy.
- Kochhhhhanie? A co ty tuuu.. – ziewnął przeciągle –
Robisz?
- Mogłabym się spytać, co TY tu robisz, ale dobrze znam
odpowiedź na to pytanie. Sama was tu zaprosiłam i teraz żałuję mojej decyzji –
mruknęła brunetka. Ross posłał jej chytry uśmieszek i cmoknął ją w policzek.
- Tak to już z nami bywa – westchnął rozkładając ręce –
Panoszymy się po całym domu, a potem budzimy się zastanawiając, co robiliśmy
poprzedniego dnia.
- Ale przecież niczego nie piliśmy – zdziwiła się Laura.
- Nie potrzeba alkoholu, żeby się dobrze bawić, nie? –
wtrącił Calum, przeciągając się.
- Racja. Ale ja też mało co pamiętam. Wiem tylko, że
graliśmy do późna w pytanie i wyzwanie -
stwierdził Ross.
- No dobra, my tu gadu gadu, a tam na stole czeka śniadanie.
Chodźcie, bo już całkiem wystygnie – Laura wstała z łóżka i skierowała się do
kuchni, dając znak chłopakom, aby poszli za nią.
- Ej, chwila – Calum zatrzymał się i rozejrzał po pokoju – A
gdzie jest Ell?
- Właśnie – Ross podrapał się w tył głowy – Przecież spał
obok mnie.
Laura chwilę rozmyślała nad tym, gdzie może być Ratliff. Na
jej twarzy pojawił się uśmieszek.
- Ohoo, ty chyba wiesz, gdzie on jest, co? – powiedział
Calum zauważywszy zmianę na twarzy koleżanki.
- Taaaak – uniosła dwukrotnie brwi brunetka – Chyba wiem.
Skierowała się do pokoju obok i delikatnie zapukała. Nikt
nie odpowiedział. Powoli nacisnęła klamkę i weszła do środka.
To, co zobaczyła, wcale jej nie zdziwiło. Po prawej stronie,
na dużej kanapie chrapała Raini. Trochę dalej, na niebieskim, dmuchanym
materacu spała Rydel. A tuż obok niej, zwinięty w kłębek leżał… Ellington.
- Aww ale słodko wyglądają
- uśmiechnęła się Laura.
Ross i Calum wymienili znaczące spojrzenia.
- No nooo.. Nie spodziewałem się tego bo Ratliffie. Żeby tak
od razu do mojej siostry? – zdziwił się blondyn.
- Ee, przesadzasz. Co w tym złego, że się położył koło niej?
To jeszcze o niczym nie świadczy – tłumaczyła mu nastolatka – Z resztą obudźmy
ich, to może sami nam powiedzą.
- Nie, to zły pomysł. Lepiej udawajmy, że nic nie widzieliśmy.
Przyjdzie w końcu czas na wyjaśnienia – zaproponował Calum.
- Dobra. No to pora obudzić Raini. A to nie będzie łatwe
zadanie – stwierdziła Laura.
Rzeczywiście, przyjaciele próbowali wszystkich sposobów, aby
wyrwać czarnowłosą z objęć Morfeusza. Przemawiali do niej, najpierw czule i
cicho, potem trochę głośniej. Szturchali, ciągnęli na nogi, zabierali kołdrę,
włączali głośną muzykę, śpiewali, krzyczeli, łaskotali. Na nic – Raini dalej spała snem kamiennym. Naraz
Laura palnęła się w czoło – przecież doskonale znała sposób na rozbudzenie
przyjaciółki! Pognała do kuchni, złapała patelnie z jeszcze ciepłą i pachnącą
jajecznicą, po czym usiadła z nią na kanapie Raini.
- Co ty robisz? Chcesz ją tym walnąć?! – Ross i Calum
patrzyli na nią jak na wariatkę. Uciszyła ich psyknięciem i powoli przystawiła
patelnię do twarzy czarnowłosej. Ta zaś, gdy tylko poczuła zapach jajecznicy,
natychmiast otworzyła oczy.
- Mmmmm….śniadaaanieee – mruknęła sennie i usiadła, patrząc jak
zahipnotyzowana na patelnię.
- Chodź do kuchni, Raini. Nałożę ci do miseczki – Laura
wstała. To samo, aczkolwiek o wiele wolniej zrobiła jej przyjaciółka. Podążając
za zapachem jajecznicy w końcu dotarła do kuchni. Ross i Calum z rozdziawionymi
ustami obserwowali poczynania koleżanek.
Po paru minutach towarzystwo w końcu zjadło śniadanie.
Pozostało tylko czekać na przybycie Ellingtona i Rydel.
W tym samym czasie Alex leżała na hotelowym łóżku,
zastanawiając się, co począć. Żałowała tego, że tak ostro zareagowała. W
gruncie rzeczy to prawda, że Charlie zepsuł jej urodziny, ale cała ta sprawa
wydawała się drobnostką w porównaniu do tragedii, którą właśnie przeżywał. Nie
powinna tak na niego naskoczyć, a potem niespodziewanie – zniknąć.
Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała z nim
poważnie porozmawiać i przeprosić go za swoje zachowanie.
Ale teraz miała co innego do załatwienia. Coś, co od paru
godzin nie dawało jej spokoju. Podniosła komórkę i wybrała numer do swojej
„przyjaciółki”. Nie wiedziała, czy może jeszcze tak nazwać Jennifer. Po tym, co
jej zrobiła? Trzeba wyjaśnić sobie parę rzeczy. Odezwała się automatyczna
sekretarka. Alex zostawiła po sygnale długą wiadomość…
Charlie zaś rozglądał się po dawnym pokoju babci. Na
parapecie umieszczone były stare zdjęcia w zakurzonych ramkach. Na każdej zaś
półce stało parę małych, porcelanowych żabek. Pani Herstwish uwielbiała je
kolekcjonować. Bardzo lubiła te małe, śmieszne stworzonka. Dlatego właśnie jej
pokój pomalowano na zielono, a różne jego zakamarki zapełnione były figurkami. Fred,
rudy kocur babci leniwie przeciągnął się i usiadł obok Charliego. Chłopiec
wziął go na kolana i podrapał za lewym uchem. Zwierzątko zamruczało i skuliło
się w kłębek. Fred miał niecałe dwa lata. Należał do przyjaciółki babci, pani
Portrice. Kobieta ta była w podeszłym wieku i zmagała się z ciężką chorobą.
Poprosiła babcię Herstwish, aby zaopiekowała się Fredem. Niedługo potem zmarła,
a kot na stałe zamieszkał na Cranberry Street. Nie odstępował gospodyni na
krok. Do Charliego przekonał się dopiero niedawno. Być może zrozumiał, że miła,
starsza pani już odeszła, i teraz ten
chłopak będzie jego panem…
Wzrok nastolatka padł na zniszczoną fotografię
przedstawiającą jego dziadka. Poważny wzrok, mocne rysy twarzy, wąskie usta bez
śladu uśmiechu. Nigdy go nie poznał – podobno parę lat po ślubie z babcią
wyruszył na wojnę i słuch po nim zaginął. Staruszka zawsze wspominała go ze
łzami w oczach. Obok portretu dziadka stała ramka z fotografią ślubną rodziców
Charliego. Chłopiec dosyć często wpatrywał się w to zdjęcie. Był tak bardzo
podobny do mamy – miała tak samo jak on zielone, roześmiane oczy, delikatnie
zadarty nos i szeroki uśmiech. No właśnie. Kiedy ostatnio zdarzyło mu się
szczerze roześmiać? Ucieszyć z czegoś? Dotychczas uśmiech pojawiał się na jego
twarzy codziennie. Teraz czuł się bardzo samotny. W domu panowała przeraźliwa
cisza. Słychać było tylko bicie starego zegara i pomruki Freda. „Tu jest
zdecydowanie za spokojnie” – stwierdził Charlie.
Rydel w końcu otworzyła oczy. Ziewnęła przeciągle i powoli
uniosła głowę. Spostrzegłszy obok siebie Ellingtona omal nie pisnęła ze strachu. Naraz jednak przypomniała sobie cel nocnej
wizyty przyjaciela. Uśmiechnęła się i delikatnie dotknęła ramienia Ratliffa.
- Hę? – obudził się natychmiast. Dotyk zawsze działał na
niego rozbudzająco.
- Spokojnie, to tylko ja – rzekła cicho blondynka – Czas wstawać,
chyba jest już dziesiąta. A wiesz, że ja nie cierpię późno wstawać.
- Wiem – westchnął brunet – i nadal nie potrafię tego pojąć.
Jak można nie lubić spać?
Rydel prychnęła.
- A czy ktoś powiedział, że nie lubię? Po prostu wolę
wstawać wcześnie rano, żeby… dzień był dłuższy. A w ogóle, jak ci się spało?
- Hm, nie najgorzej. Pomijając fakt że mnie cały czas
spychałaś z materaca...- Ell przeciągnął się i przejechał ręką po włosach.
- Spadaj – nastolatka pokazała mu język – Myślisz, że… będą
się pytać, czemu tu przyszedłeś?
- Myślę, że oni nawet o tym nie wiedzą. Pewnie jeszcze śpią.
Ryd pokręciła głową
- Nie, słyszałam, jak jedli śniadanie w kuchni. Poza tym,
nie ma tu Raini, a chyba nie wyobrażasz sobie, żeby się wymknęła cichcem do
chłopaków?
Ratliff zachichotał i rozłożył ręce z miną mówiącą „wszystko
możliwe”.
- Powinniśmy im powiedzieć, czemu tu przyszedłeś.
Żeby nie było głupich docinków ze strony mojego kochanego braciszka. – rzekła Rydel
przeglądając się w lustrze.
- Dobra - skinął Ell –
Ale chyba i tak ich nie unikniemy. Ross to podła bestia, a takiej okazji nie
przegapi.
- Damy radę – blondynka uśmiechnęła się krzepiąco i
skierowała się do salonu, skąd dobiegał odgłos rozmów.
- Ooo proszę, kogo moje piękne oczy widzą – ucieszył się
Ross i mrugnął do siostry.
- Właśnie, już myślałam, że nie wstaniecie – dodała Laura –
śniadanie jedliśmy już dawno temu, ale jak chcecie, mogę zrobić jeszcze jedną
jajecznicę.
- No jakbyś mogła – uśmiechnął się do niej prosząco Ell.
Wkrótce potem para zajadała się późnym śniadaniem.
- Co to mamy dziś za dzień? Aa tak. Poniedziałek. No, a więc
to już oficjalne – Raini zatarła ręce.
- Co jest oficjalne? – spytali jednocześnie Ell i Rydel.
- To, że jesteście parą. Już zapomnieliście? – wtrącił Calum.
Ryd zachłysnęła się herbatką malinową.
- O Boże, faktycznie! Zapomniałam!
- Nie byłbym tego taki pewien – wyszczerzył się złośliwie
Ross – Szybko przystąpiliście do akcji. Nawet przed czasem.
- Ccco? O czym ty mówisz? – Ell rzucił mu zdziwione
spojrzenie.
- A o tym, że wzięliście zadanie całkiem na serio, skoro
spaliście dziś w jednym pokoju – uniósł znacząco brwi blondyn.
- Aaaaa, o tym mówisz – odetchnął Ratliff – Ależ to żadna
tajemnica. Słyszałem, jak Rydel krzyknęła. Przyszedłem zapytać,
czy wszystko w porządku. Okazało się, że miała zły sen. Pogadaliśmy jeszcze trochę, a że byliśmy
zmęczeni, pewnie nawet nie zauważyliśmy, kiedy zasnęliśmy.
- I…to wszystko? – Laura i Raini wydawały się zawiedzione. Tak
samo reszta towarzystwa.
Widząc ich miny Ell i Rydel wybuchli śmiechem.
- No, ale z zadania się nie wywiniecie. A że macie udawać
parę… - zaczęła Raini i zachichotała.
- To co? - spytał
natychmiast Ell, krzyżując ręce na piersiach.
- To będziecie musieli trzymać się za ręce.
- Nie ma problemu – uśmiechnął się brunet.
- Będziecie musieli przytulać się i prawić sobie komplementy
– nie dawała za wygraną czarnowłosa.
- Spoko – wzruszył ramionami Ratliff.
- I będziecie musieli
się całować – dodał z uciechą Ross.
Wszyscy momentalnie zamilkli i spojrzeli na niego.
- No co? – obruszył się – Umowa, to umowa.
- Nooo to będzie niezłe widowisko – stwierdził Calum patrząc
na nową „parę”.
Brunet usłyszawszy jego słowa niespodziewanie objął siedzącą
obok niego Rydel i cmoknął ją w policzek.
- Damy radę…."kochanie" – uśmiechnął się do niej.
- Charlie! -
uśmiechnęła się na jego widok - Wiesz, właśnie miałam do ciebie dzwonić.
- Byłem szybszy – mruknął chłopiec – Mogę wejść?
- Eeem ..Jasne – Alex wpuściła go do środka. Wskazała mu
kanapę do spoczynku, sama też zagłębiła się w miękki fotel.
Zapadła między nimi cisza. Było to całkiem nowe odczucie, bo
zazwyczaj nie mogli się ze sobą nagadać, a tematy do rozmowy wydawały się być
niewyczerpane.
- To.. Co cię do mnie sprowadza? – przerwała milczenie
dziewczyna.
- Chciałem.. To znaczy…Mam ci coś do powiedzenia. Długo nad
tym myślałem i… wiem, że to trochę nienormalne, ale… z mojej perspektywy… -
plątał się nastolatek.
Alex przewróciła oczami
- Do rzeczy, Charlie.
Chłopak skinął głową, wziął głęboki oddech i zadał pytanie,
którego kompletnie się nie spodziewała:
- Czy chciałabyś ze mną zamieszkać?
poniedziałek, 4 lutego 2013
"It's time to begin, isn't it?"
***
Butelka przez chwilę kręciła się wokół własnej osi. W końcu
zwolniła tempo i zatrzymała się przed kolanami Raini.
- O nieeee – jęknęła czarnowłosa wpatrując się z lękiem w
chichoczące towarzyszki.
- Umowa to umowa, kochanie – Laura rozłożyła ręce.
- Dobra – westchnęła ze zrezygnowaniem nastolatka – Zadajcie
mi ten cios.
- Pytanie, czy wyzwanie? – spytał Ross kryjąc uśmiech.
- Wyzwanie! – odezwał się niespodziewanie Calum.
Raini rzuciła mu zaskoczone spojrzenie.
- Od kiedy to podejmujesz za mnie decyzje, rudzielcu?
- A co w tym złego? W końcu jesteście razem w parze i to wam
zadajemy pytanie lub wyznaczamy zadanie – zauważyła Rydel bawiąc się kosmykami
włosów.
- Właśnie. – kiwnęła głową Laura.
– No dobrze, czyli chcecie wyzwanie? - upewnił się Ross i nie zważając na protesty
czarnowłosej, wyrzekł uroczyście – Każde z was ma powiedzieć swojemu
towarzyszowi przynajmniej trzy komplementy!
Ellington prychnął z pogardą.
- To ma być wyzwanie?
- A co, znasz może lepsze? – spytał chytrze blondyn.
- No jasne. Chociażby takie: Raini ma powiedzieć Calumowi,
że ma piękne włoski, a Calum ma jej podziękować całusem w policzek.
- CO?! – zawołali jednocześnie wyżej wymienieni. Pozostałe
towarzystwo wybuchło śmiechem.
- Bardzo dobry pomysł, Ell! – przybiła mu piątkę Rydel.
- Taki jesteś mądry? To może ja ci wymyślę jakieś wredne
zadanie? - obraziła się Raini.
- Czemu nie, dajesz – zaśmiał się Ellington.
- O nie nie, teraz kolej Raini i Caluma. Mają wykonać to, co
im zleciłem – stwierdził stanowczo Ross.
Po wielu namowach, z wielkim ociąganiem i narzekaniem para
wykonała to, co do nich należało.
- No to teraz pora na moją zemstę – czarnowłosa klasnęła w
dłonie rzucając Ratliffowi złowieszcze spojrzenie – Powiedzmy, że ty i Rydel….
macie udawać przez tydzień, że jesteście parą!
Ryd podskoczyła w miejscu i omal nie wypluła oranżady, którą
właśnie piła.
- Ej no, bez żartów – rzekła, patrząc z przestrachem na
ucieszonego całym zdarzeniem Rossa.
- Racja, nie mogą tego zrobić – poparła ją Laura – Chociażby
dlatego, że Ell ma dziewczynę. Prawda?
Ratliff wyraźnie posmutniał.
- Przepraszam was, zaraz wracam - rzekł cicho i wstał. Skierował się wyjścia.
Przyjaciele już po chwili słyszeli trzask zamykanych drzwi.
- Co mu się stało? – zdziwiła się Raini. Wszyscy oprócz
Rydel wzruszyli ramionami. Blondyna wahała się, ale w końcu podjęła tę ważną
dla niej decyzję. Wstała bez słowa i podążyła śladem Ellingtona.
Charlie nie mógł się pogodzić ze smutną myślą, że wciąż
tracił tych, którzy byli dla niego ważni. Najpierw odeszli rodzice. Tak bardzo
żałował, że nie miał nawet okazji z nimi porozmawiać – w końcu, kiedy zginęli w
wypadku samochodowym, miał zaledwie dwa lata.
Pozostały tylko stare fotografie i opowieści babci. To ona
przez prawie 15 lat zajmowała się małym Charliem – gotowała mu pyszne obiady,
pomagała w nauce, szyła ciepłe szaliki. Zawsze miała czas i chęci na to, aby go
wysłuchać, toteż często zwierzał się jej ze wszystkich problemów związanych ze
szkołą. Dawała mu mądre rady i pocieszała w chwili zwątpienia. To po niej
chłopiec odziedziczył poczucie humoru i upór w dążeniu do celu. Teraz także nie
miał zamiaru się poddawać. Dobrze wiedział, że zawinił i bardzo trudno będzie
mu na nowo zdobyć zaufanie Alex. W głębi serca miał jednak nadzieję, że
wszystko się ułoży.
„O miłość trzeba walczyć. To jedyne uczucie warte ogromnego
poświęcenia” - mówiła mu babcia. Tak
bardzo brakowało mu jej ciepłego, miękkiego głosu. Brakowało tego, jak każdej
nocy przychodziła do niego z kubkiem pysznego kakao by pogadać na zwykle i
niezwykłe tematy lub by pożartować z sąsiadów. I tych pysznych naleśników,
których robiła cały stos w każdy piątek. I tych wspólnych wyjazdów nad jezioro.
I tych śmiesznych i tych smutnych chwil. I słów pocieszeń i kłótni o głupoty. I
tych sobót, kiedy grał jej na gitarze, a ona poklaskiwała w rytm piosenki. I
tych niedziel kiedy szli do kościoła, by dziękować Bogu za to, że mają siebie…
„Babcia chyba polubiła Alex. Zawsze znała się na
ludziach” - myślał Charlie patrząc z
zadumą na rozgwieżdżone niebo. Szkoda, że nie miała okazji jej poznać. Chłopiec
podczas pobytu w szpitalu opowiadał jej nie raz o nowo poznanej dziewczynie.
Staruszka była wyraźnie uszczęśliwiona, że znalazł miłe towarzystwo. Teraz
pewnie też by nie chciała, aby stracił kontakt z Alex. A więc co należy zrobić?
- Trzeba działać – rzekł szatyn i uśmiechnął się do
przyjaznego, rozjaśniającego mroki nocy Księżyca.
- Ell? Wszystko w porządku? – spytała cicho Rydel stając
obok wysokiego bruneta.
- Tak….Nie – westchnął Ratliff – Nic właściwie nie jest w
porządku.
- Czemu tak mówisz? – badała dalej blondynka.
- Bo…bo… - chłopak
przestępował z nogi na nogę – nie powiedziałem wam czegoś ważnego… Rozstałem
się z Kelly.
Rydel miała mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo
współczuła przyjacielowi, z drugiej…odczuwała dziwną ulgę na sercu. Odgoniła od
siebie niemiłe myśli i przytuliła towarzysza.
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro. A… kiedy dokładnie to się
stało?
- Parę tygodni temu – westchnął Ell - Nie wiem, dlaczego ukrywałem to przed wami.
Może po prostu nie mogłem się zdobyć na wyjawienie prawdy?
- Rozumiem. Ja nie mam ci tego za złe, chłopaki też pewnie
się na ciebie nie obrażą. Chyba, ze nie chcesz im na razie o tym mówić.
- Sam nie wiem, Rydel. Ciężko mi z tym, ale może kiedy się
komuś zwierzę, poczuję się lepiej – Ellington nabrał powietrza w płuca – Chodzi
o to, że Kelly mnie zdradziła. Przyłapałem ją na tym, jak całowała się z jakimś
starszym od niej facetem. Nawet się tego nie wypierała. Nie przeprosiła. Nie
błagała o drugą szanse. Przestała się do mnie odzywać, nie odpisuje na smsy. Tak
jakbym zupełnie przestał dla niej istnieć.
W tej chwili głos mu się załamał, a oczy - zaszkliły od łez.
Jednak dzielnie powstrzymał się od płaczu
i zagryzł wargi. Rydel położyła dłoń na jego ramieniu.
- Ell – wyszeptała – Ell, spójrz na mnie. Jeszcze wszystko się ułoży. To, że teraz nie jest
najlepiej, nie znaczy, że zawsze tak będzie. Jesteś wspaniałym chłopakiem i
kiedyś znajdziesz wspaniałą dziewczynę. Tak do kompletu – dodała i posłała mu
krzepiący uśmiech.
- Dzięki za pocieszenie, jesteś taka kochana – Ratliff z
całych sił uściskał przyjaciółkę – A co do tego wyzwania… Czemu nie mielibyśmy
spróbować? W końcu to tylko zabawa.
- Chodzi ci o udawanie pary? – zmieszała się blondynka – Nie
wiem, czy to jest dobry pomysł.
- Daj spokój, to tylko tydzień. Poza tym nie mogę pozwolić
na to, żeby Raini miała powody to złośliwości.
- Racja, ona potrafi człowiekowi dokopać – zaśmiała się
Rydel – No dobrze, można spróbować. Ale to nie będzie dla ciebie takie… dziwne?
- Czemu? – mrugnął do niej Ell – I tak nie możemy bez siebie
żyć, co nie?
Przyjaciele jeszcze chwilę rozmawiali na ganku. W końcu wrócili do reszty towarzystwa. Ratliff
jeszcze raz opowiedział swoją historię, tym razem już bez niedomówień i łez.
Atmosfera się oczyściła – żartom i wygłupom nie było końca. Wszyscy (zwłaszcza
Rydel) we wspaniałych nastrojach udali się na spoczynek. Na szczęście dom Laury
był przygotowany na taką ewentualność –
starczyło miejsca dla każdego gościa.
***
YAY! Wreszcie napisałam ten rozdział. Nawet nie wiecie, przez ile dni się do niego przymierzałam :D
ale jestem dumna że wyszedł dosyć długi, bo bałam się, że po przerwie od pisania zabraknie mi pomysłów.
mam nadzieję, że wam się sposoba. co myślicie o wątku Rydel i Ellingtona? nie macie nic przeciwko? ;)
zapraszam do czytania i proszę o szczere opinie (:
a na koniec piosenka, którą kocham <3
pozderki:*
~`BabyBlue
Subskrybuj:
Posty (Atom)