Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 września 2012

"Hope keeps things alive II"


                                                                   ***

Kilkanaście minut później do szpitala przyjechali zdenerwowani rodzice Alex. Polie krzyknęła i rzuciła się do łóżka dziewczyny.
- Alex, córeczko! Jak się czujesz? –z trudem wymawiała słowa pozwalając łzom swobodnie spływać po bladych policzkach. 
- Nie bój się, wszystko jest w porządku – przemówiła do niej łagodnie Alex, gładząc ją uspokajająco po ręce. John milczał patrząc to na Alex, to na towarzyszącego im Rossa.
- Kto spowodował ten wypadek? Niech ja dorwę tego gnojka... – Polie zacisnęła pięści.
- Dobrze wiem, kto jest wszystkiemu winny! – rzekł przez zaciśnięte zęby John. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Tato, o  co ci chodzi? – spytała Alex.
Mężczyzna skierował wzrok na Rossa i wycedził:
- Masz nam coś do powiedzenia, chłopcze?
- Ja..jja nie wiem, o czym pan mówi. – jąkał się Ross.
- Od początku wiedziałem, że nie można ci ufać – wycelował palec w kierunku chłopaka -  Cały ten wypadek jest twoją, tylko i wyłącznie twoją winą! Podobno rozmawiałeś przez telefon w trakcie jazdy. Nie uważałeś na drodze i zderzyłeś się z innym kierowcą. Naraziłeś moją córkę na niebezpieczeństwo, przez ciebie mogła zginąć!
- Tato! Uspokój się! To nie tak – zawołała Alex próbując wstać. Po raz kolejny poczuła, jakby w jej głowie wybuchł dynamit. Syknęła z bólu i opadła z powrotem na poduszki.
- John, nie denerwuj się! Nie ma dowodów na to, że to Ross spowodował wypadek!
- Zderzyliśmy się z piratem drogowym, facet złamał przepisy i wymusił pierwszeństwo – dodała Alex.
Ross zwiesił głowę ukrywając łzy. Nie mógł pozbyć się natrętnej myśli, że zawinił i stracił zaufanie rodziców Alex.
Całe zamieszanie przerwała pielęgniarka:
- Proszę wyjść, pacjentka musi odpoczywać. Wszelkie awantury przy jej stanie zdrowia nie są wskazane – tu spojrzała znacząco na dorosłych.
John westchnął i wychodząc rzucił chłopcu groźne spojrzenie. Mama Alex jeszcze przez chwilę siedziała przy łóżku dziewczyny, mocno ściskając jej ręce. W końcu wstała, podeszła do Rossa i szepnęła mu parę słów do ucha, na tyle cicho, by tylko on mógł je usłyszeć:
- Ufam ci. Obiecaj mi tylko, że będziesz się nią opiekował. Ona cię potrzebuje.
- Obiecuję – odrzekł Ross z powagą w głosie. Polie uśmiechnęła się i położyła przez chwilę rękę na jego ramieniu. Po chwili dodała:
- Jutro znów tu przyjedziemy, ale tym razem postaram się przemówić mojemu kochanemu mężowi do rozsądku. Do zobaczenia!

Kiedy kobieta wyszła z sali, Ross zbliżył się do łóżka Alex.
- Co ona ci tam nagadała do ucha? – spytała z ciekawością dziewczyna.
- Kiedyś się dowiesz – odparł tajemniczo Ross.
- Ostatnio masz coraz więcej tajemnic przede mną, blondasku.
- Aha, czyli bawimy się w przezwiska, tak? No dobrze, mała.
- Nie no błagam.
- Sama zaczęłaś.
- Ross, po pierwsze nie jestem mała.
- A no faktycznie, zapomniałem. Jesteś niska.
- Za to ty głupi.
- Dzięki.
- To nie był komplement.
- Dla mnie był.
- Skończysz?
- Co mam skończyć? To ty czegoś nie skończyłaś.
- Bo mi przerwałeś.
- Dobra, teraz nie będę przerywał.
- Po pierwsze, nie jestem mała. A po drugie w moim stanie nie mogę się denerwować.
- Ooo. Czyżbym ci działał na nerwy?
- Troszeczkę.
- Troszeczkę?
- Mhm. Tak, że gdyby nie ten potworny ból głowy, już bym cię dawno znokautowała moją pięścią.
Ross prychnął pogardliwie.
- Ty? Taka mał… to znaczy.. taka kruszynka?
- Nie wierzysz, że mogłabym to zrobić?
- Hmm słuchaj Alex. Nie to, że coś, ale…Wydaje mi się, że akurat mnie..
- Nie dam rady uderzyć? To, że się przyjaźnimy w niczym cię nie usprawiedliwia.
- Ah tak? Bynajmniej nie o to mi chodziło. Po prostu jestem dla ciebie za ładny.
Alex wybuchła śmiechem.
- Przechodzisz samego siebie, Ross.
- Kolejny komplement?
- Może być.
- Czuję się adorowany.
- Weź, bo zaraz umrę.
- Ze śmiechu?
- Mhm.
- Ale przyznaj.. Mam w sobie to coś.
- To coś niewyobrażalnie irytującego? O tak.
- Naprawdę tak uważasz? – spytał Ross lekko urażony.
Alex spoważniała.
-  Nie. Jesteś strasznie kochany, wiesz?
- NO. I to chciałem usłyszeć!
Usiadł na łóżku i złapał jej rękę.
- Wiesz co? Bez sensu. Gdyby nie ten twój ból głowy, to mógłbym cię przytulić. A teraz nie mogę.
- Zaraz znów umrę. Tylko że tym razem ze słodyczy.
- Nie! Nie umieraj w ogóle – krzyknął Ross i pocałował ją w rękę. Alex zarumieniła się. Już otwierała usta w odpowiedzi, kiedy nagle na  salę wpadł lekarz, i oznajmił im radosnym tonem:
- Słuchajcie! Laura się obudziła!

                                                                         ***

Nareszcie jest. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. jestem głupia i w ogóle się Was nie słucham. miałam dodawać często długie rozdziały, a tu wyszło takie coś. :( mam nadzieję że rozdział się spodoba, proszę jak zwykle o duuuużo komentarzy.

w kwestii ankiety wyszło oczywiście 9 do 9 więc zdecydowałam, że o tym, kto będzie z kim dowiecie się w następnych rozdziach (wybrałam jedną z opcji, mam nadzieję, że część osób mnie za to nie znienawidzi)

i dziękuję za wsparcie i cierpliwość! :) 

PS: do pies99, dzięki za pomoc, pomysł się przydał! 
~`BabyBlue       


piątek, 28 września 2012

"Hope keeps things alive"


                                                                        ***

   Przed jej oczyma tańczyło mnóstwo czarno-białych plamek, które stopniowo zaczęły się przekształcać w rozmazane kształty. Kręciło się jej w głowie i z trudem otwierała oczy. Powoli otaczająca ją przestrzeń nabierała kolorów i ostrości. Już po chwili zdziwiona Alex patrzyła na przyglądające się jej z uwagą twarze – dorosłego mężczyzny i młodej kobiety.
- Budzi się…Puls w normie… - dochodził do niej szmer rozmowy.
Próbowała się podnieść, ale gdy tylko lekko uniosła głowę, piekący ból przeszył jej skronie. Młoda kobieta natychmiast zareagowała:
- Leż spokojnie, odpoczywaj – powiedziała delikatnie gładząc ją po ramieniu.
- Gdzie ja jestem? – spytała słabym głosem Alex rozglądając się nieprzytomnie dookoła.
- Obecnie znajdujesz się w szpitalu na Crossing Street – wtrącił się mężczyzna – Wczoraj mieliście wypadek…
- Ross! Laura! – przerwała mu Alex.
- Żyją. Chłopiec ma zwichnięty nadgarstek i parę zadrapań. Niestety, z twoją koleżanką jest trochę gorzej, jest w śpiączce, ma rozbitą głowę i połamane żebra.
Alex z przerażeniem przypomniała sobie, że Laura zapomniała zapiąć pasy w drodze do szpitala.
- Czy.. Mogę do nich pójść? – spytała powoli odzyskując trzeźwość umysłu i kolory na policzkach.
- Niestety, jeszcze jesteś za słaba. Ale Ross czuje się na tyle dobrze, że może cię odwiedzić, oczywiście jeśli tego chcesz.
- Tak, proszę. Chciałabym go zobaczyć – nalegała Alex.
Lekarz kiwnął głową i już po chwili wrócił na salę w towarzystwie wysokiego blondyna.
- Jak się czujesz, mała? – spytał i usiadł na krześle obok niej.
- Hmm. Pomijając fakt, że kompletnie nic nie pamiętam, ból rozsadza mi czaszkę i nie mogę się nawet podnieść… Nie najgorzej – mruknęła pacjentka.
-  Wiedziałem, że wszystko gra – zaśmiał się Ross - Lekarze wszystko mi powiedzieli. Mieliśmy wypadek. Kiedy sięgałem po dzwoniącą komórkę, na skrzyżowanie wjechał jakiś pirat drogowy. Wymusił pierwszeństwo. Nie zdążyłem go wyminąć i się zderzyliśmy.
- Na szczęście wszyscy jesteśmy cali i zdrowi.
- Noo.. Nie do końca. Słyszałaś, co z Laurą?
- Tak, nieciekawa sprawa. Śpiączka nie wróży niczego dobrego.
- Alex, bardzo się o nią boję – rzekł  Ross i cicho westchnął.
Dziewczyna poczuła dziwne ukłucie w sercu. Czy to była zazdrość?! Nie, to niedorzeczne. Przecież Laura była tylko przyjaciółką Rossa. TYLKO przyjaciółką…     
- Nie martw się…
- Czuję, jakby cały ten wypadek był moją winą. Nie mogę wybaczyć sobie, że wtedy zamiast skupić się na jeździe, odebrałem tę cholerną komórkę.
- Ross, co ty wygadujesz? – zawołała Alex – Jesteś ostatnią osobą, którą mógłby ktokolwiek oskarżyć o spowodowanie wypadku. Winny jest kierowca, który wymusił pierwszeństwo. A właśnie, co z nim?
- Nic mu się nie stało, miał ledwie parę zadrapań, dziś go wypisali. Twoi rodzice już tu jadą.
- A co z twoimi?
- Nie sądzę, by opłacało im się przyjeżdżać. Są w Colorado, szmat drogi stąd.
- Mówiłeś już o wszystkim Jessy i Tomowi?
- Tak, za chwilę powinni być. Wszystko im wyjaśnimy… - tutaj głos mu się załamał. Spuścił głowę i znów westchnął.
- Ejj, nie martw się, blondi – rzekła Alex i zmierzwiła mu włosy na głowie.
Ross słabo się uśmiechnął.
-  Myślisz, że Laura dojdzie do siebie?
-  Jasne.
-  I że nie będę miał kłopotów, kiedy wezwą mnie na komisariat?
-  Oczywiście.
-  I  że ten facet nie oskarży mnie o spowodowanie wypadku?
-  Ross…
-  I że wszystko będzie tak, jak należy?
Alex wywróciła oczami.
- I, że…. – tu dziewczyna błyskawicznie zatkała mu usta ręką.
- Tak! Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Skąd ta pewność? – rzekł po chwili, utkwiwszy niej wzrok Dziewczyna zauważyła, że w jego brązowych oczach tli się iskierka nadziei. Rozkładając ręce uśmiechnęła się rozbrajająco:
- Bo ja ZAWSZE mam rację.
  

                                                                   ***
Pam para paaaaam:
Ogłaszam wszem i wobec, że w końcu napisałam ten nieszczęsny rozdział :)
Nie martwcie się, że krótki, jutro  dodam następną część. Bardzo przepraszam, że to wszystko tak długo trwa.  

proszę jak zwykle o wspracię. mam prośbę - nie piszcie jako anonimy, podpisujcie się imieniem lub pseudonimem, żebym mogła rozróżnic kto co pisze. z góry dzięki :)

kocham Was!!
~`BabyBlue 

wtorek, 25 września 2012

NOTKA

Słuchajcie. Na początku chciałabym BARDZO BARDZO BARDZO mocno podziękować za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Pod ostatnim rozdziałem pojawiły się 32 nowe komentarze i prawie rozpłakałam się ze szczęścia! serio ;)

niestety kompletnie brak mi czasu na napisanie nowego rozdziału, dziś zaczęłam, ale nie wiem kiedy skończę :(
mam mnóstwo kartkówek i sprawdzianów, w tym potworna fizyka i matma ( a z tych przedmiotów nie jestem mistrzem)
ale w przyszłym tygodniu trochę luzu, bo mamy wycieczkę.

proszę Was o jedno - nie zrażajcie się długim czekaniem, nadal komentujcie i po prostu - bądźcie. Wy i Wasza opinia to dla mnie dwie bardzo ważne sprawy.

przepraszam, że tak wyszło, ale obiecuję, że dodam najszybciej jak tylko będę mogła.
jeśli chcecie, napiszcie mi w komentarzach swoje maile, GG bądź Twittera. będę informować Was o nowych rozdziałach

no to do zobaczenia! (: <3
~BabyBlue  

piątek, 14 września 2012

"Fate is not always so generous..."

                                                                       ***

 - Jordan…Zostajesz w Miami, prawda?
-  Wiesz, że nie mogę, Austin. Muszę wracać do Londynu.
- Ale..
- Tak będzie najlepiej. Nie chcę psuć tego, co jest między tobą a Ally...
- O czym ty mówisz?! Nic nas nie łączy! Tylko się przyjaźnimy.
- Widzę jak na ciebie patrzy. I absolutnie nie mam jej tego za złe. To wspaniała dziewczyna.
-  Może i tak, ale...
- Muszę już iść.
- Hej, czekaj! Czy jest szansa, że kiedykolwiek cię zobaczę?
- Jasne, nie myślisz chyba, że dam o sobie tak szybko zapomnieć?  
- Trzymaj się, Joydy.
- Żegnaj blondasku. A raczej… do zobaczenia!

- Iiiiiii….CIĘCIE! – zawołała Jessy trzymając w ręce megafon. Alex odetchnęła z ulgą i podeszła do kobiety. 
- Jak było?
- No, no, całkiem nieźle, Alex. Oby tak dalej! – uśmiechnęła się Jessy - Powtórzmy jeszcze tę scenę przy sklepie. Zawołajcie Laurę. Laura! No gdzie się ta dziewucha podziewa?
- Jestem, jestem. Zrobiło mi się troszkę słabo, musiałam chwilę odpocząć – rzekła Laura łamiącym się głosem. Miała niezdrowe wypieki na twarzy i wydawała się przemęczona.
- Wszystko w porządku? – spytał zmartwiony Ross. W międzyczasie pojawiła się reszta obsady.
- Tak. Czuję się CUDOWNIE – odparła rozdrażniona dziewczyna. Jessy doknęła ręką jej czoła i z dezaprobatą pokręciła głową.
- Niedobrze, wygląda na to, że masz gorączkę. A myślałam, że jak Tom da wam dzień wolnego, poczujesz się lepiej.    
- Widocznie musi jeszcze trochę poleżeć, z dala od hałasu – powiedziała Raini posyłając przyjaciółce krzepiące spojrzenie.
- Dobra, ale co z tą sceną? Musimy ją nakręcić – Jessy nerwowo przygryzła wargi patrząc z uwagą na towarzyszy.
- Nie ma innego wyjścia, zrobimy to jutro. Jeden dzień zwłoki nie zaszkodzi programowi – wtrącił się Calum.
- Mogę odwieźć Laurę do domu – zaofiarował się Ross.
- Ty masz prawo jazdy? – spytała ze zdziwieniem Jessy.
- No jasne. Niedawno miałem kurs. Zdałem za pierwszym razem – odrzekł chłopak dumnie wypinając pierś.
- Laura, na twoim miejscu bym wróciła autobusem – rzekła z powagą w głosie Raini. Alex zachichotała.
- Skoro mam prawko, to chyba potrafię jeździć! – oburzył się Ross – Chodź, Laura. Alex, ty też.
- Ja? – zdziwiła się dziewczyna.
-  A masz coś ciekawszego do roboty?  - warknął chłopak wciąż jeszcze zły.
- Dobra, już idę. Chodź Laura, bo Ross wygląda, jakby miał zamiar nas udusić – zaśmiała się Alex i pociągnęła Laurę w stronę wyjścia ze studia. 

Parę minut później jechali fioletowym samochodem do domu Laury. Dziewczyna nie była zadowolona, kiedy usadzili ją na tylnym siedzeniu. Jęczała, że tam jej niewygodnie i ciasno.
Ross przewrócił oczami i włączył radio. Popłynęły z niego dźwięki doskonale im znanej piosenki – „Billion Hits” (Ross śpiewał ją jako Austin w pierwszych odcinkach serialu).
- O nieeee. Słyszałam ten kawałek przynajmniej trylion razy – narzekała Laura.
- „Yeah, coz I know I’ll make it, if I keep on workin’ it..” – śpiewał Ross nie zwarzając na słowa brunetki.
- Ross, ucisz albo siebie, albo radio. Wybieraj – rzuciła Alex krzyżując ręce.
- No co, nie lubicie moich piosenek? Co z was za fanki?
Laura parsknęła.
- Fanki? Twoje? Ja się dziwię, że jeszcze się do ciebie przyznajemy, oszołomie. Wyłącz to z łaski swojej, bo głowa mi zaraz eksploduje.
Ross niechętnie spełnił żądanie Laury. Przez chwilę jechali w milczeniu.
- Hej, a może zagramy w skojarzenia? – spytał nagle chłopak.
- Czy ty nie potrafisz zamilknąć choćby na sekundę, Ross? – jęknęła Alex.
- Ale po co milczeć? Mowa jest złotem, milczenie srebrem.
- Chyba na odwrót, geniuszu – odparła Alex kręcąc głową z politowaniem.
- Mała. Wytłumacz mi, czemu się mnie czepiasz.
- Nie mówi do mnie mała! Już tyle razy ci to powtarzałam.
- Ale ja lubię tak na ciebie mówić – przekomarzał się Ross patrząc w stronę Alex.
- Skup się na drodze, a nie na robieniu mi na złość.
- Nie odpowiedziałaś mi. Dlaczego się czepiasz?
- Nie czepiam się. Po prostu gadasz, gadasz i gadasz, a Laura jest zmęczona. Czy mi się wydaje, czy ty starasz się być złośliwy?
- Kto? JA? Nigdy w życiu. A jeśli nawet, to Laura się do tego przyzwyczaiła. Prawda? - zwrócił się do dziewczyny, ale nie usłyszał odpowiedzi. Spojrzał na lusterko i zobaczył w nim trupio-bladą brunetkę z zamkniętymi oczami i otwartymi ustami.
- Hej, Laura, śpisz? – spytała z niepokojem Alex, odwracając się w stronę dziewczyny. Złapała jej rękę. Była lodowata.
- Boże, Ross. Ona chyba straciła przytomność! Zatrzymaj się!
Chłopak usłuchał i zatrzymał się na pobliskiej stacji. Oboje szybko wyskoczyli z samochodu i pospieszyli na pomoc koleżance.
- Laura, słyszysz nas? Laura! Błagam, ocknij się! – wołał coraz bardziej przerażony Ross trzymając ją za rękę.
Alex sprawdziła tętno dziewczyny.
- Spokojnie, żyje. Ale trzeba szybko jechać do szpitala.
- Poczekaj – zatrzymał ją blondyn. Wyjął z kieszeni małą chusteczkę i delikatnie przytknął ją do nosa Laury.
- Co ty…
- Waleriana – przerwał jej ze zniecierpliwieniem chłopak – Ma mocny zapach, powinna ją ocucić.
I rzeczywiście, już po paru chwilach brunetka powoli otwierała oczy. Nadal była bardzo blada i słaba, ale z chwili na chwilę czuła się coraz lepiej.
- Uhhh, co to za smród? – jęknęła cicho i zmarszczyła nos. Alex i Ross jednocześnie westchnęli z ulgą.
- To waleriana. Straciłaś przytomność, już miałam dzwonić do lekarza, ale Ross wpadł na pomysł, żeby ci to przytknąć do nosa.
Laura spojrzała z wdzięcznością na chłopaka.
- Drobiazg – uśmiechnął się Ross. Zawsze noszę przy sobie dziwne rzeczy. Ludzie się śmieją, ale czasami, jak widać, taki sprzęt może uratować komuś życie.
- Musimy koniecznie zawieźć cię do szpitala. Jesteś osłabiona, w każdej chwili możesz stracić przytomność.
- Najbliższy szpital jest dziesięć minut drogi stąd. Jedźmy – skinął głową chłopak. Ponownie wsiedli do samochodu i zapięli pasy.
Właśnie wyjeżdżali na ruchliwe skrzyżowanie, kiedy przeraźliwie zadzwoniła komórka Rossa.
- Ja odbiorę – zawołał i wyciągnął rękę w stronę małego schowka. Nawet nie spostrzegł niebezpiecznie szybko kierującego się w ich stronę samochodu.

Pisk opon. Huk. Brzęk tłuczonego szkła. Ciemność.  
   

                                                                    ***

hohoho trochę dramaturgii :) mam nadzieję, że rozdział się spodobał. baaaardzo proszę o wsparcie i komentarze. 
jeszcze jedna sprawa. Jesteście za tym, żeby Ross był z Laurą czy z Alex? Zależy mi na Waszej opinii :)

xx ~`BabyBlue



poniedziałek, 3 września 2012

"It's time to face this challenge"

***
                                                            
  - Co? Zaraz… CO?!
- Nie cieszysz się?
- Czyś ty zdurniał?!
- Ale.. O co ci chodzi? – spytał zdezorientowany chłopak.
- Ross, w co ty mnie wpakowałeś?! Przecież ja za cztery dni wylatuję z Miami! Już zapomniałeś, że tu nie mieszkam? – wrzasnęła Alex wymachując rękami we wszystkie strony.
- Ej, wyluzuj. Wszystko załatwione, mała.
- Nie mów tak do mnie!
- Ale jak, mała?
- Grrrrr….
- No nie warcz na mnie. Mogę cię zapewnić, że wszystko dopiąłem na ostatni guzik.
- To znaczy?
- To znaczy, że twój pobyt zostanie przedłużony…
- Niby jak?
- Jak nie będziesz cicho…
- To co?
- Załaskotam cię na śmierć.
- No ale przecież ja jestem cicho. To ty ciągle przerywasz.
Ross przewrócił oczami i westchnął. Z kobietami to się jednak nie da normalnie gadać.
- StarWork Company zapłaciło za twój tygodniowy pobyt na planie. Jeśli spodoba im się twoja gra, to niewykluczone, że zostaniesz tu dłużej. Musisz pokazać na co cię stać. A wiem, że potrafisz, niezłe z ciebie ziółko.
- Zapłacą za mnie? To nie w porządku…
- Nic się nie martw, sponsorzy Austina&Ally to same grube ryby, twój pobyt na planie nie będzie ich dużo kosztował.
- Hmm. Ale co z moimi rodzicami?
- Będziesz musiała z nimi poważnie porozmawiać. Do nich należy decyzja, czy wrócą do Londynu, czy zostaną z tobą w Miami.
- Skąd ta pewność, że twój pomysł wypali?
- Bo ja to wszystko wymyśliłem. A moje genialne pomysły zawsze wypalają.
Alex uśmiechnęła się. Po chwili z wahaniem w głosie spytała:
- Ross, dlaczego…
- Ciii – chłopak delikatnie położył palec na jej ustach – Dlaczego to robię? Bo bardzo chciałaś poznać Laurę, Raini i Deza. A poza tym – dodał nieśmiało – nie chciałem, żebyś tak szybko wyjeżdżała.
- Ross. Jja nie wiem, co mam powiedzieć. – jąkała się Alex.
-  Zwykłe dziękuję wystarczy – zaśmiał się Ross.
Dziewczyna zignorowała tę odpowiedź i po prostu rzuciła się na niego. Chłopak ledwo utrzymał się na nogach. 
- JESTEŚ NAJSŁODSZYM I NAJUKOCHAŃSZYM STWORZENIEM JAKIE KIEDYKOLWIEK CHODZIŁO PO ZIEMI! – ryknęła Alex i zaczęła się głośno śmiać.
Ross zawtórował jej.
- Zejdź ze mnie wariatko! Ważysz jakieś sto kilo!
- Ejj! Bo odwołam moje słowa.
- Nawet się nie waż.
- Bo co?
- Bo to. – chłopak zaczął niemiłosiernie łaskotać Alex.
- AAA przestań – krzyknęła Alex wijąc się jak węgorz. W pewnym momencie dziewczyna straciła równowagę i wychyliła się do tyłu ciągnąc za sobą Rossa. W końcu oboje wylądowali na podłodze.
- Przestać? Ooo nie, moja droga. W końcu się doigrałaś – zawołał Ross naśladując głos taty Alex. Teraz łaskotał ją po brzuchu, ale dziewczyna nie miała siły się bronić. Machała bezradnie rękami i z trudem łapała oddech ze śmiechu. Ich zabawa zwróciła uwagę paru pracowników StarWork Company. Bo tak – Alex i Ross właśnie w tej chwili znajdowali się niemalże w samym centrum tego budynku! Recepcjonistka przyglądała im się z niesmakiem, zaś paru ochroniarzy wymieniając uwagi zaczęło się do nich zbliżać. Wśród nich na nieszczęście znalazł się Tom.
- Ross! Co ty tu.. -  zawołał z oburzeniem Tom ale urwał, gdy zobaczył Alex.
- Ja wszystko wytłumaczę. – chłopiec oblał się rumieńcem i szybko wstał – to właśnie jest moja koleżanka, o której panu mówiłem, Alex.
- Bardzo mi miło pana poznać – powiedziała cichutko dziewczyna i wyciągnęła rękę w stronę surowo wyglądającego mężczyzny.   
Tom nie odwzajemnił uścisku. Już otwierał usta, by w paru mocnych słowach powiedzieć, co sądzi o darciu się i łaskotaniu na podłodze tak poważnej placówki. W porę pojawiła się Jessy, wesoła i sympatyczna pani po czterdziestce ubrana w elegancką marynarkę i czarną spódnicę.
- Oh, co tu się stało, Tom? Co tu robi cały ten tłum? – spytała ze zdziwieniem rozglądając się dookoła.
- Jessy, dobrze, że jesteś. Ross…
- Znów nabroił, co? – rzekła kobieta i mrugnęła w stronę Rossa.
- My.. Przepraszamy, nie chcieliśmy się zachować niewłaściwie- odezwała się Alex niepewnie patrząc na Jessy.
- Tak. Straciliśmy kontrolę – dodał Ross. Tom nie wytrzymał i wybuchł:
- Czy ty wiesz, co oni robili?! Tu, właśnie tu, na oczach wszystkich zaczęli się drzeć w niebogłosy i tarzać po podłodze jak jakieś…dzikusy .
- To tylko łaskotki. - wtrącił nieśmiało blondyn.
- Chyba wiem, co widziałem?!
- Tom, uspokój się – zawołała Jessy z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Bawi cię to?! StarWork Company to nie miejsce do zabaw, tu się pracuje!  - ryknął Tom rozjuszony wesołością kobiety.
- No dobrze już, dobrze. Było, minęło. Nie ma co tego roztrząsać. Na drugi raz Ross poszuka innego miejsca do poflirtowania z koleżanką, prawda?
Ross zarumienił się i chciał zaprotestować, lecz Jessy nie dała mu dojść do słowa.
- Swoją drogą jak masz na imię, moja droga?  - zwróciła się do Alex.
- Jestem Alex. Ross przyprowadził mnie tu, bo.. – urwała patrząc niepewnie na towarzysza.
- Ma zastąpić Susan, przyszła na casting – pospieszył z pomocą chłopiec.
- Ah tak, Tom mówił mi o tobie. No dobrze, jesteś gotowa?
- Gotowa? – spytała ze zdziwieniem dziewczyna – Na co?
- Jak to- na co? Na casting oczywiście.
- To już teraz jest casting?!
- Tak, zaczynamy za parę minut. Więc prędziutko idź, przyszykuj się w garderobie. Ross cię tam zaprowadzi.
„Nie szkodzi, znam drogę” – chciała powiedzieć Alex, ale w porę ugryzła się w język. Była pewna, że Ross nie wspominał Tomowi o tym, że znalazł ją w swojej garderobie. Wydawało jej się, że od pierwszego spotkania z blondynem minęły wieki. A przecież to wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj!
Po chwili już wchodziła z Rossem na pierwsze piętro.
Uśmiechając się otworzył  jej drzwi do garderoby.
- Ale.. to twoja garderoba – powiedziała niepewnie sadowiąc się na krześle i wyjmując rzeczy ze swojej torebki.
- To nic, nie musisz się specjalnie charakteryzować, wystarczy trochę pudru i tego czegoś – złapał pierwszy z brzegu kosmetyk i przyglądał mu się ze zdezorientowaniem.
- To jest szminka, geniuszu.
- No przecież wiem – obraził się chłopak.
- Taaak. Jasne.
- Nie gadaj tyle, tylko się maluj. Chyba, że chcesz, żebym ja cię pomalował.
- Niezły pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że nie znasz nazw połowy tych kosmetyków.
- Ej, nie prawda!
- Tak? Więc co to jest? – spytała z rozbawieniem Alex pokazując mu eyeliner.
- Pff. To jest zwykła kredka. Chyba nie masz zamiaru się nią malować?
Alex wybuchła śmiechem łapiąc się za głowę.
- No nie uwierzysz, ale właśnie tym dziewczyny malują sobie oczy.
- Co?!
- Ano. Przyjrzyj się – uniosła kredkę do oczu, zbliżyła się do lustra i zaczęła delikatnie malować sobie prawą powiekę.
Ross obserwował ją w osłupieniu. Gdy skończyła, gwizdnął z podziwem.
- Wow, wyglądasz zupełnie inaczej z tą…kredką na oczach.
- Eyeliner’em  - poprawiła go Alex – Ale to jeszcze nic, zobaczysz, jak będę wyglądać po nałożeniu podkładu, pudru, szminki, cienia do powiek, tuszu do rzęs…
- Powiem ci jak będziesz wyglądać. Sztucznie.
- Ej, przesadzasz, mnóstwo dziewczyn się tak maluje.
- Ale ty nie. Wczoraj przecież nie miałaś żadnego makijażu na sobie.
- Czasem po prostu mi się nie chce go nakładać.
- Ale po co w ogóle go nakładać? Uważam, że bez niego jesteś sto razy ładniejsza.
- Naprawdę? – zarumieniła się Alex.
- No ba. Wszystko to, co naturalne, jest piękne.
-  Często tak filozofujesz?
- Zdarza mi się.
- No więc dobrze, mądralo. Przestanę się malować, skoro ci to przeszkadza. Ale teraz muszę to zrobić, bo Jessy kazała.
- Pomóc? – spytał z nadzieją w głosie Ross trzymając w ręku szminkę.
Alex wywróciła oczami.
- No doooobra. Ale uważaj, bo to bardzo niebezpieczny przyrząd.
- Serio? – spytał Ross parząc z przerażeniem na kosmetyk.
Alex przejechała sobie ręką po twarzy i westchnęła z politowaniem.
- To taka kolorowanka. Musisz pomalować kontury moich ust, ale uważaj, żeby nic nie rozmazać i nie wyjść za linie.
Ross ostrożnie przysunął szminkę do twarzy Alex i w skupieniu przejechał nią po dolnej wardze.
- Całkiem nieźle – stwierdził z zadowoleniem.
- Halo? A co z drugą?
Ponownie pochylił się nad Alex, ale tym razem za mocno przycisnął szminkę, która rozmazała się na lewym policzku dziewczyny.
- Co robisz, idioto?!  - zawołała ze złością patrząc na Rossa.
- Przepraszam – powiedział cichutko i sięgnął po chusteczki – Daj, wytrę to.
Alex uspokoiła się nieco i pozwoliła mu zmyć z twarzy grubą, czerwoną kreskę.
Gdy skończył, skierował wzrok na Alex. Ich twarze przez cały czas były bardzo blisko siebie, ale dopiero teraz  spojrzeli sobie prosto w oczy. Alex poczuła, że jej serce znów zaczyna bić jak oszalałe. Często czuła się tak w towarzystwie blondyna. Dziwne.  
Nagle zadzwoniła komórka.  Ross zamrugał oczami i potrząsnął głową, jakby właśnie obudził się z jakiegoś snu. Złapał telefon i odebrał. Dzwoniła Jessy:
- No, co tak długo? Tylko nie mów, że znowu łaskoczesz swoją koleżankę.
- Nie no, skąd! – krzyknął z oburzeniem Ross.
- A więc pospieszcie się. Czekamy na was tam, gdzie zwykle – rzuciła Jessy i rozłączyła się.
- Chodź, wołają nas. – powiedział Ross i złapał Alex za rękę. Ta jednym ruchem prawej ręki pomalowała usta, czym wprawiła w podziw chłopaka.
- Tak to się robi, nowicjuszu.  – wzruszyła ramionami i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Dobra, dobra. Skończ tę gadkę, mała, bo na serio się spóźnimy.
- NIE MÓW DO MNIE MAŁA, JASNE?!
Sprzeczając się w końcu dotarli na piąte piętro, gdzie znajdował się plan serialu. Alex aż zaniemówiła – od razu poznała słynny sklep Sonic Boom, z radością oglądała także rekwizyty, które tak dobrze znała – sekretny zeszyt Ally, serową czapkę Trish, kolorowe spodnie Deza…
- Nie wierzę, że tu jestem – pisnęła kontynuując swoją krótką wycieczkę po planie. Zapatrzona w rekwizyty nawet nie zauważyła, że niechcący potrąciła wysokiego, piegowatego rudzielca.
- Ojejejej, przepraszam! – zreflektowała się natychmiast i spojrzała na niego – No nie wierzę! Stoi przede mną Calum Worthy! – zawołała i uśmiechnęła się szeroko.
- Miło mi poznać. Ty pewnie jesteś Alex, co? – spytał Calum podając jej rękę na powitanie.
- Skąd wiesz? – spytała ze zdziwieniem  - myślałam, że tylko Tom i Jessy wiedzą, kim jestem.
- Coś ty. Nie znasz Rossa? Godzinami nam o tobie opowiadał, mówił jak się spotkaliście, o czym gadaliście, opisywał nawet twoich rodziców, co wydało mi się lekko podejrzane…
Alex zarumieniła się. 
 - O widzę, że już poznałaś Caluma! – pojawił się ni stąd ni zowąd Ross przybijając piątkę koledze.
-  Szkoda tylko, że wiedział o mnie całkiem sporo, jak na osobę, która widzi mnie po raz pierwszy w życiu.
- No wiesz… Trochę mu o tobie opowiedziałem. Co w tym złego?
- Cześć wam. Ooo Alex, jeżeli się nie mylę? Jestem Raini, miło mi cię poznać – zawołała niska, korpulentna dziewczyna o długich, czarnych lokach i szerokim uśmiechu.
-  Rozumiem, że cały budynek już o mnie wie?  - spytała ze złością Alex. Uspokoiła się jednak, kiedy przywitała się z Raini. Od razu złapała z nią kontakt. Właśnie ucinały sobie miłą pogawędkę, kiedy zbliżyła się do nich średniego wzrostu brunetka o dużych, brązowych oczach. Była lekko blada i z trudem utrzymywała się na nogach.
- Hej Laura! Co ci się stało, kochanie? Wyglądasz jak trup – spytała Raini z troską w głosie.
- Dzięki za zgrabny komplement Rai. -  odparła powoli Laura i skierowała wzrok na Alex – A ty to pewnie…
- Alex, tak. Odnoszę wrażenie, że temu blondynowi buzia w ogóle się nie zamyka.
- Oj tak, żebyś wiedziała – zaśmiały się Raini i Laura.
- Hej, słyszałem to! – zawołał z oddali Ross.
- Jesteś gotowa na wystąpienie w naszym serialu? – spytała Raini.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo! Chociaż to prawie niemożliwe, że mnie przyjmą, bo nie mam absolutnie żadnego doświadczenia w aktorstwie.
- O czym ty mówisz, Alex? Potrzebujemy cię, Susan zrezygnowała dosłownie w ostatniej chwili. Można powiedzieć, że niebiosa nam cię zesłały – stwierdziła ze śmiechem Laura.
- Albo Ross – dodała Raini uśmiechając się.
- Tak myślicie? Naprawdę nie wiem, jak sobie poradzę, skoro nigdy jeszcze nie grałam, nawet w przedstawieniach szkolnych.
-  No to będziesz miała okazję ocenić swoje możliwości – odparła Laura.
Jakby na potwierdzenie jej słów dało się słyszeć głos Jessy dochodzący z megafonu:
- Wszyscy na miejsca! Alex Jefferson, proszę za chwilę zgłosić się do mnie. Zaczynamy Scenę 5 ujęcie 3! 


     
                                                              ***
Publikuję już teraz zgodnie z życzeniem :) 
niestety, jestem zmuszona ogłosić, że teraz będę dodawać rzadziej kolejne rozdziały - raz na tydzień lub nawet na dwa. A wszystko przez naszą "kochaną" szkołkę :/ 
Ale obiecuję, że postaram się pisać sporo i jak najczęściej.  

dzięki za wyświetlenia i komentarze, w miarę możliwości proszę o jeszcze więcej.

wielkie podziękowania dla właścicielki tego niesamowitego bloga:
http://blow-kiss.blogspot.com/ za to, że "zareklamowała" moje opowiadanie. jest bardzo utalentowana, warto zajrzeć  się przekonać ;)

łojj ale się rozpisałam :D 
kocham Was wszystkich! xx
~`BabyBlue